Nowy sezon Premier League: kto zatrzyma Manchester City?

Nowy sezon Premier League: kto zatrzyma Manchester City?

17 August 2024

Czy nowy sezon Premier League przyniesie wreszcie nowego mistrza Anglii? Manchester City zamierza śrubować własne rekordy.

Zapowiedzi poprzedniego sezonu Premier League wielu dziennikarzy i ekspertów na Wyspach zaczynało od słów: „jeszcze nigdy żaden klub nie zdobył mistrzostwa Anglii cztery razy z rzędu”. I …wykrakali. Bo w połowie maja Manchester City, jako pierwszy w historii, pod wodzą menedżera Pepa Guardioli, zrobił to właśnie po raz czwarty z rzędu. Dziś więc, tuż przed inauguracją sezonu 2024/25, wypada wręcz zapytać, czy „The Cityzens” pójdą za ciosem i pobiją własny rekord, zamieniając „czwórkę” na „piątkę”. Owszem, bukmacherzy wymieniają ich jako faworyta rozgrywek, ale…wcale nie bitego.

NOWY SEZON PREMIER LEAGUE: OBROŃCA TYTUŁU FAWORYTEM

Na razie za obrońcami trofeum amerykańskie tournée, kilka towarzyskich meczów, w których m.in. pokonali Chelsea, a przegrali z Celtikiem i Milanem, oraz derbowa zwycięska batalia, po serii rzutów karnych, o Tarczę Wspólnoty, w której na najwyższe noty zasłużył Norweg, ale nie Erling Haaland, tylko 21-letni skrzydłowy Oscar Bobb. Tylko że najpierw się Norweg wyróżnił, a kilka dni później złamał nogę…

Uczyli się w tym czasie piłkarze Guardioli, jak sobie radzić bez Juliana Alvareza, sprzedanego do Atletico Madryt argentyńskiego mistrza świata, i Kyle’a Walkera, Johna Stonesa, Rodriego oraz Phila Fodena, kończących właśnie urlopy. Do zespołu dołączył za to Savinho z Troyes, brazylijski skrzydłowy, zbierający w ubiegłym sezonie świetne recenzje za grę w Gironie (na wypożyczeniu). Wrócił też z wypożyczenia do Sheffield Utd James McAtee, 21-letni rozgrywający, który również ma papiery na wielkie granie.

Nikt nie ma wątpliwości, że „The Cityzens” znów będą się liczyć w walce o tytuł. Natomiast jak podziała na piłkarzy z Etihad wiadomość (a potem sam werdykt), że prawdopodobnie na początku przyszłego roku zapadnie wyrok w sprawie finansowych nieprawidłowości w Manchesterze City (słynne 115 zarzutów dotyczących sezonów sprzed ery Guardioli), za które klubowi grozi nawet relegacja z Premier Leagu? Tego nie wie nikt.

ARSENAL NAJGROŹNIEJSZYM RYWALEM

W ostatnich dwóch sezonach najbliższy przerwania supremacji MC w lidze był Arsenal. Najpierw zabrakło pięciu punktów, a w maju „Kanonierzy” finiszowali, tracąc do mistrza tylko dwa oczka. Mikel Arteta pracuje w klubie z The Emirates jako menedżer prawie pięć lat. Depcze po piętach Guardioli, swojemu byłemu szefowi, ale wciąż nie może go dopaść. Nie wystarczył do tego stumilionowy transfer Declana Rice’a, więc latem ściągnięto Riccardo Calafioriego z Bolonii, opokę defensywy reprezentacji Włoch. Cóż, kibice spodziewali się raczej transferu klasowego środkowego napastnika, ale… letniego okienka przecież jeszcze nie zamknięto. Spodziewano się też odejścia Jakuba Kiwiora. Polak jednak grał (wchodził na boisko z ławki) w ostatnich dwóch wygranych meczach w Emirates Cup z Bayerem Leverkusen i Olympique Lyon. Czy ma to tylko związek z tym, że nie wyzdrowieli jeszcze Takehiro Tomiyasu i Jurrien Timber? Dowiemy się za kilka tygodni.

