„Jeśli twoja dziewczyna ogląda „The Last of Us” i „Mandaloriana”, to znaczy, że nie jest już twoją dziewczyną. Jest dziewczyną Pedro Pascala”. Tak głosi internetowy mem. Jeden z wielu poświęconych aktorowi, na jakie można ostatnio trafić. Memy te nie są złośliwe, stanowią hołd złożony odtwórcy głównych ról we wspomnianych serialach. Hołd dla jego urody i ekspresji, sugestywnej zarówno w monetach radości, jak i paniki. Dla ikonicznego potencjału jego ekranowych kreacji. Memiczne wzmożenie jest oznaką, że kariera Pedro Pascala weszła właśnie na nowy poziom. Od kiedy zagrał w czwartym sezonie „Gry o tron”, w którym przypadła mu jedna z najbardziej wstrząsających scen serialu, jest z roku na rok coraz silniej obecny w zbiorowej świadomości. Wraz z tegoroczną premierą „The Last of Us” awansował do grona najjaśniejszych gwiazd.
Przyszedł na świat 1975 roku w Chile, lecz kilka miesięcy po narodzinach rodzice przeprowadzili się razem z nim do Danii; powodem tego była trudna sytuacja w kraju, znajdującym się pod dyktaturą Augusto Pinocheta. Później osiedli w Stanach Zjednoczonych, gdzie przyszły gwiazdor dorastał , kształcił się i stawiał pierwsze kroki w aktorskim zawodzie. Początkowo występował pod nazwiskiem ojca, Balmaceda, ale potem przyjął panieńskie nazwisko matki. Była to reakcja na jej samobójczą śmierć, a zarazem pragmatyczne posunięcie – „Pascal” sprawiało Amerykanom mniej problemów w wymowie. Po przełomowym występie w „Grze o tron” wystąpił m.in. w „Bez litości 2” oraz „Wonder Woman 1984”. Swoistym powrotem do południowoamerykańskich korzeni było dla niego przyjęcie funkcji narratora w serialu dokumentalnym „Patagonia. Życie na krawędzi świata”.
„Jestem fanem tego filmowego uniwersum, w którym Pedro Pascal po prostu się przechadza, zbierając przypadkowe sieroty, jakby były Pokémonami”. Tak głosi inny mem. Znajduje się na nim fotomontaż, na którym Pedro Pascal jedzie na koniu, wioząc z tyłu młodą Ellie z „The Last of Us”, zaś z przodu młodego Grogu z „Mandaloriana”. W obu serialach, jednym reprezentującym postapokaliptyczną fantastykę, zaś drugim utrzymanym w konwencji space opery, Pascal wciela się w postacie opiekunów. W zamieszczonym na stronie The Ringer felietonie Miles Surrey pisze, że aktor najlepiej sprawdza się w duetach. Dowodem na to jest także komedia „Nieznośny ciężar wielkiego talentu”, w którym gra on nie ojcowską figurę, tylko postać fana i przyjaciela. Ekran dzieli z Nicolasem Cage’em, występującym w roli samego siebie. Emocjonalna, rozczulająca kreacja Pascala stanowi przeciwwagę dla zblazowanej, autoironicznej kreacji Cage’a. I chociaż film należy do tego drugiego, to Pascal pokazuje w nim, że jest doborowym kompanem.