W Poznaniu chcą wygrywać, przy okazji promując młodzież. W Częstochowie liczą się przede wszystkim wyniki. Mecz mistrza i wicemistrza Polski to także starcie dwóch różnych sposobów budowania klubu.
24 kwietnia 2019 roku, na cztery kolejki przed zakończeniem sezonu, Raków zapewnia sobie awans do Ekstraklasy. Wraca do niej po 21 latach. Ciąg dalszy znamy, dziś drużyna z Częstochowy jest postrzegana jako główny faworyt do zdobycia mistrzostwa Polski. Kto by w to uwierzył trzy lata temu? Być może tylko właściciel klubu Marek Świerczewski.
24 kwietnia 2019 roku Lech pokonuje Legię 1-0. To była chyba jedyna pozytywna rzecz, która spotyka kibiców „Kolejorza” tamtej wiosny. Sezon 2018/19 Lech kończy na 8. miejscu w tabeli. To jeden z dwóch najgorszych ligowych sezonów tego klubu w ostatnich 10 latach. Klubu, który regularnie rozgrywki ligowe kończy na podium.
Dziś możemy już spokojnie powiedzieć, że pod względem czysto sportowym obie drużyny należą do ścisłej czołówki naszej ligi. Ich bezpośrednie starcie, które będzie można oglądać w niedzielę od 17.30 w CANAL+Premium, zapowiada się na hit całej rundy jesiennej w Ekstraklasie.
Ostatnie rozgrywki zakończyły się triumfem klubu z Poznania, a ekipa z Częstochowy deptała Lechitom po piętach. Co ciekawe w dwóch poprzednich sezonach obie ekipy spotykały się na różnych frontach aż siedmiokrotnie, Raków wygrał pięć z tych konfrontacji, Lech – ani jednej! Najważniejsza była oczywiście potyczka w ostatnim finale Pucharu Polski wygrana przez częstochowian w obecności swoich kibiców i przy pustej trybunie przeznaczonej dla fanów Lecha, którzy postanowili nie wchodzić na obiekt, skoro nie mogli wnieść swoich flag.
Oba kluby sporo dzieli. Wielkość miasta, presja lokalnej społeczności, baza kibiców, zdobyte trofea, infrastruktura… Podstawowa różnica jest jednak taka, że Lech chce „produkować” piłkarzy, dobrze na nich zarabiać i łączyć to ze zdobywaniem trofeów. To pierwsze robi w ostatniej dekadzie najlepiej w Polsce, żaden polski klub nie zarobił tyle pieniędzy na sprzedaży młodych Polaków, ile „Kolejorz”. Gorzej z tym drugim. Lech zdobył latem pierwsze mistrzostwo Polski od siedmiu lat, a na krajowy puchar czeka od 2009 roku.
zobacz mecze Lecha Poznań w PKO BP Ekstraklasie
Właścicielowi Rakowa idee Coubertinowskie są obce. Dla niego i jego trenera Marka Papszuna w tym sezonie liczy się tylko najwyższe miejsce na podium. A młodzież, szkolenie, młodzieżowcy? Kto by się takimi drobiazgami interesował? Zresztą, gdzie ich szkolić, skoro klub ma dwa boiska na krzyż, a swój stadion same władze Rakowa wolą nazywać „obiektem piłkarskim”, klubowa akademia zaś dopiero raczkuje. Zespół Rakowa wyprzedza zaplecze klubu o lata świetlne
Jak udało się ów zespół zbudować? Zamożny, zdeterminowany właściciel, działający z precyzyjnie przemyślanym planem, oraz odpowiedni dobierający ludzi, w tym przede wszystkim trenera. Marek Papszun z Rakowem związany jest od kwietnia 2016 roku. Drużynę Lecha prowadzili w tym czasie Jan Urban, Nenad Bjelica, tymczasowy tercet Ulatowski, Rząsa, Araszkiewicz, Ivan Djurjević, Adam Nawałka, Dariusz Żuraw, tymczasowy duet Janusz Góra – Dariusz Dudka, Maciej Skorża i John van den Brom. Słowo stabilizacja nie istnieje w słowniku zarządzających Lechem, pod tym względem to zaprzeczenie Rakowa i kopia Legii…
zobacz mecze Rakowa Częstochowa w PKO BP Ekstraklasie
Oczywiście w Rakowie również popełniano błędy. Pierwsze okno transferowe po awansie było fatalne. Nouvier, Azemović, Babenko, Luković… Kto o nich jeszcze pamięta? Strzałem w „10” było sprowadzenie z rezerw Zagłębia Kamila Piątkowskiego, który pozostaje jedynym zawodnikiem, na którym Raków zarobił poważne pieniądze. Dlatego do klubu trafił Paweł Tomczyk. Były podopieczny Marka Papszuna w Legionovii został najpierw kierownikiem działu skautingu, a potem dyrektorem sportowym. Był to wybór bardzo nieoczywisty, ale to za jego kadencji do klubu trafili za darmo, lub za niewielkie pieniądze m.in. Fran Tudor, Ivi Lopez, Ben Lederman, Giannis Papanikolaou, Zoran Arsenić czy Vladan Kovacević, czyli dzisiejszy kręgosłup zespołu.
