Największy sukces w historii odniosła Aston Villa, ogrywając Bayern. Po latach znów oba zespoły spotkają się w Lidze Mistrzów.
Aston Villa kontra Bayern Monachium w drugiej kolejce Ligi Mistrzów w okamgnieniu przenosi fanów obu drużyn do sezonu 1981/82. Chętniej oczywiście spoglądają na karty historii sprzed 42 lat kibice The Villans. Ich ukochana drużyna jako mistrz Anglii ruszyła wówczas na podbój Europy. W wielkim finale piłkarze AV trafili na Bawarczyków. W składzie Bayernu grały takie gwiazdy jak Karl-Heinz Rummenigge, Dieter Hoeness, Paul Breitner i Klaus Augenthaler. Klub z Birmingham przeżył cudowny wieczór w Rotterdamie i zwyciężył po golu Petera Withe’a 1:0. To był największy sukces w historii Aston Villi, która jest aktualnie jednym z sześciu angielskich klubów, mogących pochwalić się triumfem w rozgrywkach Pucharu Europy i Ligi Mistrzów.
Aston Villi nie zatrzymała w drodze do spektakularnego sukcesu kontuzja bramkarza Jimmy’ego Rimmera, który z urazem odcinka szyjnego kręgosłupa musiał opuścić boisko już w 10. minucie finału. Zastąpił go Nigel Spink, dla którego był to dopiero drugi występ w barwach The Villans. Spink i pozostali podopieczni Tony’ego Bartona dzielnie bronili się przed natarciami Bayernu. Przetrwali, zdobyli złotego gola, wznieśli wymarzony puchar. Na ten piękny wyrywek historii klubu z Midlands, spoglądał z boku Ron Saunders, były menedżer Aston Villi, zwolniony z klubu w lutym 1982 roku. Saunders poprowadził Villę do mistrzostwa i wprowadził do ćwierćfinału Pucharu Europy. Posprzeczał się jednak z zarządem o wysokość nowego kontraktu i stracił pracę. Zastąpił go jego asystent Tony Barton i w 25. meczu w roli menedżera osiągnął życiowy sukces.
Przed nami druga seria nowego formatu Ligi Mistrzów. W niej hit na Villa Park, tak zgrabnie nawiązujący do historii z 1982 roku, choć wiemy, jak różnie przez kolejne cztery dekady układały się piłkarskie losy Aston Villa i Bayernu. To będzie bardzo ważny dzień dla klubu z Birmingham. Na pewno też okazja do pożegnania z honorami jednego z bohaterów tamtego finału, a wcześniej mistrzowskiego sezonu – Gary’ego Shawa, który zmarł w połowie września w wieku 63 lat.
Aston Villa, czwarta siła minionego sezonu Premier League, mocno weszła w nowe rozgrywki. Jedna porażka w pięciu meczach, cztery zwycięstwa, efektowna wygrana 3:0 w Bernie na inaugurację Ligi Mistrzów są tego dobitnym potwierdzeniem. Unai Emery przeobraził Aston Villę w zawrotnym tempie z zespołu z wahaniami formy, w powtarzalny mechanizm, w którym rzadko coś się zacina. A najrzadziej mental piłkarzy. Emery przekonał szatnię jako zbiór zawodników, których dostał po Stevenie Gerrardzie, że jest w nich wystarczająco dużo siły, piłkarskiej jakości i energii, żeby odnosić sukcesy.
Hiszpan przebudował strukturę nie tylko sztabu, lecz także pionu sportowego. Wystarczy wymienić Monchiego, jednego z najskuteczniejszych dyrektorów w piłce nożnej w Europie. Emery wpłynął przede wszystkim na zmianę nawyków piłkarzy podczas każdego dnia treningowego. Zmienił etos pracy. Zbudował na Villa Park twierdzę, bo tam jego drużyna jest niełatwa do pobicia. Praca Emery’ego została doceniona. Ba, jej efekty przerosły najśmielsze oczekiwania. W maju Bask podpisał kontrakt do 2029 roku. Fani Aston Villi poszli za Emerym. Gołym okiem widać gigantyczny postęp z niewieloma korektami w składzie (choć w tym letnim okienku klub z Villa Park zaszalał z kasą!). A to znak, że hiszpański menedżer miał na transformację organizacyjną i sportową bezcenny wpływ.
