Liga cudzoziemska. Egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie

Liga cudzoziemska. Egzotyczni obcokrajowcy w Ekstraklasie

26 July 2023

Debiut Matthew Guillaumiera w Stali Mielec – pierwszego w historii polskiej ligi piłkarza z Malty – to dobry pretekst, by przypomnieć, jak radzili sobie w Ekstraklasie obcokrajowcy z najdalszych stron świata.

Nie ma dziś w Ekstraklasie klubu, który nie zatrudniałby choćby jednego obcokrajowca. Dominują przedstawiciele Półwyspu Iberyjskiego – Hiszpanie oraz Portugalczycy. Jak zawsze mocno trzymają się Słowacy. W czołówce znajdziemy też Greków, Brazylijczyków oraz Ukraińców, Chorwatów czy Słoweńców. To jednak, co najciekawsze w zestawieniach stranierich, zawsze znajdziemy na dole, wśród pojedynczych przedstawicieli swoich – nierzadko egzotycznych – krajów. Patrząc przez pryzmat ostatnich dekad, część z nich dała się zapamiętać dzięki swoim boiskowym popisom. O innych pozostały jedynie anegdoty.

WIĘCEJ SZUMU NIŻ EFEKTÓW

Pionierzy nigdy nie mają łatwo. Tym bardziej, jeśli na starcie przygody w nowym klubie otrzymują od trenera przydomek „pożeracz pizzy”. Taki los spotkał jedynego w historii Ekstraklasy Chińczyka. Dong Fangzhuo w 2010 roku wystąpił w czterech oficjalnych spotkaniach Legii i na tym jego przygoda na Łazienkowskiej się zakończyła. Fangzhuo miał być wielkim talentem chińskiego futbolu. W 2004 roku kupił go Manchester United. Na Old Trafford jednak, mówiąc oględnie, spełnił jedynie oczekiwania marketingowe związane z podbojem azjatyckiego rynku.

MARKETINGOWY EFEKT

Ekstraklasy nie zawojował też Egy Maulana Vikri. W trakcie trzech lat spędzonych w Lechii Gdańsk (2018-2021), młody Indonezyjczyk rozegrał na ligowych boiskach zaledwie 133 minuty. Kiedy pojawił się w Polsce, wywołał niemałe zainteresowanie. Klubowe konta Lechii w mediach społecznościowych zanotowały znaczący wzrost obserwujących, głównie kibiców z Indonezji. Ci jednak musieli się srogo rozczarować. Tym bardziej że Egy jeszcze w 2017 roku znalazł się na liście 60 największych piłkarskich talentów, przygotowanej przez „Guardiana” – obok m.in. Viniciusa Juniora, Jadona Sancho czy Erlinga Haalanda. Obecnie Indonezyjczyk występuje w rodzimej lidze, gdzie może spotkać Macieja Gajosa, byłego kolegę z Lechii, który tego lata dołączył do Persiji Dżakarta.

OBCOKRAJOWCY W EKSTRAKLASIE: CIEMNA STRONA MIASTA

Aaran Lines zderzył się ze ścianą, a właściwie z niełatwymi realiami życia na Górnym Śląsku na początku XXI wieku. Pomocnik przyleciał do Polski z reprezentacją Nowej Zelandii na mecz towarzyski. Ten odbył się w październiku 2002 roku, cztery dni po kompromitującej porażce Polaków z Łotyszami w eliminacjach EURO 2004. Lines wystąpił w pierwszym składzie i wpadł w oko przedstawicielom kilku ekstraklasowych zespołów. A, że był bez klubu, postanowił spróbować sił w Polsce. Testowały go Zagłębie Lubin oraz Szczakowianka Jaworzno. Ostatecznie podpisał kontrakt z Ruchem Chorzów. Wystąpił w dwunastu meczach Ekstraklasy, ale nie uchronił Niebieskich przed spadkiem. Po latach, w wywiadzie dla bloga „Niebieska Trybuna”, przyznał, że Chorzów był dla niego mocno depresyjnym miejscem: „Wiedziałem, że trafiłem do górniczego regionu, nie spodziewałem się więc lazurowego wybrzeża i raf koralowych, ale rzeczywistość mnie przerosła. Myślę, że był to główny powód mojej słabej gry w Polsce”. [ewentualnie link: ]

