Kto zostanie mistrzem Anglii? Czy Big Six skończy w Top Six? Co z beniaminkami? Nowy sezon Premier League rusza w piątek w CANAL+.
Piłkarze Liverpoolu obronią tytuł, czy raczej Manchester City, po rocznej przerwie, powróci na mistrzowski tron? A może Arsenal, który ostatnio trzy razy z rzędu kończył Premier League na drugim miejscu, wreszcie wdrapie się na szczyt? A przecież nie wypada z wyścigu o prymat w Anglii wykluczać świeżo upieczonego klubowego mistrza świata, piłkarzy stołecznej Chelsea.
Pytań o przebieg rywalizacji w najlepszej lidze świata, która wznowi rozgrywki już w piątek, 15 sierpnia jest znacznie więcej. Czy zespoły z Big Six na ligowej mecie zameldują się, jak obliguje je do tego szlachetna nazwa, w Top Six? Przecież dwa z nich – Manchester United i Tottenham — jeszcze w maju finiszowały na mało eksponowanych miejscach, w dolnej połówce tabeli.
A jak się spiszą tegoroczni beniaminkowie – Leeds, Burnley i Sunderland? Czy podzielą los tych sprzed roku (Southampton, Leicester i Ipswich), którzy w komplecie, po zaledwie sezonie, spadli z hukiem do Championship? Pytania można mnożyć, ale poprawnych odpowiedzi udzielić dziś nie sposób. Zwłaszcza że transferowe okno zamykają w Anglii dopiero 1 września wieczorem.
Lato w angielskim futbolu było nad wyraz słoneczne, bo obfitowało w wyspiarskie sukcesy. Najpierw na wysokości zadania stanęła reprezentacja do lat 21, która po raz drugi z rzędu zdobyła mistrzostwo Europy. Selekcjonera miała młodzieżówka z Irlandii (Lee Carsley), ale jej trzon stanowili piłkarze z Premier League. Kadrę uzupełniali także zawodnicy z Championship, francuskiej Ligue 1 oraz włoskiej Serie A.
Dobrą passę angielskiej piłki, w Klubowych Mistrzostwach Świata, kontynuowała Chelsea, która w finale rozbiła w pył PSG, triumfatora Ligi Mistrzów. A jakby tego było mało, pod koniec lipca mistrzostwo Europy kobiet zdobyła reprezentacja Anglii. Teraz czas na Premier League. Pewne jest jedno — też wygra ją zespół z Anglii. Tylko… nie wiadomo, który.
Obrońcy tytułu, piłkarze Liverpoolu, przygotowania do sezonu rozpoczęli w żałobie. Tragiczna śmierć Diogo Joty, portugalskiego napastnika, wstrząsnęła przecież nie tylko okolicami Anfield, ale całym futbolowym światkiem.
Warto przypomnieć, że po mistrzostwo Anglii w poprzednim sezonie „The Reds” sięgnęli, wydając na transfery najmniej spośród wszystkich klubów Premier League. Dziś eksperci zadają sobie pytanie, na co stać Liverpool teraz, skoro tego lata wydał na wzmocnienia fortunę. Florian Wirtz i Jeremie Frimpong z Bayeru Leverkusen. Hugo Ekitike z Eintrachtu Frankfurt. Milos Kerkez z Bournemouth. Giorgi Mamardaszwili z Valencii. Wszyscy kosztowali w sumie około 270 mln funtów, a to z pewnością nie koniec zakupów (Alexander Isak z Newcastle!). Owszem, odeszli w tym czasie Luis Diaz, Trent Alexander-Arnold i Darwin Nunez. Ale menedżer Arne Slot nie powinien narzekać na pracę ludzi z departamentu ds. transferów. Chociaż mistrzowie Anglii zdążyli już przegrać (po karnych) mecz o Tarczę Wspólnoty.
