Ruch i ŁKS mogą w ten weekend przypieczętować spadek do I ligi. Jakie jeszcze wydarzenia mogą przynieść hity 31. kolejki Ekstraklasy?
Na kilka tygodni przed zakończeniem rozgrywek niewiadomych jest już coraz mniej. Od czwartkowego finału Pucharu Polski jest już przesądzone, że czwarte miejsce na pewno nie da w tym sezonie udziału w europejskich pucharach. By się do nich zakwalifikować, trzeba ukończyć ligę na podium. Na razie pożądaną przez kilka klubów pozycję sensacyjnie zajmuje Górnik, który wygrał cztery ostatnie mecze. Nie może się jednak zatrzymywać, bo siódma Pogoń traci do niego tylko trzy punkty. Problem w tym, że punktów bardzo potrzebuje też rywal Górnika. Cracovia zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce, mając tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Szykuje się mecz pod napięciem.
CRACOVIA — GÓRNIK ZABRZE, piątek, 18.00, CANAL+SPORT 3 i CANAL+online
Dla Ruchu Chorzów mecz z Lechem Poznań będzie toczył się o najwyższą stawkę. Jeśli Niebiescy przegrają w piątkowy wieczór na Stadionie Śląskim, już na pewno, niezależnie od wyników innych spotkań, po ledwie rocznej obecności opuszczą Ekstraklasę. Remis przedłuży ich szanse na utrzymanie tylko w przypadku porażek Cracovii i Puszczy. Może się jednak zdarzyć, że nawet zwycięstwo nie wystarczy i gracze Janusza Niedźwiedzia już w ten weekend będą mieli pewność degradacji. Lech zadania im nie ułatwi. Choć nie zachwyca, po raz pierwszy od pierwszych kolejek sezonu wskoczył na pozycję wicelidera i jeszcze może powalczyć o mistrzostwo.
RUCH CHORZÓW — LECH POZNAŃ, piątek, 20.30, CANAL+SPORT 3 i CANAL+online
Na dno tabeli Ekstraklasy, po tygodniowej przerwie, wrócił ŁKS, który ma jeszcze mniejszy margines błędu niż Ruch. Łodzianie unikną przypieczętowania spadku już w ten weekend, tylko jeśli pokonają Śląsk, a Puszcza przegra z Pogonią. Jakakolwiek strata punktów w sobotę będzie oznaczała dla beniaminka degradację. Śląsk też jest jednak na dnie, jeśli chodzi o tabelę za samą rundę wiosenną. Zespół, który zimował jako lider, w 2024 roku zdobył tylko dziesięć punktów i pierwszy raz od miesięcy wypadł poza strefę pucharową. Po upokarzającej porażce z Ruchem przed tygodniem Śląsk potrzebuje rehabilitacji.
ŁÓDZKI KS — ŚLĄSK WROCŁAW, sobota, 15.00, CANAL+SPORT 3 i CANAL+online
Sytuacja w grupie pościgowej jest jasna. Lech Poznań ma najmniejszą stratę do lidera, ale za to regularnie się potyka, przez co nie zmniejsza dystansu do Jagiellonii. W 2024 roku odrobił do niej tylko punkt, co oznacza, że brakuje mu jeszcze czterech. Trzeci Górnik zdobył z kolei wiosną siedem punktów więcej niż lider, ale za to strata wynosi pięć punktów, a de facto sześć, bo białostoczanie mają jeszcze lepszy bilans bezpośrednich spotkań. Biorąc pod uwagę, że w puli pozostało do zdobycia już tylko dwanaście punktów, Jagiellonia może przegrać mistrzostwo Polski tylko sama ze sobą. Zwłaszcza że naprzeciw siebie ma Stal, która mocno spuściła z tonu i nie wygrała już od sześciu spotkań.
STAL MIELEC — JAGIELLONIA BIAŁYSTOK, sobota, 20.00, CANAL+SPORT 3 i CANAL+online
Po wygranej z mistrzem Polski z Częstochowy wydawało się, że zawodnicy Radomiaka nie muszą się już niczego obawiać i mogą spoglądać tylko w górę. Fatalne występy z ŁKS-em, Koroną i Zagłębiem, zakończone trzema porażkami i jedenastoma straconymi bramkami sprawiły jednak, że radomianie znaleźli się w niebezpiecznym położeniu. Ich przewaga nad strefą spadkową wynosi tylko cztery punkty, a forma nie napawa optymizmem. O przełamanie w ten weekend wcale łatwo nie będzie, bo Legia po pierwszym zwycięstwie z trenerem Goncalo Feio jeszcze podłączyła się do gry o puchary. Do podium traci wszak tylko punkt, a do wicelidera ledwie dwa. Strata punktów w meczu przyjaźni nie wchodzi więc dla niej w rachubę.
LEGIA WARSZAWA — RADOMIAK, niedziela, 17.30, CANAL+PREMIUM i CANAL+online
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)