– Nie będzie więcej transferów, mamy zamkniętą kadrę – powiedział Ancelotti 24 lipca. Miesiąc później rzeczywistość wywraca mu się do góry nogami. Jestem przekonany, że gdyby przyszłość Casemiro zależała od Carletto, to on zgody na transfer by nie wyraził. Widział, co działo się w Helsinkach i w Almerii. W Superpucharze Europy Casemiro dał koncert, był MVP meczu z Eintrachtem (2:0). W pierwszej kolejce LaLiga Brazylijczyka zabrakło, w środku grała młodzież, na czele z Tchouamenim, i skończyło się kłopotami. Francuz ma gigantyczny talent, jest prawdopodobnie najbardziej obiecującym defensywnym pomocnikiem w Europie, ale do klubów takich jak Real łatwiej wchodzi się, gdy masz obok siebie mistrza, który powie, jak się ustawić i czego potrzebuje drużyna. – Aurélien dużo nauczy się od Casemiro – przekonywał kilka tygodni temu Ancelotti. Włoch przed rokiem, po odejściu Sergio Ramosa i Raphaëla Varane’a, musiał od zera budować środek obrony, ale wówczas miał pod ręką ogranego w Realu Militão oraz weterana Alabę. Teraz, chcąc utrzymać system 1-4-3-3, musiałby postawić na młodziutkiego Tchouameniego – to wiąże się z ryzykiem, a Carletto ryzykantem nie jest, szczególnie gdy mówimy o tak newralgicznej pozycji.