MARZENIA NA ANFIELD

Na najniższym stopniu podium kończył ubiegły sezon Liverpool, który — na razie — tylko żegna się z piłkarzami, nikogo nie zatrudniając. Buty na kołku zawiesił Thiago Alcantara. Kontraktu nie przedłużył Joel Matip. A na sprzedaży Fabio Carvalho do Brentfordu zarobiono 27 milionów funtów. Ci zaś, którym marzył się debiut w Premier League w barwach „The Reds” napastnika Mateusza Musiałowskiego muszą obejść się smakiem. Polak zamienił bowiem Liverpool na Omonię Nikozja.

Arnemu Slotowi, nowemu menedżerowi klubu z Anfield, odmówił właśnie Martin Zubimendi, hiszpański defensywny pomocnik z Realu Sociedad. To jednak oznacza, że holenderski szkoleniowiec ma pieniądze na transfery (do wzięcia jest na przykład Adam Wharton z Crystal Palace). A ponieważ podczas amerykańskiego tournee Liverpoool pokonał Arsenal i Manchester Utd, kibice liczą, że „The Reds” będą bić się o mistrzostwo. Warto w tym miejscu jednak przypomnieć, że Juergen Klopp, poprzedni menedżer, na tytuł z Liverpoolem czekał 5 lat.

NOWY SEZON PREMIER LEAGUE: OSŁABIONA ASTON VILLA

Jakie szanse na walkę o mistrzostwo ma Aston Villa, rewelacja ubiegłego sezonu, czwarta siła Premier League? Chyba nie za duże. Jeszcze pod koniec czerwca, bojąc się o to, że złamie zasady zysku i zrównoważonego rozwoju (Profit and Sustainability Rules), klub musiał sprzedać Douglasa Luiza do Juventusu. Wprawdzie zarobił na transferze aż 42 miliony funtów, ale stracił czołowego zawodnika. Niedługo potem Villa Park opuścił skrzydłowy Mousa Diaby, który kosztował 50 mln, a przeniósł się do ligi saudyjskiej.

Brazylijczyka ma zastąpić Belg Amadou Onana z Evertonu. A kto zastąpi Francuza? Może Jadon Philogene, reprezentant angielskiej młodzieżówki, kupiony z Hull za 18 milionów? Na tournée w USA przegrała Aston Villa wszystkie trzy mecze. W ostatnim przed inauguracją Premier League towarzyskim spotkaniu uległa jeszcze Borussii Dortmund. A trzeba pamiętać, że w tym sezonie AV będzie reprezentować Anglię w Champions League. Czy z reprezentantem Polski, Mattym Cashem w składzie? Na transfer prawego obrońcy ma chrapkę Atalanta…

AMBICJE LONDYŃSKICH KLUBÓW

O powrocie do Top Four, a może o czymś więcej, marzą w Tottenhamie, który ubiegły sezon kończył na piątym miejscu. Ange Postecoglou, australijski menedżer i jego piłkarze udowodnili, że istnieje życie bez Harry’ego Kane’a. Lecz znów „Koguty” żadnego z trofeów nie zdobyły. Zaryzykuję jednak opinię, że jeśli napastnik Dominic Solanke, kupiony Bournemouth, za 65 milionów funtów, utrzyma strzelecką formę z ubiegłego sezonu, a zapomni, jak wcześniej zawodził w Chelsea i Liverpoolu, na powrót do Ligi Mistrzów szanse Tottenham ma naprawdę spore.

I kolejny stołeczny klub z wielkimi aspiracjami i takimi samymi pieniędzmi, czyli Chelsea. Owszem, zagrają „The Blues” w Lidze Konferencji. Szóstego miejsca w Premier League w ubiegłym sezonie nikt jednak w okolicach Stamford Bridge nie odebrał jako osiągnięcia. Zresztą bardzo szybko amerykańscy właściciele zwolnili menedżera Mauricio Pochettino. Zatrudnili za niego Włocha Enzo Marescę i – do czego zdążyli już w poprzednich dwóch letnich okienkach transferowych przyzwyczaić – przystąpili do hurtowej wyprzedaży piłkarzy i zakupu ich następców. Na papierze najciekawiej wygląda przeprowadzka portugalskiego skrzydłowego Pedro Neto z Wolverhampton za ponad 50 milionów funtów. Ale kibice czekają na snajpera z prawdziwego zdarzenia, bo bez niego powrót do Top Four wydaje się „mission impossible”. Cole Palmer, który właśnie przedłużył kontrakt do 2033 r., sam tam przecież Chelsea nie wprowadzi.

