Zatańczy to jeszcze raz?  Łukasz Fabiański nadal może być ważnym punktem West Hamu

Zatańczy to jeszcze raz? Łukasz Fabiański nadal może być ważnym punktem West Hamu

26 May 2023

Łukasz Fabiański jest na dobrej drodze, by w kolejnych rozgrywkach Premier League znów być czołową postacią West Hamu United. Polski bramkarz czuje się dumny z tego, jak się „zestarzał” jako piłkarz.

Kiedy Łukasz Fabiański kończył w kwietniu 38 lat, zapytałem go w magazynie Jej Wysokość Premier League, czy to już czas, by przejść na „tryb imieniny”. Polski bramkarz wyznał, że wręcz przeciwnie. Czuje się dumny z tego, jak się „zestarzał” jako piłkarz. I słusznie. Niedawno stuknęło mu 350 meczów w Premier League. Wciąż jest niekwestionowanym numerem jeden między słupkami West Hamu United. A gdyby nawet jakimś cudem wylądował na ławce rezerwowych, to Młoty tak dobrze radzą sobie w europejskich pucharach, że i tam miałby do odegrania ciekawą rolę. Najprawdopodobniej przedłuży kontrakt z londyńskim klubem o kolejny sezon. Czy to już ostatni?

Muszę przyznać, że nie przynosiłem Fabiańskiemu szczęścia w obecnym sezonie. Kiedy wybrałem się na inaugurację kampanii ligowej, by zobaczyć, jak radzi sobie z Erlingiem Haalandem, doznał urazu i strzały Norwega wpuszczał już Alphonse Areola. Gdy parę miesięcy później odwiedziłem go podczas starcia z Nottingham Forest, WHU co prawda zwyciężył, ale Polak tamten mecz przypłacił poważnym urazem kości policzkowej. Na szczęście bywałem tam rzadko i Fabiański przez większość sezonu mógł spokojnie rozgrywać spotkania.

ŁUKASZ FABIAŃSKI: RÓŻNE STANY EMOCJONALNE

Czas płynie bardzo szybko, co najlepiej widać po tym, jak długo były reprezentant naszego kraju jest już na London Stadium. Gdy w czerwcu 2018 roku osuszył łzy po ckliwym pożegnaniu ze Swansea City, walijskim klubem, który runął w przepaść Championship i do elity dotąd nie powrócił, nowy rozdział dojrzałego bramkarskiego życia rozpoczął w stolicy.

Po latach spędzonych w Arsenalu było to jak powrót na stare śmieci. West Ham zaś miał ambicje, by powstało coś ważnego. Za nadzór nad przedsięwzięciem odpowiadał Manuel Pellegrini. Chilijczyk nigdy nie zbudował jednak potęgi. Z tamtego zaciągu Fabiański okazał się najlepszym transferem, zważywszy na fakt, że kosztował zaledwie 7 milionów funtów.

Łukasz zaznał podczas kariery wielu stanów emocjonalnych. W kadrze, choć często niedoceniany przez kolejnych selekcjonerów, zawsze prezentował dużą klasę i był po prostu gotowy, za co dostał nagrodę, kiedy stał się częścią ciekawej przygody Biało-Czerwonych na Euro 2016. Kiedy gotowość przekształciła się w brak jakiejkolwiek szansy na grę za kadencji Paulo Sousy, bezczelnego blagiera, który z dnia na dzień zostawił drużynę narodową, Fabiański podjął decyzję o zakończeniu reprezentacyjnej kariery.

W Premier League jest od lat cenionym fachowcem. Ale w klubowej przygodzie też przeżywał różne okresy. Walki o miejsce w bramce Arsenalu, tamta historia miała happy end, „Fabian” żegnał się z Kanonierami Pucharem Anglii. W Swansea odnalazł spokój, stabilizację, odbudował formę i grał w bardzo ciekawym zespole. Ale uczucia może mieć mieszane. Właśnie w Walii zaznał jedyny raz smaku spadku z Premier League.

ŁUKASZ FABIAŃSKI W POGONI ZA REKORDEM

Z West Hamem walczył o europejskie puchary, skutecznie, i o utrzymanie, również z powodzeniem.
Ceniony przez Davida Moyesa, który właściwie uważa go już za jednego z członków sztabu szkoleniowego. Grający z rozwagą (tylko jedna czerwona kartka podczas całej kariery w Anglii), ale też wyróżniający się w kwestii bronienia rzutów karnych. Kto wie, czy w następnym sezonie nie pobije rekordu Davida Jamesa (13 obronionych jedenastek) i nie wyprzedzi Thomasa Sorensena (12 zatrzymanych rzutów karnych).

Fabiański negocjuje nową umowę (obecna wygasa z końcem tego sezonu). Jest na dobrej drodze do tego, by w kolejnych rozgrywkach znów być ważną częścią planów klubu. Nie ma w tej chwili powodu, dla którego miałby ustąpić miejsca młodszemu Areoli. Przynajmniej w rozgrywkach ligowych, bo ta hierarchia jest już ustalona. Polak broni w lidze, jego konkurent w pucharach.

WEST HAM: UTRACONY CHARAKTER

Pisząc ten tekst, nie wiem, czy West Ham wygra w Pradze Ligę Konferencji Europy po finale z Fiorentiną. Ale ostateczne zapewnienie sobie pozostania w angielskiej elicie i dotarcie, podobnie jak przed rokiem, na wyżyny europejskich pucharów, dodają Młotom blasku.
Nie ma co się czarować. W Anglii to był bardzo słaby sezon WHU. Pełen obaw niemal do samego końca. Zespół przegrał dużo więcej meczów niż w poprzedniej kampanii. Zupełnie wysiadł wielki atut ekipy Moyesa, czyli skuteczność. Przed rokiem jedna z najwyższych w lidze, teraz jedna z najgorszych. West Ham za rzadko był sobą: charakterną, konkretną drużyną, skoncentrowaną na działaniu.

Główną bronią Młotów były od paru lat dośrodkowania. Wypracowane do perfekcji. Rywale sobie z nimi nie radzili. W dwóch poprzednich sezonach zespół Fabiańskiego zdobył tak aż 30 bramek. Teraz tylko pięć.

WEST HAM POTRZEBUJE ZMIAN

Moyes z każdym słabym wynikiem coraz bardziej porzucał jakiekolwiek znamiona ryzyka. Trzymał się kurczowo tych samych nazwisk. Ale też nie ma West Ham wielkiej głębi składu. Bardzo doświadczona jedenastka, licząca średnio ponad 28 lat (tak naprawdę prawie 29), ostatecznie uratowała Premier League we wschodnim Londynie. Lecz drużyna potrzebuje przewietrzenia, zmian, świeżej krwi. Niektórzy twierdzą również, że innego trenera, z nowoczesną wizją.

Warto pamiętać, że Moyes dostał fundusze na transfery. Klub wydał w letnim okienku aż 179 mln funtów. Znalazł się w tej klasyfikacji na podium za Manchesterem United i Chelsea. Przykłady obu rozrzutnych klubów z Londynu pokazały jednak, że wydawać niekoniecznie znaczy wygrywać.

AUTOR: PRZEMYSŁAW RUDZKI (CANAL+SPORT)

Udostępnij