Iga Świątek, awansując na fotel liderki rankingu, wygrywając osiem turniejów, w tym dwa wielkoszlemowe, stała się ikoną światowych rozgrywek. Kobiecy tenis potrzebuje tego rodzaju nowych liderek.
Polscy kibice mają ogromne powody do radości, a w kraju trwa zjawisko, które można nazwać istną „Igomanią”. W tym samym momencie władze WTA zastanawiają się, co zrobić, aby wykreować w kobiecym tenisie nowe liderki. Niestabilność zawodniczek TOP 10 światowego rankingu sprawia, że okres wymiany pokoleniowej jest dla organizacji bardzo trudny.
Kiedy porównamy pierwszą dziesiątkę rankingu WTA sprzed pięciu lat z obecną klasyfikacją, zobaczymy tylko dwa powtarzające się nazwiska: Simona Halep i Caroline Garcia. Obie nie należą do młodych zawodniczek. Trudno wyobrazić sobie, aby w tourze zagrały więcej niż pięć następnych sezonów. O ile Rumunka od lat funkcjonuje w czołówce rankingu, o tyle w przypadku Francuzki nie możemy mówić o żadnej regularności, bo akurat rok 2017 był jej najlepszym w karierze. Później było już tylko gorzej. Odrodzenie nadeszło w tym sezonie, ale czy Garcia będzie liczącą się postacią w kolejnych latach? Można mieć wątpliwości.
Wraz z zakończeniem kariery Sereny Williams dobiegła końca pewna tenisowa epoka. Czas kojarzony, obok amerykańskich sióstr, głównie z nazwiskami Sharapova, Radwańska, Azarenka, Kvitova, Kerber, Wozniacki. Wydawało się, że przedstawicielkami nowej ery będą Garbine Muguruza, Madison Keys, Jelena Ostapenko, Naomi Osaka czy… Ashleigh Barty. Australijka nie zawiodła, ale w bardzo młodym wieku zakończyła karierę, pozbawiając tym samym WTA czegoś, co mogło stać się wyznacznikiem kobiecego tenisa na kolejne lata: rywalizacji Barty – Świątek. Pozostałe zawodniczki nie potrafią utrzymać stabilnej formy przez dłuższy czas. Jedynym stałym „elementem” całej, mocno rozchwianej, układanki jest Iga.
Steve Simon, CEO WTA, siedzący na trybunach Dickies Arena w Fort Worth nie miał zbyt tęgiej miny. Sen z powiek spędzała mu bardzo słaba frekwencja podczas najważniejszego dla całych rozgrywek turnieju w sezonie. Kompletnie nietrafiony wybór miejsca to jedno, ale przyczyn braku zainteresowania imprezą było dużo więcej. W Teksasie aż połowa zawodniczek debiutowała w WTA Finals: Jabeur, Pegula, Kasatkina i Gauff. Ich globalna rozpoznawalność wśród kibiców sportu (wyłączając bardzo zaangażowanych fanów dyscypliny) jest nieporównywalna nie tylko z wcześniejszymi gwiazdami, ale również z nadal aktywnymi zawodniczkami przeżywającymi swoje problemy, jak choćby Naomi Osaka czy Garbine Muguruza. Przykład Hiszpanki najlepiej obrazuje nieregularność czołowych tenisistek. Rok temu wygrywała WTA Finals, w tym sezonie uplasowała się na… 49. pozycji w rankingu RACE.
Jedyną tenisistką poniżej 20. roku życia, która awansowała do WTA Finals była Coco Gauff. 18-latka już od trzech sezonów występuje na największych tenisowych arenach i z pewnością w przyszłości to się nie zmieni. W jej grze jest dużo elementów do poprawy. W ostatnim czasie zawodzi przede wszystkim forehand, ale drzemie w niej ogromny potencjał. Kto z młodego pokolenia poza Amerykanką może w najbliższym czasie dołączyć do czołówki? Warto śledzić rozwój Czeszek. 17-letnia Linda Fruhvirtova jest już 78. rakietą świata i wygrała w tym sezonie swój pierwszy turniej WTA (szkoda, że akurat po zwycięstwie w finale z Magdą Linette), a jej 24 miesiące młodsza siostra robi furorę w turniejach ITF. Brenda urodziła się w 2007 roku i już w tym momencie puka do TOP 100 rankingu.
Pierwsze kroki w profesjonalnym tenisie stawia też Victoria Jimenez Kasintseva, mistrzyni juniorskiego Australian Open 2020. Polscy kibice doskonale pamiętają finał tego turnieju, reprezentantka Andory pokonała bowiem wówczas Weronikę Baszak 5:7, 6:2, 6:2. 17-latka w tym roku jako pierwsza obywatelka swojego kraju wygrała mecz w drabince głównej imprezy WTA. W Seulu pokonała Chloe Paquet oraz Rebekę Marino, aby ostatecznie w ćwierćfinale przegrać z Jeleną Ostapenko. Trzy lata starszą od wyżej wymienionych zawodniczek jest Alycia Parks, która świetnie zaprezentowała się w tym roku w Ostrawie. Pokonała Karolinę Pliskovą i Marię Sakkari, tenisistki z samego światowego topu. Amerykanka potrafi świetnie serwować i rozwijać duże prędkości w grze z głębi kortu. Należy ją bacznie obserwować.
8 wygranych turniejów, 67 wygranych meczów, 11 085 punktów. Od 2010 roku tylko Serena Williams i Victoria Azarenka zwyciężyło w większej liczbie spotkań w jednym roku. Jedynie Amerykanka zdobyła więcej „oczek” – 13 615. Iga Świątek jest obecnie bezdyskusyjnie najlepszą tenisistką świata. Drugą w rankingu Ons Jabeur wyprzedza o 6030 punktów. Samotne panowanie nie wpływa jednak dobrze ani na rozwój Polki, ani na cały cykl WTA. W CANAL+, podczas transmisji turniejów WTA, w najbliższych latach będziemy poszukiwać nowych liderek. Już od stycznia.
autor: Maciej Zaręba [CANAL+]