ZBYT DOBRA AKLIMATYZACJA

Problemy Steevena Langila wynikały z całkowicie odmiennej sytuacji. Urodzony na Martynice skrzydłowy dołączył do Legii w 2016 roku i miał jej pomóc w awansie do Ligi Mistrzów. Udało się, Langil wystąpił nawet w meczach fazy grupowej Champions League z Borussią i Sportingiem. Ale wkrótce popadł w niełaskę u Jacka Magiery. A to dlatego, że w sieci pojawiły się filmiki i zdjęcia, świadczące o tym, że Langil w Warszawie bawi się aż za dobrze. W pamięci kibiców – zamiast efektownych rajdów piłkarza z Martyniki – pozostały więc impreza z sziszą i alkoholem, a także krótki fortepianowy recital na lotnisku Chopina. Ostateczny bilans Langila w barwach Legii zamknął się w dwunastu meczach na wszystkich frontach i jednym golu.

OBCOKRAJOWCY W EKSTRAKLASIE: HISTORIE PISANE SUKCESAMI

Powyższe losy mogłyby sugerować prawidłowość: „im większa odległość danego kraju od Polski, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że jego przedstawiciel podbije Ekstraklasę”. Nic bardziej mylnego. Luis Henriquez – jedyny w historii ligi Panamczyk – reprezentował barwy Lecha Poznań przez osiem lat, zdobywając po drodze dwa mistrzostwa i Puchar Polski, a także występując z Kolejorzem w Europie. Ponadto świetnie zaaklimatyzował się w Polsce, poznał język, poślubił poznaniankę – i choć po wygaśnięciu umowy z Lechem wyjechał do Panamy, po trzech latach wrócił do Wielkopolski, swojej nowej małej ojczyzny. Grał w Polonii Środa Wielkopolska. A w zeszłym sezonie – mimo czterdziestki na karku – można go jeszcze było oglądać w barwach Szturmu Junikowo.

KULTOWY PREZES

Henriquez przeszedł więc drogę od Ekstraklasy do niższych lig. Z kolei w odwrotnym kierunku przemieszczał się po piłkarskiej mapie Polski Prejuce Nakoulma. Zaczynał od Granicy Lubycza Królewska. Później występował w Hetmanie Zamość, Stali Stalowa Wola, Górniku Łęczna i Widzewie Łódź, by zakotwiczyć na dłużej w Górniku Zabrze. Co prawda miano pierwszego Burkińczyka w Ekstraklasie dzierży Moussa Ouattara (mistrz Polski 2005/06 z Legią), jednak to Nakoulma zabawił w Polsce dłużej (łącznie osiem lat) i dał się poznać z dobrej strony zarówno na boisku, jak i poza nim. Jego kultowy tekst „Będę go zjadł” zna przecież każdy kibic Ekstraklasy. Obecnie „Prezes” jest wziętym biznesmenem. W Burkina Faso handluje przyborami szkolnymi, ma też sklep z okularami, w którym wciela się nawet w rolę modela.

To tylko kilka historii spośród ponad 1,5 tysiąca. Tak wielu piłkarzy z zagranicy przewinęło się przez najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce od momentu jej powstania. Z czego – albo czy w ogóle – zapamiętamy Matthew Guillaumiera? To już zależy od 28-krotnego reprezentanta Malty.

Udostępnij

Oferta

Polska (PL) Poland flag
CANAL+ Polska S.A., al. gen. W. Sikorskiego 9, 02-758 Warszawa, skr. pocztowa nr 8, 02-100, Warszawa NIP 521-00-82-774, REGON: 010175861, wpisana do Rejestru Przedsiębiorców, przez Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy, XIII Wydział Gospodarczy KRS pod nr KRS: 0000469644, kapitał zakładowy: 441.176.000 zł, w całości wpłacony, Nr BDO: 000030685.
© CANAL+ 2024