Hity tylko w Anglii. Jak Europa wypisała się z zimowych transferów

Hity tylko w Anglii. Jak Europa wypisała się z zimowych transferów

31 January 2023

Spośród 25 najdroższych transferów przeprowadzonych dotąd w kończącym się zimowym oknie, w aż 23 przypadkach kupującymi były kluby z Premier League. Nigdy wcześniej dominacja finansowa ligi angielskiej nie była widoczna aż do tego stopnia.

O tym, że angielskie kluby mają zdecydowanie najwięcej pieniędzy i uciekają reszcie europejskiej stawki, wiadomo było nie od dziś. Zwykle jednak znajdowali się pojedynczy śmiałkowie, którzy stawali z nimi do licytacji. A to transferową ofensywę przeprowadzało Paris Saint-Germain, a to Barcelona zapożyczała się, by ściągnąć do siebie Roberta Lewandowskiego, czasem któryś z włoskich gigantów próbował nawiązać do dawnej chwały, ewentualnie Bayern Monachium sięgał głębiej na konto, by pokazać, że wciąż liczy się w kontynentalnym wyścigu. W styczniu nic takiego nie miało jednak miejsca. Kupowali niemal wyłącznie Anglicy. Reszta Europy starała się za pieniądze uzyskane za sprzedaż zawodników do Premier League łatać popandemiczne dziury w budżetach i łagodząc skutki inflacji, ewentualnie trzymała środki na czarną godzinę. Zgodnie z ekonomicznymi zasadami, najlepszy moment, by inwestować, to czas kryzysu, o ile oczywiście samemu ma się wtedy pieniądze. Anglicy w pełni korzystali z bessy panującej na innych rynkach i zasysali do siebie jeszcze więcej talentu. Superliga istnieje, tylko że wprowadzono ją tylnymi drzwiami i dla niepoznaki nazwano Premier League.

KWOTY JAK W DRUGIEJ LIDZE ANGIELSKIEJ

Gdy spojrzeć na pozostałe rynki tworzące tzw. ligi top 5, uderza, do jakiego stopnia zimą niewiele się na nich działo. Najwyższy transfer przeprowadziły kluby francuskie, bo Amin Sarr trafił do Olympique Lyon za jedenaście milionów z SC Heerenveen. Ta kwota nie robiłaby jednak wrażenia nawet w angielskiej drugiej lidze, bo przecież dokładnie tyle samo zapłaciło Burnley, grające na tym szczeblu, za Lyle'a Fostera z KVC Westerlo. Ba, nawet na innych kontynentach przeprowadzano wyższe transakcje. Brazylijskie Flamengo zapłaciło Olympique Marsylia za Gersona piętnaście milionów euro, a do czołowej dwudziestki piątki zimowych transferów załapał się jeszcze wewnętrzny ruch meksykański. Tamtejsze Tigres zapłaciło Santosowi Laguna za Fernando Gorriarana ponad 12 milionów euro, czyli kwotę wyższą niż do ostatniego dnia okna wydał na jednego zawodnika jakikolwiek klub francuski, włoski, niemiecki lub hiszpański. Spore pieniądze potrafiły też jednorazowo wydawać kluby z amerykańskiej MLS.

AKTYWNA FRANCJA

Na bardziej wstrzemięźliwym niż zwykle europejskim rynku niespodziewanie wyróżniali się ci, którzy do tego nie przyzwyczaili. Spośród dziesięciu najwyższych transferów zimy w ligach top 5 z pominięciem Anglii, aż cztery miejsca w rankingu zajmują kluby francuskie. I to bez udziału Paris Saint-Germain. Pomijając przeprowadzkę Sarra do Lyonu, należy tu uwzględnić aktywność Lorient, które na Jeana Victora Makengo z Udinese i Bambę Dienga z Marsylii wydało łącznie siedemnaście milionów euro. Azzedine Ounahi z Angers kosztował Marsylię osiem milionów. W Anglii na taki transfer nikt nie zwróciłby uwagi, bo to ruch na poziomie przeprowadzki Ismaela Kone do drugoligowego Watfordu, ale w Europie wystarcza do szóstego miejsca wśród najdroższych transferów.

W BUNDESLIDZE BEZ ZMIAN

Całkiem nieźle wypadają też kluby niemieckie, które inaczej niż reszta Europy podchodzą do kwestii wydawania pieniędzy i raczej przywiązują większą wagę do prowadzenia zrównoważonej polityki finansowej. Zimowe okno transferowe jest w Bundeslidze tradycyjnie czasem przeprowadzania nagłych, niezbędnych korekt i wypożyczania utalentowanej młodzieży, a nie okresem na dokonywanie hitowych ruchów. Tym razem nie było inaczej. Ale posucha panująca na innych rynkach sprawiła, że transferowe porównanie wypada dla Bundesligi lepiej niż zwykle. Do czołowej dziesiątki najdroższych transferów załapał się Yann Sommer z Bayernu Monachium, Josip Juranović z Unionu Berlin i Julien Duranville z Borussii Dortmund. A to może nie być koniec, bo w ostatnim dniu okna transferowego do Niemiec mogą trafić Joao Cancelo (Bayern) i Isco (Union), co trzeba by uznać za hity transferowe na tamtejsze warunki.

CISI POŁUDNIOWCY

Angielska dominacja na rynku transferowym jest w tym roku wyraźniejsza niż zwykle głównie ze względu na to, jak zachowują się dotknięci problemami finansowymi południowcy. Hiszpanie i Włosi, którzy zwykle aktywnie korzystali z możliwości przeprowadzenia korekt w składzie, tym razem nie robili praktycznie nic. Najwyższym transferem w La Liga do 31 stycznia była przeprowadzka Cesara Montesa z Monterrey do Espanyolu za osiem milionów. We Włoszech najdroższego zakupu dokonało Udinese, kupując Matheusa za sześć milionów. To jednak transfer, który mieści się dopiero w szóstej dziesiątce najdroższych tej zimy na świecie. Mercato w Serie A było wyjątkowo ubogie. Dość powiedzieć, że przeprowadzka Przemysława Wiśniewskiego z Venezii do Spezii była drugim wśród najwyższych transferów.

NOC TRANSFERÓW: GDZIE OGLĄDAĆ?

Jest jednak nadzieja, że transferowe emocje w czołowych ligach europejskich zdoła jeszcze choć trochę uratować ostatni dzień okna transferowego. Wszystkimi transakcjami dokonywanymi na ostatnią chwilę będziemy żyć na antenie CANAL+ SPORT we wtorek (31 stycznia) od godziny 21.00. Krzysztof Marciniak i Jakub Polkowski oraz zaproszeni przez nich goście w programie Noc Transferów będą na bieżąco komentować najważniejsze wydarzenia. Nawet jeśli dyrektorzy sportowi we Włoszech, Francji, Niemczech i w Hiszpanii prześpią także ten ostatni moment na transfery, o emocje w programie, który potrwa do pierwszej w nocy, nie trzeba się obawiać. W końcu w najgorszym wypadku coś specjalnego na pewno przygotują niezawodni Anglicy. Tam transferowa zabawa dopiero się przecież rozkręca.

autor: Michał Trela [CANAL+ SPORT]

Udostępnij