Na mundial jechali po spadku z Dywizji A Ligi Narodów i z serią sześciu spotkań bez zwycięstwa. Po bardzo udanej fazie grupowej Anglicy znów marzą jednak o powtórzeniu sukcesu sprzed ponad pół wieku.
W czerwcu przegrała dwa mecze z Węgrami, w tym na Wembley aż 0:4. We wrześniu uległa Włochom 0:1 i spadła do Dywizji B w Lidze Narodów. A do Kataru pojechała po serii sześciu spotkań bez zwycięstwa! Ale już w listopadzie reprezentacja Anglii pokonała Iran 6:2, bezbramkowo zremisowała z USA i wygrała 3:0 z Walią, co skutkowało awansem do 1/8 finału mundialu. Wprawdzie do ostatecznych rozstrzygnięć turnieju wciąż daleko, ale w Anglii już zadają sobie pytanie — czy w grudniu piłkarze selekcjonera Garetha Southgate’a mogą zostać mistrzami świata?
Oglądaj mecz Anglia - Senegal w CANAL+ online
Na drugi w historii tytuł czekają Anglicy od ponad pół wieku. Zwykle wymieniani w gronie wielkich faworytów turnieju, od 1966 r. nigdy nie potrafili zdobyć złotego medalu. A to wbił im gola ręką Diego Maradona, a to sami nie potrafili zdobywać bramek w konkursach rzutów karnych, no zawsze czegoś brakowało. A na mundiale w 1974, 1978 i 1994 r. nawet nie dojechali, bo nie przebrnęli eliminacji. Gdy sześć lat temu – w trybie awaryjnym -- posadę selekcjonera powierzono Southgate’owi, mało kto wierzył, że drużyna wytrwa z nim aż tak długo, ale czwarte miejsce Anglików w finałach MŚ w Rosji i druga lokata w Euro 2020 uzasadniały przedłużenie kontraktu ze szkoleniowcem, a kibicom z Wysp pozwalają dziś na snucie marzeń o podboju Kataru.
Nikt, rzecz jasna, jeszcze nie śmie porównywać piłkarzy Southgate’a do legendarnych podopiecznych trenera Alfa Ramseya z 1966 r. Przecież Jordanowi Pickfordowi bardzo daleko do klasy Gordona Banksa, a Harry’emu Maguire’owi jeszcze dalej do Bobby’ego Moore’a. Odpowiednika zaś Bobby’ego Charltona wśród angielskich zawodników w grających obecnie w kadrze nawet trudno znaleźć. A czy napastnik Harry Kane przypomina Geoffa Hursta, który na Wembley, w pamiętnym finale z RFN, popisał się hattrickiem? Oczywiście szukanie podobieństw pomiędzy piłkarzami tych dwóch reprezentacji jest przedsięwzięciem wręcz karkołomnym, choćby ze względu na zmiany, jakie zaszły w futbolu na przestrzeni ostatniego półwiecza. Ale gdyby w niedzielę Anglii udało się pokonać Senegal, a ćwierćfinale zdjąć kolejny skalp, to takie zestawienia mogą się w brytyjskich mediach zacząć pojawiać.
Typowanie kolejnych zwycięstw Anglików na turnieju w Katarze jest jednak czynnością obarczoną dużym ryzykiem. Niby bowiem wygrane z Iranem i Walią były przekonujące, ale też rywale niespecjalnie utrudniali piłkarzom Southgate’a strzelanie goli. Zwłaszcza na inaugurację turnieju Wyspiarze wyglądali tak, jakby góry mogli przenosić. Z kolei remis z Amerykanami ostudził wcześniejszy entuzjazm, zasiał w sercach kibiców niepokój, bo to Kowboje pozostawili po sobie lepsze wrażenie i gdyby zaatakowali przeciwnika jeszcze śmielej, to nastroje na Wyspach byłyby dziś zgoła inne…
W fazie grupowej oglądaliśmy w akcji aż 20 angielskich piłkarzy. Zaimponowali zwłaszcza skrzydłowi – Bukayo Saka i Raheem Sterling w meczu z Iranem, a w „Bitwie o Wielką Brytanię” szaleli przy liniach bocznych, ale także pod walijską bramką, Marcus Rashford i faworyt kibiców – Phil Foden. Jak sobie poradzi selekcjoner z tymi kłopotami bogactwa na obu flankach? Wszak piąty skrzydłowy, Jack Grealish, też już jednego gola strzelił i grzać ławy ochoty już nie ma. No a wszystkich pięciu piłkarzy w podstawowym składzie selekcjoner przecież nie umieści.
Mają za to eksperci problem z oceną gry Kane’a. Bo z jednej strony od króla strzelców poprzedniego mundialu wymaga się goli i z nich powinno się go rozliczać, z drugiej zaś trzy asysty to dorobek, którego nie sposób nie docenić. Skoro więc drużyna strzela gole (nigdy tylu bramek w fazie grupowej MŚ nie zdobyła) wygrywa i awansuje, a piłka nożna jest sportem zespołowym, to zbyt surowo recenzować występów napastnika Tottenhamu chyba nie można.
W drugiej linii ma Southgate dwóch pewniaków. Jude Bellingham i Declan Rice mogą grać obok siebie, może też pomocnik Borussii Dortmund operować nieco wyżej od partnera. W zależności od potrzeb selekcjoner uzupełnia skład tej formacji Masonem Mountem (gdy trzeba atakować) lub Jordanem Hendersonem (gdy wskazana jest większa ostrożność i uszczelnienie defensywy). Na razie pomoc daje radę, ale też prawdziwe wyzwania dopiero przed nią.
I wreszcie ci, którzy w zakresie obowiązków mają przede wszystkim obronę dostępu do własnej bramki. Jeden z najniższych bramkarzy na mundialu, Jordan Pickford, spisuje się na razie bez zarzutu, bo choć z Iranem straciła Anglia dwa gole, to żaden z nich nie obciąża jego konta. Mało tego, interwencja po strzale Sardara Azmouna w końcówce spotkania znamionowała naprawdę wysoką klasę golkipera Evertonu.
Od początku turnieju gra Anglia czwórką w obronie. Ten, co do którego było najwięcej obaw, czyli Maguire, nie tylko wystrzega się błędów, ale też nie stroni od uczestnictwa w akcjach zaczepnych. Zresztą w razie czego może liczyć na asekurację ze strony Johna Stonesa. Również boki obrony — nawet jeśli spodziewaliśmy się po Kieranie Trippierze czy Luke’u Shaw większej przebojowości w ataku na bramkę przeciwnika — też prezentują się solidnie.
Do niedzielnego meczu 1/8 finału przystąpi Anglia w roli faworyta. Z reprezentacją Senegalu nigdy się nie mierzyła, ale w finałach MŚ z zespołem z Afryki jeszcze nigdy nie przegrała, choć Maroko, Nigeria i Algieria potrafiły z Wyspiarzami zremisować. Jednak za bezsprzecznie najbardziej emocjonującą batalię angielsko-afrykańską uważa się mecz z Kamerunem w 1990 r., gdy piłkarze selekcjonera Bobby’ego Robsona jeszcze w 83 min. przegrywali 1:2 i dopiero dublet Gary’ego Linekera uchronił ich przed odpadnięciem z Italia’90. Może w niedzielę takim Linekerem będzie dla Anglików właśnie Harry Kane?
autor: Rafał Nahorny [CANAL+]