Dla Michała Świerczewskiego to było mało. Podziękował Tomczykowi za współpracę i ściągnął z Warty Roberta Grafa. Równocześnie zwiększył środki na transfery, co niekoniecznie przełożyło się na ściągnięcie lepszych zawodników. Od awansu do Ekstraklasy Raków wydał na transfery, według portalu Transfermarkt.pl, niespełna 5 mln euro, w tym aż 2,8 w dwóch tegorocznych oknach transferowych, za które odpowiadał już Graf. Ponad połowę tegorocznej kwoty pochłonęło pozyskanie rumuńskiego duetu Sorescu – Racovitan, z którego ten drugi okazuje się nieprzydatny. Większe pieniądze nie zawsze oznaczają lepszych piłkarzy, bo zabawa w transfery to wciąż gra naznaczona ogromnym ryzykiem, w której błędów nie brakuje.
Fani Lecha od zawsze narzekają na skąpstwo właściciela, w analogicznym okresie (od 2019 roku) Lech wydał na nowych piłkarzy blisko 3 mln euro więcej, ale to Raków miał w tym czasie lepsze wyniki w lidze, chociaż oczywiście nie zdobył mistrzostwa. Od awansu do Ekstraklasy zdobył w sumie najwięcej punktów ze wszystkich zespołów w lidze, przy czym drużyna Papszuna zmieniła się w tym czasie nie do poznania. Z zawodników, którzy wywalczyli ponad trzy lata temu promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej niepodważalne miejsce w wyjściowej jedenastce ma tylko Patryk Kun, o miejsce w składzie powalczą jeszcze Tomas Patrasek i Andrzej Niewulis, jeśli zdrowie im na to pozwoli. Raków wygrał dwa razy puchar i Superpuchar, teraz czas na mistrzostwo. Michał Świerczewski sam narzucił taką presję na swój zespół. Okazja wydaje się idealna. Legia jest w przebudowie, a Lech musi łączyć ligę z europejskimi pucharami, co polskim klubom od lat wychodzi bokiem.
A Lech? Niewykluczone, że latem księgowemu klubu z Bułgarskiej znowu zaświecą się oczy po zobaczeniu przelewu z siedmiocyfrową kwotą za transfer Michała Skórasia, który Ekstraklasę odkrywał na wypożyczeniu w … Rakowie jesienią 2019 roku, za to kibice znowu będą oglądać plecy nie tylko znienawidzonej Legii, ale również Rakowa czy Pogoni. W dodatku Lechici już zdążyli pogrzebać szanse na zdobycie krajowego pucharu, odpadając ze Śląskiem. Na pocieszenie kibiców pozostaje udział w fazie grupowej europejskich rozgrywek, drugi w trzech ostatnich sezonach. Na taki zaszczyt Raków wciąż sobie nie zapracował, chociaż w sierpniu był o włos od awansu.
autor: Rafał Dębiński [CANAL+]