Wilki chcą napisać zdecydowanie inną historię niż poprzedni ekstraligowy beniaminek. Przypomnę, że Arged Malesa Ostrów Wielkopolski spadła do niższej klasy z hukiem, bo... z zerowym dorobkiem punktowym. Działacze z Krosna, po upragnionym awansie (pierwszym w historii klubu!) do najlepszej żużlowej ligi świata, z której transmisje można oglądać na
antenach CANAL+, nie próżnowali i szybko zabrali się do pracy.
W ich ruchach nie byłoby takiej sensacji, gdyby nie to, że wspomniana dwójka żużlowców miała już dojść do wstępnego porozumienia ze swoimi dotychczasowymi pracodawcami. Na pewno zrobił to Doyle, o czym zdążył powiadomić kibiców wspólnie z klubem jeszcze w czerwcu. Unia miała względem indywidualnego mistrza świata z 2017 roku pewne zaległości, co krośnianie sprytnie wykorzystali. Zagwarantowali Australijczykowi lukratywny kontrakt, na który szybko przystał. Następnie ruszyli po Kasprzaka. Ten ostatecznie też dał się skusić, choć długo zwlekał z poinformowaniem o tym władz GKM-u, co – podobnie, jak w przypadku Doyle'a – skutkowało konfliktem z klubem, którego barw wcześniej bronił.
Podsumowując, jeszcze przed startem nowego sezonu Wilki zawalczyły „ostro po swoje” (slogan Arged Malesy Ostrów Wielkopolski – dop. red.). Nie były bierne i nie czekały na transferowe „odpadki”. Z drugiej strony, ich działania spotkały się z krytyką działaczy oraz kibiców. Zarzucano im psucie rynku oraz relacji z innymi klubami. Wilki nie chciały jednak powtórzyć losu ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego. Dlatego zachowały się egoistycznie i stanowczo. Jak jednak pokazuje przeszłość, taka polityka może przynieść sukces (czyt. utrzymanie w lidze). A pretensje można mieć jedynie do zawodników, którzy złamali wcześniejsze ustalenia i ulegli pokusie większych zarobków.