Wygrana w Bernie z Young Boys pokazuje, w którym rejonie boiska The Villans są naprawdę mocni. Na liście strzelców nazwiska Youriego Tielemansa, Amadou Onany i Jacoba Ramsey’a, czyli zawodników środka pola, bo Ramsey bardzo często ucieka ze skrzydła do rozegrania piłki w pasie pola karnego. Ale na sukces pracuje cały zespół z dwoma świetnymi napastnikami. Ollie Watkins i Jhon Duran rzadko w tym sezonie grają ramię w ramię, bo Emery najchętniej ustawia zespół w systemie 1-4-2-3-1, ale można na nich liczyć.
Stabilizacja w obronie. Gra od tyłu – w rywalizacji w EPL z Evertonem Villa miała aż 73% posiadania piłki. Do tego pressing na połowie rywala i bardzo aktywne skrzydła. A na nich ostatnio pracowity John McGinn z Jacobem Ramsey’em. Obaj chętnie schodzą do środka i otwierają boczne korytarze na dynamiczne ataki Lucasa Digne’a lewą flanką. Aston Villa jest trudna do odczytania, bo nie zawsze chce mieć piłkę i dyktować warunki. Umie dostosować się do rywala. Dlatego meczu z Bayernem raczej będzie żyła z piłek odzyskanych, niż narzuci swój styl i przejmie posiadanie. Tym bardziej po szalonych wygranych zespołu Vincenta Kompany’ego w trzech meczach przed rywalizacją z Bayerem (1:1) z 20 zdobytymi bramkami.
Aston Villa ma bardzo mocne, wręcz fundamentalne punkty. Emiliano Martinez w bramce. Ezri Konsa, odrestaurowany przez Emery’ego w obronie, najczęściej ustawiany w środku, ale z Wolves wystąpił na prawej obronie. Duet stoperów stworzyli wtedy Pau Torres z Diego Carlosem. Takie ustawienie jeszcze bardziej akcentuje rolę Lucasa Digne’a, lewego skrajnego obrońcy w atakowaniu. W pomocy Amadou Onana kupiony z Evertonu za ok. 50 mln funtów w miejsce Douglasa Luiza. Uważam, że to zmiana nawet na lepsze w dłuższej perspektywie. Brazylijczyk, choć świetny technicznie, skuteczny przy stałych fragmentach gry, miewał kontuzje, wahania formy, także emocjonalne. Trzeba było na niego intensywniej pracować w środku pola i to był odpowiedni czas na zmianę otoczenia. Zwłaszcza że sam Luiz miał coraz większe oczekiwania. A Onana to wieloletnia inwestycja i potrafi strzelać gole!
Niekwestionowanym liderem drugiej linii jest kapitan John McGinn. A z przodu Ollie Watkins i Jhon Duran, którzy strzelili 7 z dziesięciu goli AV w tym sezonie Premier League w pierwszych pięciu kolejkach. Obaj szukają szans głównie w polu karnym, wiążą uwagę obrońców, są bardzo aktywni przy dośrodkowaniach i w szybkich atakach. Nie jest tajemnicą, że siłą Aston Villi jest zaangażowanie i praca całego zespołu. To idealne odwzorowanie oczekiwań oraz metodycznej pracy Unaia Emery’ego. Tylko czy to wystarczy na Bayern? Zapraszamy już w środę na Villa Park. Mecz z wielką historią w tle.
AUTOR: MARCIN ROSŁOŃ (CANAL+SPORT)