NEWCASTLE WZMACNIA OBRONĘ

W Newcastle pozostał menedżer Eddie Howe, znajdujący się w gronie kandydatów do objęcia posady selekcjonera reprezentacji Anglii. W ubiegłym sezonie jego zespół nie poradził sobie z łączeniem występów w Premier League i Champions League. Za to w tym czasie drużyna zdążyła okrzepnąć. Wygląda na to, że w letnim oknie transferowym Newcastle zależy głównie na wzmocnieniu defensywy. O ile Lloyd Kelly, ściągnięty z Bournemouth lewy obrońca (może grać także na środku), raczej tylko uzupełni kadrę „Srok”, o tyle Marc Guehi, reprezentant Anglii – jeśli Newcastle ostatecznie dobije targu z Crystal Palace — mógłby być czołową postacią całego zespołu. A wtedy powrót piłkarzy Howe’a do europejskich pucharów byłby realny.

Do tych pucharów, dosłownie rzutem na taśmę, zakwalifikował się — dzięki zdobyciu FA Cup — Manchester United, który w lidze zajął dopiero 8. miejsce. Wydaje się więc, że niżej „Czerwone Diabły” w nadchodzącym sezonie wylądować już nie mogą. Natomiast awans w tabeli, nawet znaczny, po dokonaniu kilku solidnych transferów, wydaje się bardzo prawdopodobny. Mają o to zadbać ten sam holenderski menedżer Erik ten Hag i nowi piłkarze: obrońcy – Leny Yoro z Lille, Matthijs de Ligt z Ajaksu, Noussair Mazraoui z Bayernu i napastnik Joshua Zirkzee z Bolonii.

WZMOCNIONE MŁOTY

Wymienianie najpoważniejszych kandydatów do walki o Top Four, czyli awans do Champions League, chciałem zakończyć na „Czerwonych Diabłach”. ale gdy przypomniałem sobie o transferach, jakich latem dokonał Tim Steidten, dyrektor sportowy West Hamu, by wzmocnić stołeczne „Młoty”, musiałem grono bijących się o czołową „czwórkę” powiększyć jeszcze o zespół prowadzony przez menedżera Julena Lopeteguiego. Ośmiu nowych ludzi i każdy z aspiracjami do gry w podstawowym składzie. Od Guido Rodrigueza, argentyńskiego mistrza świata z Betisu, po Niclasa Fullkruga, niemieckiego supersnajpera z Borussi Dortmund. Rywalizację wśród bramkarzy zaostrzy transfer Wesa Foderinghama z Sheffield Utd, ale 39-letni Łukasz Fabiański na pewno tanio skóry nie sprzeda.

Na koniec beniaminkowie, czyli Ipswich, Southampton (z Janem Bednarkiem i Mateuszem Lisem) oraz Leicester (z Jakubem Stolarczykiem). Cały tercet świadomy tego, że w ubiegłym sezonie z Premier League do Championship spadły wszystkie trzy drużyny, które rok wcześniej do niej awansowały. Nie w głowie im pewnie batalia o zaszczyty w postaci rywalizacji o europejskie puchary. Raczej skoncentrują się na walce o utrzymanie. Chociaż — gwoli formalności — warto przypomnieć, że Ipswich jedyne mistrzostwo Anglii, w 1962 r., pod wodzą Alfa Ramseya, zdobyło jako… beniaminek.

AUTOR: RAFAŁ NAHORNY (CANAL+SPORT)

Udostępnij

Oferta

Polska (PL) Poland flag
CANAL+ Polska S.A., al. gen. W. Sikorskiego 9, 02-758 Warszawa, skr. pocztowa nr 8, 02-100, Warszawa NIP 521-00-82-774, REGON: 010175861, wpisana do Rejestru Przedsiębiorców, przez Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy, XIII Wydział Gospodarczy KRS pod nr KRS: 0000469644, kapitał zakładowy: 441.176.000 zł, w całości wpłacony, Nr BDO: 000030685.
© CANAL+ 2024