Najlepsza polska tenisistka przyzwyczaiła, że osiąga wyniki, które jej poprzedniczkom nawet się nie śniły. Jednak kończący sezon turniej jest pod tym względem wyjątkowy i jeśli liderka światowego rankingu wygra prestiżową rywalizację, tym razem nie będzie pierwszą Polką, której się to uda.
Pod względem prestiżu WTA Finals to piąty turniej w całym sezonie żeńskiego tenisa. Rangą ustępuje tylko wielkoszlemowym Australian Open, French Open, Wimbledonowi oraz US Open. Jednak pod względem formuły jest być może najbardziej wymagający. Wprawdzie w przeciwieństwie do innych tenisowych zmagań, nie obowiązuje w nim zasada “przegrywający odpada”, co pozwala zawodniczkom na chwilę słabości, ale za to mierzą się tylko najlepsze z najlepszych. Nie ma możliwości, by ktoś wygrał WTA Finals, bo korzystnie ułożyła mu się drabinka i nie było konieczności rywalizacji z prawdziwymi gigantkami. Tu każde starcie to pojedynek wagi ciężkiej.
Początki WTA Finals datuje się na 1972 rok, gdy turniej pod inną nazwą odbył się w Boca Raton na Florydzie. Od tego czasu zmieniały się nazwy, terminy oraz miejsca rozgrywania rywalizacji. Idea wciąż była jednak niezmienna — zebrać w jednym miejscu wszystkie najlepsze tenisistki danego sezonu i zaprosić do rozgrywania meczów między sobą. W ostatnich 50 latach zmagania gościły już w Oakland, Nowym Jorku, Los Angeles, Monachium, Madrycie, Ad-Dausze, Stambule, Singapurze, Shenzhen oraz w Guadalajarze. W tym roku rywalizacja odbywa się w Fort Wortk w Teksasie.
W latach 1984 – 1998 do zwycięstwa w meczu WTA Finals potrzeba było wygrać trzy sety. Był to jedyny przypadek turnieju pań z typowo męskimi zasadami. Od 1986 roku impreza została przeniesiona z marca na listopad, by oficjalnie kończyć sezon tenisowy. Do udziału w turnieju zaprasza się osiem najlepszych tenisistek według rankingu WTA z całego sezonu. Dzieli się je na dwie czteroosobowe grupy, w których każda z zawodniczek rozgrywa po trzy mecze. Dwie zawodniczki z największą liczbą punktów w grupie przechodzą do półfinału. Oznacza to, że nie trzeba wygrać wszystkich meczów, by sięgnąć po końcowy triumf. Tak stało się zresztą w przypadku Agnieszki Radwańskiej, która w 2015 roku przegrała dwa mecze grupowe, ale zdołała znaleźć się wśród najlepszej dwójki, a potem nie miała sobie równych w półfinale i finale. Została tym samym pierwszą Polką, której udało się wygrać ten prestiżowy turniej.
Teraz w jej ślady może pójść Iga Świątek, która w rywalizacji najlepszych zadebiutowała przed rokiem, bo w 2020 roku edycja została odwołana z powodu pandemii koronawirusa. Polce poszło jednak w Guadalajarze niezbyt dobrze. Przegrała dwa z trzech meczów i pożegnała się z rywalizacją już po fazie grupowej. Teraz może być lepiej. Najlepsza polska tenisistka przystępuje do zmagań jako liderka rankingu WTA. Zwycięstwo w tej rywalizacji byłoby doskonałym zwieńczeniem świetnego sezonu polskiej 21-latki, która w tym roku wygrała wielkoszlemowe French Open oraz US Open. W grupie ze Świątek znalazły się Daria Kasatkina (Polka zdążyła już ją pokonać), Coco Gauff oraz Caroline Garcia. Do zgarnięcia, oprócz prestiżu i punktów rankingowych, jest ponad milion dolarów. WTA Finals, które rozpoczęły się 31 października i potrwają do 7 listopada, można oglądać na antenach CANAL+. Kolejny mecz Iga Świątek rozegra z Caroline Garcią w czwartek po 23.00 polskiego czasu.
TRE