Ba, już się postawił. Po historycznym awansie do PGE Ekstraligi Cellfast Wilki Krosno udowodniły, że rynek transferowy wcale nie jest taki „zabetonowany”. Działacze klubu wykazali się wielką determinacją (ponoć kwoty też robią wrażenie) i wyrwali z Leszna jednego z liderów Fogo Unii – Jasona Doyle'a. Kontraktując Krzysztofa Kasprzaka, osłabili też innego rywala w walce o utrzymanie – ZOOleszcz GKM Grudziądz. Tym samym sprawili, że szanse klubu z Podkarpacia na dłuższą przygodę z PGE Ekstraligą są całkiem realne.
Wilki chcą napisać zdecydowanie inną historię niż poprzedni ekstraligowy beniaminek. Przypomnę, że Arged Malesa Ostrów Wielkopolski spadła do niższej klasy z hukiem, bo... z zerowym dorobkiem punktowym. Działacze z Krosna, po upragnionym awansie (pierwszym w historii klubu!) do najlepszej żużlowej ligi świata, z której transmisje można oglądać na antenach CANAL+, nie próżnowali i szybko zabrali się do pracy.
W ich ruchach nie byłoby takiej sensacji, gdyby nie to, że wspomniana dwójka żużlowców miała już dojść do wstępnego porozumienia ze swoimi dotychczasowymi pracodawcami. Na pewno zrobił to Doyle, o czym zdążył powiadomić kibiców wspólnie z klubem jeszcze w czerwcu. Unia miała względem indywidualnego mistrza świata z 2017 roku pewne zaległości, co krośnianie sprytnie wykorzystali. Zagwarantowali Australijczykowi lukratywny kontrakt, na który szybko przystał. Następnie ruszyli po Kasprzaka. Ten ostatecznie też dał się skusić, choć długo zwlekał z poinformowaniem o tym władz GKM-u, co – podobnie, jak w przypadku Doyle'a – skutkowało konfliktem z klubem, którego barw wcześniej bronił.
Podsumowując, jeszcze przed startem nowego sezonu Wilki zawalczyły „ostro po swoje” (slogan Arged Malesy Ostrów Wielkopolski – dop. red.). Nie były bierne i nie czekały na transferowe „odpadki”. Z drugiej strony, ich działania spotkały się z krytyką działaczy oraz kibiców. Zarzucano im psucie rynku oraz relacji z innymi klubami. Wilki nie chciały jednak powtórzyć losu ekipy z Ostrowa Wielkopolskiego. Dlatego zachowały się egoistycznie i stanowczo. Jak jednak pokazuje przeszłość, taka polityka może przynieść sukces (czyt. utrzymanie w lidze). A pretensje można mieć jedynie do zawodników, którzy złamali wcześniejsze ustalenia i ulegli pokusie większych zarobków.
W działaniach Wilków oraz aktualnego drużynowego mistrza Polski – Motoru Lublin widzę pewne analogie. Przede wszystkim zarówno prezes Jakub Kępa, jak i Grzegorz Leśniak w pełni wykorzystują nadarzające się okazje. Ten pierwszy błyskawicznie zadziałał w przypadku zakontraktowania Grigorija Łaguty, Jarosława Hampela, Maksyma Drabika czy nieopierzonego jeszcze Bartosza Bańbora. Drugi oprócz Doyle'a i Kasprzaka wyrwał z sąsiedniego ośrodka w Rzeszowie młodego Szymona Bańdura. Obu sterników łączy też może nie nieograniczony, ale z pewnością solidny klubowy budżet (co świadczy o dobrej kondycji dyscypliny), który rzecz jasna ułatwia pewne kwestie.
Naśladując Motor (klub ma mieć nowy stadion – dop. red.), Wilki dbają też o stadionową infrastrukturę. Praca na obiekcie wre – na wirażu powstaje nowa trybuna, powiększony zostanie też park maszyn oraz zapewnione zostanie tzw. odwodnienie liniowe. Na tor dosypano już niezbędne 350 ton materiału, co mam nadzieję, będzie skutkowało efektowną rywalizacją. A wiemy, że na krośnieńskim torze można jeździć spektakularnie. W poprzednim sezonie dobitnie pokazała to runda indywidualnych mistrzostw Polski. Co więcej, kibice Wilków właśnie zarejestrowali stowarzyszenie „Wataha”, a żużlowcy w lutym udadzą się do Arłamowa na zgrupowanie z prawdziwego zdarzenia. Krótko mówiąc: dzieje się. Jest moda na żużel, a karnety rozchodzą się jak świeże bułeczki.
Wilki czerpią inspirację od najlepszych, a wiadomo, że prężnie działający klub napędza zawodników. Wiadomo też, że – jak głosi jedno z żużlowych prawideł – wszystko zweryfikuje tor. Ten krośnieński może być dla części ekip zagadką, bo przecież wielu zawodników nie miało zbyt częstych okazji do startów na tym charakterystycznym „lotnisku”, jak zwykło się mówić o najdłuższym w Polsce owalu.
Początek sezonu w wykonaniu ekipy z Podkarpacia może być zatem kluczowy, więc niezwykle ważny będzie sprzyjający terminarz. A ten poznamy już 16 grudnia podczas specjalnego wydania Magazynu PGE Ekstraligi, na który już teraz serdecznie Was zapraszam na anteny CANAL+. Będą też niespodzianki – obiecuję!
Z żużlowym pozdrowieniem,
Mateusz Kędzierski