Nottingham Forest to objawienie sezonu Premier League. Czy powtórka bajkowego scenariusza Leicester City sprzed dziewięciu lat jest możliwa?
Analogie nasuwają się same. Nottingham Forest podąża podobną ścieżką, jaką wytyczyły „Lisy”. Najpierw zakończona sukcesem walka o utrzymanie, a w kolejnym sezonie niespodziewany rozkwit i rozpychanie się w czołówce. Leicester City Claudio Ranieriego po 20 kolejkach rozgrywek 2015/16 miał na koncie 40 punktów i ostatecznie sięgnął po sensacyjne mistrzostwo. Zespół Nuno Espirito Santo na takim samym etapie sezonu ma identyczny dorobek. Inna jest tylko strata do lidera: „Lisy” traciły dwa punkty do Arsenalu, Forest tracą sześć do Liverpoolu. Jeśli jednak pokonają zespół Arne Slota na City Ground (transmisja od 20:55 w CANAL+ Sport), trudno będzie pomijać ich w mistrzowskich kalkulacjach. Nawet jeśli sam Nuno odżegnuje się od zaglądania do tabeli.
Skąd w ogóle wziął się taki wystrzał formy ekipy z miasta Robin Hooda? Najprościej rzecz ujmując, wreszcie wszystkie elementy znalazły się na właściwym miejscu. Nie jest to nic oczywistego w klubie rządzonym przez charyzmatycznego Evangelosa Marinakisa. Styl zarządzania Greka można by streścić maksymą „albo chaos, albo nic”.
Latem 2022 roku po wywalczeniu awansu do Premier League na City Ground pojawiło się 22 (!) nowych piłkarzy. Menedżer Steve Cooper w całym sezonie 2022/23 skorzystał w lidze z aż 33 zawodników. Taka sama liczba graczy przywdziewała czerwone koszulki Forest w Premier League 2023/24. Przy takim przemiale trudno o wypracowanie spójności i ciągłości w graniu. Dla porównania, w obecnych rozgrywkach ligowych Nuno dał szansę występu „tylko” 23 piłkarzom. I choć od pierwszego meczu Nottingham Forest po powrocie do angielskiej elity upłynęło niespełna 2,5 roku, z tamtej drużyny do dziś uchowało się jedynie trzech zawodników.
Uporządkowanie tego chaosu to jedno z głównych osiągnięć Nuno Espirito Santo. Portugalczyk pojawił się na City Ground pod koniec 2023 roku, zastępując powszechnie lubianego Steve’a Coopera – autora i awansu do Premier League, i utrzymania się w niej w sezonie 2022/23. Nuno przejmował zespół znajdujący się na ostatnim bezpiecznym miejscu, z przewagą punktu nad strefą spadkową – i odjętymi czterema za złamanie ligowych Zasad Rentowności i Zrównoważonego Rozwoju (PSR).
Sam portugalski trener też miał coś do udowodnienia. Co prawda wyrobił sobie markę na Wyspach, prowadząc z niemałymi sukcesami Wolverhampton (ćwierćfinał Ligi Europy!). Jego kolejne wyzwania zawodowe nie kończyły się już jednak tak dobrze. W Tottenhamie wytrwał ledwo przez cztery miesiące. Z arabskiego Al-Ittihad, choć zdobył z nim mistrzostwo, został natomiast zwolniony przez… konflikt z Karimem Benzemą.
Czy bazujący na solidnej defensywie, zespołowej harówce i skutecznych wypadach futbol Nuno pasował do profilu Spurs i Al-Ittihad? Zapewne nie. Czy sprawdził się w Forest? Ależ oczywiście! W poprzednim sezonie liczyło się tylko jedno: utrzymanie. Forest dołożyli pod wodzą portugalskiego menedżera 22 punkty (14. miejsce w tabeli za ten okres) i pozostali w elicie, ustanawiając ciekawy rekord. Wcześniej nikt nie utrzymał się w Premier League, kończąc rozgrywki z ledwie 32 punktami na koncie (choć gdyby nie kara, punktów byłoby 36).
Złośliwi powiedzą więc, że Forest uniknęli relegacji dzięki słabości trzech spadkowiczów. Nuno był jednak dumny ze swoich piłkarzy. „Odbyliśmy miłą rozmowę po ostatnim meczu z Burnley”, przyznał niedawno menedżer. „Powiedziałem chłopakom, że dokonali tego [utrzymania – przyp. red.], bo są grupą fajnych ludzi. Później dołożyliśmy kolejne elementy, ale najważniejsza była więź. To wtedy się zaczęło”.
Trudno o lepszy moment na zawiązanie tej więzi. Po sukcesie w postaci utrzymania i zasłużonych urlopach nadszedł okres przygotowawczy. Nuno, odkąd zawitał na City Ground, wielokrotnie powtarzał, że dopiero po kilku tygodniach preseasonu wszyscy zobaczą prawdziwe oblicze jego drużyny. I nie kłamał. Najlepiej widać to w liczbach: ekipa Nuno straciła dotąd 19 goli. Lepszy pod tym względem, o jedną bramkę, jest tylko Arsenal. Idzie to w parze z niedopuszczaniem rywali do kreowania sobie jakościowych szans. Niższy wskaźnik oczekiwanych goli straconych od Forest (21,2) mają jedynie „Kanonierzy” (17,8) oraz Liverpool (17,7).