Ostatnie dwa sezony udowodniły, że w drodze do zdobycia mistrzostwa Anglii to jednak nie Declan Rice był brakującym ogniwem w kadrze Arsenalu. Co z tego bowiem, że były znakomity pomocnik West Hamu spełnia pokładane w nim nadzieje, skoro „Kanonierzy”, jak czekali ponad dwie dekady na odzyskanie tytułu, tak czekają do tej pory.
Dziś w okolicach The Emirates pokutuje opinia, że triumf w Premier League może zapewnić tylko klasowy snajper. Menedżer Mikel Arteta dostał więc od amerykańskich właścicieli klubu aż 72 mln funtów na sprowadzenie Viktora Gyorkeresa, szwedzkiego napastnika Sportingu (w sobotę, z Athletic Bilbao, strzelił swojego pierwszego gola dla londyńczyków). A wśród tych, którzy mają zapewnić Szwedowi odpowiedni serwis, znaleźli się Noni Madueke z Chelsea, Martin Zubimedi z Realu Sociedad i Christian Norgaard z Brentfordu. Za to chyba bez większego żalu pożegnano się z Thomasem Parteyem, któremu wymiar sprawiedliwości postawił zarzuty o gwałt i napaść seksualną. Tak więc wiele wskazuje na to, że reprezentant Ghany stanie przed sądem już jako piłkarz Villarreal.
Menedżer Pep Guardiola i jego Manchester City, po czterech z rzędu triumfach w Premier League, w poprzednim sezonie musieli zadowolić się miejscem na najniższym stopniu podium. A czy w tym nadchodzącym, grając po raz pierwszy od dekady bez Kevina de Bruyne, który odszedł do Napoli, są w stanie wrócić na szczyt tabeli?
Wyzdrowiał za to Rodri, inny lider zespołu, którego nieobecnością próbowano tłumaczyć wyniki poniżej oczekiwań. Zadbano też latem o wzmocnienia. Ściągnięcie Rayana Cherkiego z Olympique’u Lyon, Rayana Ait-Nouriego z Wolverhampton i Tijjaniego Reijndersa z AC Milan należy oceniać właśnie w takich kategoriach. Po kilku sezonach zaś wrócił na Etihad bramkarz James Trafford. Wychowanka najpierw sprzedano do Burnley za 15 mln funtów, a teraz odkupiono stamtąd za…32 miliony. Warto jednak pamiętać, że Manchester City wciąż czeka na werdykt w sprawie naruszenia przepisów finansowych. Klubowi grożą surowe kary z degradacją włącznie, choć właściciele MC liczą na uniewinnienie.
Czy czwartym do brydża w walce o tytuł będzie w tym sezonie czwarta w ubiegłym Chelsea? Ostatnie trofea „The Blues”, czyli triumfy w Lidze Konferencji Europy i FIFA Club World Cup, pozwalają menedżerowi Enzo Maresce na co najmniej ostrożny optymizm. Najmłodszy zespół w Premier League w ubiegłym sezonie zebrał odpowiednie doświadczenie i miejscem tylko w Top Four może już się nie zadowolić. Na Stamford Bridge znów wydano ogromne pieniądze (m.in. na Joao Pedro z Brightonu, Liama Delapa z Ipswich, Jamiego Gittensa z Borussi Dortmund, Estevao Williana z Palmeiras oraz Jorrela Hato z Ajaksu Amsterdam). Obliczono, że za kadencji Todda Boehly’ego, amerykańskiego biznesmena, czyli od maja 2022 r., londyńczycy ściągnęli już 49 piłkarzy, za których zapłacono około 1,5 miliarda funtów. Uff!
