Walka o odbudowę zaufania. Polska potrzebuje więcej niż selekcjonera

Walka o odbudowę zaufania. Polska potrzebuje więcej niż selekcjonera

23 December 2022

Nasza piłka potrzebuje brutalnej prawdy wypowiedzianej w twarz. Musimy popatrzeć na siebie z pokorą, dać się poprowadzić inną drogą, a wnioski nowego selekcjonera przekuwać w konkretne działania.

Można powiedzieć: Wreszcie! 22 grudnia prezes PZPN podjął decyzję o rozstaniu z Czesławem Michniewiczem. Były już selekcjoner reprezentacji Polski kończy pracę podobnie jak w wielu poprzednich klubach. W atmosferze kłótni, niedomówień i niejasności. Piszę podobnie, bo jednak afera premiowa z udziałem trenera reprezentacji Polski to skandal, który swoją siłą przysłonił sukces, jakim był awans z grupy mistrzostw świata po 36 latach.

Kiedy zespół osiąga oczekiwany wynik, mówi się, że nie jest ważny styl gry tylko efekt, bo nikt tego stylu nie będzie pamiętał za kilka czy kilkanaście lat. I tak z reguły w rzeczywistości się dzieje, tyle że w tym przypadku mamy do czynienia nie tylko ze słabym stylem gry naszej reprezentacji, który był jednym z najbrzydszych na mundialu, tylko stylem prowadzenia reprezentacji przez jej selekcjonera. A to coś zupełnie innego, co właśnie przechodzi i zapisuje się na trwałe w historii naszej kadry.

NAJWAŻNIEJSZY REPREZENTANT

Selekcjoner reprezentacji Polski nie tylko powołuje i wybiera zawodników, ustala taktykę na mecz oraz buduje swój sztab szkoleniowo-medyczny. Selekcjoner jest jednym z najważniejszych reprezentantów Polskiego Związku Piłki Nożnej i środowiska trenerów, jest głosem drużyny narodowej i swojego sztabu, w końcu ambasadorem naszego futbolu na arenie międzynarodowej. Jego słowa i czyny mają więc ogromne znaczenie. Natomiast kończący pracę selekcjoner Czesław Michniewicz albo nie rozumiał rangi i odpowiedzialności związanej z powierzoną mu funkcją, albo to lekceważył i postanowił po prostu być sobą. A nie od dziś wiadomo, że skandale, konflikty i inne sensacje trenera Michniewicza nie omijają.

Patrząc jedynie przez pryzmat mundialu i najważniejszych tylko spraw, które pojawiły się w tym okresie, na plan pierwszy wysuwa się afera premiowa, w tym:

- brak poinformowania prezesa PZPN o sprawie,

- dzielenie wirtualnych pieniędzy podczas trwania turnieju,

- zbieranie numerów kont bankowych od zawodników.

Do tego dochodzi:

- szukanie kozła ofiarnego w osobie team managera reprezentacji Jakuba Kwiatkowskiego, który na zarządzie PZPN potwierdził zarzuty pojawiające się w mediach wobec selekcjonera,

- zaprzeczanie na wizji o istnieniu klauzuli kontraktowej, która faktycznie istniała w umowie, co potwierdził swoim komunikatem PZPN.

- blokowanie dziennikarzy na Twitterze.

OSŁABIONY WIZERUNEK

To w zupełności wystarczy, żeby stracić wiarygodność jako selekcjoner. A bez niej trudno mówić o jakiejkolwiek możliwości dalszego prowadzenia kadry. Dodajmy, że gdyby prezes PZPN nie rozstał się z trenerem Michniewiczem, oznaczałoby to w moim odczuciu, że godzi się na takie zachowanie, a to z kolei poddawałoby pod wątpliwość kompetencje Kuleszy do bycia prezesem PZPN. Już samo zatrudnienie trenera Michniewicza odbiło się na wizerunku PZPN mocnym rykoszetem. Rozstanie w klimacie skandalu również osłabia wizerunek związku. Pytanie, czy nie można było tego przewidzieć, pozostawiam bez zbędnego komentarza.

POMOC Z ZAGRANICY

Teraz przed prezesem Cezarym Kuleszą i PZPN walka o odbudowę zaufania. Moim zdaniem to czas, w którym trzeba poszukać pomocy u trenera z zagranicy. Dodajmy trenera zagranicznego na miarę Leo Beenhakkera, a nie Paulo Sousy. Tu przypomina mi się, jak pewnego razu Holender w roli selekcjonera naszej reprezentacji wygłosił wykład w Szkole Trenerów PZPN i poprowadził zajęcia na boisku AWF. Kiedy jednak zobaczył, gdzie muszą pracować polscy trenerzy, powiedział:

[…] Na taką nawierzchnię nie wyprowadziłbym nawet swojego psa w obawie, że zwichnie łapę. Ronaldinho z Zidane'em nie podaliby tam celnie na dziesięć metrów. Więc o czym my, do cholery, mówimy? Robicie plany, snujecie nadzieje, a na koniec... chcecie szkolić młodzież w takich warunkach?! […]”

Po tamtej wypowiedzi Leo Beenhaker narobił sobie więcej wrogów niż przyjaciół, bo wielu nie spodobała się brutalna prawda wypowiedziana w twarz. Ale właśnie tego niestety potrzebuje nasza piłka. Z tą różnicą, że musimy popatrzeć na siebie z pokorą, dać się poprowadzić inną drogą, a wnioski nowego selekcjonera przekuwać w konkretne działania.

DROGOWSKAZ DLA POLSKICH TRENERÓW

Potrzebujemy bezwzględnie selekcjonera, który pełniłby również funkcję dyrektora technicznego PZPN, dzięki czemu mógłby nie tylko zarządzać pracą i reprezentacji, ale również przyjrzałby się strukturze i organizacji szkolenia w Polsce, a poprzez swój autorytet byłby dla naszych trenerów drogowskazem w sprawach szkoleniowych. Kogoś, kto budowałby naszą piłkę nie tylko na „tu i teraz”, ale również „na przyszłość”. Warunek jest jeden. Kogoś takiego PZPN musi obdarzyć jednak nie tylko odpowiedzialnością, ale przede wszystkim wielkim zaufaniem.

W tym miejscu przychodzą mi do głowy dwie kandydatury, choć trenerów o dużym nazwisku i doświadczeniu na pewno nie brakuje. Zacząłbym jednak od nawiązania kontaktu z Marcelo Bielsą i Roberto Martinezem. Oczywiście w tym miejscu niejednemu zaświeci się lampka pt. koszty kontraktu. To dodajmy, że w przyszłym roku PZPN planuje historyczny budżet, a tacy kandydaci mogą przyciągnąć też nowych sponsorów, rzucić zupełnie inne światło na rozwój najpopularniejszej dyscypliny w Polsce. Nie wydaje mi się zatem, żeby kwestie finansowe były największym zmartwieniem Związku.

autor: Filip Surma [CANAL+]

Udostępnij