Zespół z City Ground przewodzi za to ligowej klasyfikacji czystych kont. Zanotował ich 9 w 20 spotkaniach, niemal więc co drugi mecz kończy na „zero z tyłu”. Za tymi liczbami kryją się konkretni ludzie – i warto ich docenić. Matz Sels, belgijski bramkarz, wprowadził wreszcie spokój między słupkami. Wreszcie, bo od powrotu Forest do Premier League ich bramki strzegli też Odisseas Vlachodimos, Matt Turner, Wayne Henessey, Dean Henderson, a nawet Keylor Navas. Dość powiedzieć, że Sels po 20 kolejkach bieżącego sezonu ma na koncie więcej rozegranych minut niż jakikolwiek bramkarz Forest na koniec rozgrywek 2022/23 i 2023/24.
Siłę defensywy zespołu Nuno stanowi też para stoperów. Do Brazylijczyka Murillo latem 2024 roku dobrano Serba Nikolę Milenkovicia. I trafiono w dziesiątkę. Obaj bowiem doskonale się uzupełniają. W statystykach bardziej widoczny jest ten młodszy – Murillo ma najwięcej w lidze wybić i bloków. Żelazną czwórkę obrońców uzupełniają Ola Aina na prawym boku oraz rotujący się Neco Williams i Alex Moreno na lewym.
W ataku Forest nie wygląda może tak imponująco (29 strzelonych goli, 13. miejsce w lidze). Kiedy jednak dysponuje się tak szczelną i zgraną defensywą, fajerwerki w ofensywie nie są tak potrzebne. Zespół Nuno zwykle oddaje piłkę przeciwnikowi (najniższe w całej stawce średnie posiadanie – 40 proc.). Lecz mało kto potrafi wyprowadzić równie zabójczą kontrę. Ze środka pola kluczowe podania rozdają Morgan Gibbs-White i Elliot Anderson, na skrzydłach szarżują Callum Hudson-Odoi i Anthony Elanga. Obaj mieli niegdyś przebłyski w barwach Chelsea i Man United. Ale dopiero na City Ground odnaleźli stabilizację formy na wysokim poziomie. Zresztą, to samo można powiedzieć o Gibbsie-Whicie (wonderkidzie akademii Wolverhampton) i Andersonie, wychowanku Newcastle.
No i jest jeszcze on. Napastnik o najbardziej pasującym nazwisku do drużyny, na którą mówią „Podstępne Drzewa” (The Tricky Trees). Chris Wood, znany wśród polskich fanów Premier League jako Krzysiek Drewno. 33-letni Nowozelandczyk jest na dobrej drodze, by pobić swój rekord strzelecki w angielskiej ekstraklasie (14 goli w sezonie). Na razie ma 12 trafień i, co imponujące, potrzebował do tego tylko 19 celnych strzałów. Wood to wręcz archetyp napastnika z ligi angielskiej: wysoki, silny, dominujący w powietrzu. Idealny do roli target mana i egzekutora. Sam zresztą przyznał w rozmowie z BBC: „Nie jestem piłkarzem, który przedrybluje dwóch czy trzech rywali i zapakuje piłkę pod poprzeczkę. Polegam na serwisie. Jeśli koledzy mi go nie zapewnią, nie będę strzelać goli”. Na jego szczęście – na razie ów serwis funkcjonuje znakomicie.
Skoro na półmetku sezonu Forest są tak wysoko w tabeli, naturalne wydają się pytania, gdzie wylądują po ostatniej kolejce. Nuno na razie odżegnuje się od zaglądania w klasyfikację i, podobnie jak Claudio Ranieri dziewięć lat temu, woli po prostu cieszyć się tą przygodą. Fakty są jednak takie, że zespoły, które po 20 kolejkach Premier League miały na koncie 40 punktów, kończyły rozgrywki co najmniej na szóstym miejscu. Zapewniałoby to przepustkę do Ligi Konferencji, a może i Ligi Europy.
Superkomputer firmy Opta daje Forest niemal 62 proc. szans na finisz w czołowej szóstce, 40 proc. – w piątce, 18 proc. – w czwórce. Jest się o co bić. Tym bardziej że Anglia powinna wywalczyć dla siebie dodatkowe, piąte miejsce w następnym sezonie Ligi Mistrzów z uwagi na udane występy jej przedstawicieli w Europie w obecnych rozgrywkach. W takim przypadku mówilibyśmy o walce o top five.
Nie można więc wykluczyć, że jesienią Nottingham Forest obejrzymy w Lidze Mistrzów w CANAL+. Na pewno – jako że 100 proc. praw do Premier League wraca do CANAL+ – od sierpnia będziemy mogli śledzić ligowe poczynania zespołu Nuno w każdej kolejce. Na razie zachwyca on efektywnością. Do starcia z Liverpoolem przystępuje po wygraniu sześciu kolejnych meczów ligowych. Takiej serii Forest nie mieli nawet w czasach, gdy prowadził ich legendarny Brian Clough (i na przełomie lat 70. i 80. zaprowadził do mistrzostwa oraz dwóch triumfów w Pucharze Europy).
Czy ekipa Nuno Espirito Santo nawiąże do najlepszych lat historii „The Tricky Trees”? Czy napisze kolejny, po Leicester, niezwykły rozdział w losach Premier League? Spotkanie z Liverpoolem na City Ground może pomóc w udzieleniu odpowiedzi na te pytania. Forest nie stoją na straconej pozycji. Tym bardziej że są jedynym zespołem, który w tym sezonie pokonał w lidze zespół Arne Slota.
AUTOR: GRZEGORZ KACZMARCZYK (CANAL+SPORT)
Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.