Liverpool, Arsenal, Manchester City i Chelsea to znamienici przedstawiciele Big Six, jak mniej więcej od 2004 roku nazywa się sześć najsilniejszych pod względem finansowym klubów Premier League. Ale ponieważ pieniądze nie grają, to Big Six na ligowej mecie nie zawsze oznacza Top Six. Przekonały się o tym w maju pozostałe kluby z Big Six, które zmieściły się zaledwie w… "Top Seventeen,, bo Manchester Utd zajął 15., a Tottenham nawet 17. miejsce! Czy dwaj potentaci dostali tylko zadyszki, czy dopadł je głębszy kryzys?
„Czerwone Diabły” nie zwolniły menedżera. Ruben Amorim dostał drugą szansę i… kilku klasowych piłkarzy. Czy jednak Benjamin Sesko z RB Lipsk, Matheus Cunha z Wolverhampton i Bryan Mbuemo z Brentfordu rozruszają atak MU, który w ubiegłym sezonie należał do najgorszych w lidze?
Inaczej niż właściciele klubu z Old Trafford na fatalne wyniki w Premier League zareagował boss Tottenhamu. Daniel Levy nie cackał się z Ange’em Postecoglou. Mimo triumfu w Lidze Europy oraz awansu do Ligi Mistrzów – zwolnił australijskiego menedżera. W jego miejsce zatrudnił Thomasa Franka. Duńskiemu szkoleniowcowi pozyskanemu z Brentfordu niemal od razu zakomunikowano, że musi sobie radzić bez koreańskiego kapitana Son Heung-mina (odszedł do Los Angeles FC) i czołowego pomocnika Jamesa Maddisona (doznał kontuzji i wróci do gry najwcześniej na wiosnę). Czy jednak Mohammed Kudus, skrzydłowy kupiony z West Hamu za ponad 50 mln funtów oraz Joao Palinha, wypożyczony z Bayernu Monachium portugalski pomocnik, zastąpią dwie niekwestionowane gwiazdy Kogutów?
Wreszcie beniaminkowie. Mistrzowie Championship, piłkarze Leeds United, wracają do Premier League po dwóch latach, a wicemistrzowie, ci z Burnley, po zaledwie roku. Tylko Sunderland, który awans wywalczył w barażach, czekał na powrót dłużej, bo aż osiem sezonów. Wszystkie trzy kluby w przeszłości – i to nie raz — zdobywały mistrzostwo Anglii. Ale w sezonie 2025/26 trudno w nich upatrywać kandydatów do czołowych miejsc. Choć warto w tym miejscu przypomnieć, że w połowie lat 90. ubiegłego stulecia Newcastle i Nottingham Forest, jako beniaminkowie, potrafili kończyć Premier League na trzecich miejscach.
Dziś jednak Leeds, Burnley i Sunderland celują przede wszystkim w utrzymanie. Czy mają szansę na przetrwanie w komplecie? Po raz ostatni wszyscy trzej beniaminkowie (Bournemouth, Fulham i Nottingham) uratowali się przed spadkiem trzy lata temu, czyli całkiem niedawno.
Burnley sięgnęło latem m.in. po doświadczonego Kyle’a Walkera z Manchesteru City. Sunderland po Granita Xhakę, innego rutyniarza z Bayeru Leverkusen. Z kolei Daniel Farke, niemiecki menedżer Leeds, spenetrował Bundesligę, wzmacniając kadrę Lucasem Nmechą i Sebastianem Bornauwem z Wolfsburga oraz Antonom Stachem z Hoffenheim. Nie zapomniał też o kupnie bramkarza, stawiając na Brazylijczyka Lucasa Perriego z Olympique Lyon. Czy to jednak wystarczy do pozostania w Premier League dłużej niż sezon?
Dość jednak spekulacji. Czas rozpocząć wielkie granie, nie czekając na zamknięcie letniego transferowego okna. A odpowiedzi na stawiane wyżej pytania szybko nie poznamy. Na kilka z ich pewnie przyjdzie poczekać do ostatniej kolejki Premier Legaue, czyli do 24 maja.
Cały sezon Premier League będzie można śledzić na antenach oraz w serwisie streamingowym CANAL+.
Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.