„Niewidzialna wojna” to serial Patryka Vegi na podstawie filmu Patryka Vegi o życiu Patryka Vegi. Brzmi to śmiesznie, choć niekoniecznie powinno. Opowiadanie o sobie samym nie musi być czymś kompromitującym. Autobiografia nie stała się jak dotąd osobnym gatunkiem filmowym, ale w świecie literatury formuła ta ma długą tradycję i doczekała się więcej niż kilku arcydzieł; wystarczy powiedzieć, że ubiegłoroczna noblistka, Annie Ernaux, uprawia właśnie prozę autobiograficzną. Jeśli jednak tego typu opowieściom zazwyczaj przyświeca cel rozliczenia z przeszłością lub ocalenia wspomnień, to „Niewidzialna wojna” zdaje się służyć czemuś mniej sympatycznemu: autoreklamie.
Jego walka
W serialowej wersji widzowie dostają więcej tego, co dostali w wersji kinowej. Oznacza to, że dostają jeszcze więcej Patryka Vegi. Ekranowy Vega jest jednostką wybitną. Ponadprzeciętnie inteligentną i utalentowaną. Jest nie tylko urodzonym filmowcem, którego idee wyprzedzają przełomowego „Matrixa”, ale i urodzonym krytykiem filmowym, autorem tak niewiarygodnie dobrego wypracowania na temat „Listy Schindlera”, że nauczycielka uznaje je za plagiat. Do tego jest prawdziwym twardzielem, niebojącym się uczestniczyć w sekcji zwłok, dzięki czemu później nie boi się też seksu z menstruującą kobietą; jest również wytrawnym kobieciarzem, rzecz jasna. Jak każdy genialny artysta ma skłonność do ekscentryzmów, takich jak spacerowanie po mieście w szlafroku i z półtoralitrowym kuflem whisky. Owszem, może nie grzeszy wzrostem, ale gdyby dodatkowo był wysoki, byłoby to już zupełnie niesprawiedliwe wobec reszty męskiej populacji.
Serial składa się w większości z anegdot, które stanowią dowody na zajebistość Vegi. Oglądamy także jego upadki, ale w ostatecznym rozrachunku i one współtworzą mit wybitnej jednostki. Po każdym upadku bohater podnosi się i kroczy dalej, ku sukcesowi, ku sławie, ku wieczności. Enigmatyczny tytuł oznacza wojnę ze światem i samym sobą. Kiedy Vega nawraca się, prywatna wojna zmienia się w świętą wojnę, toczoną przez bożego wybrańca, reżysera z powołania i namaszczenia.
Antybohater i klaun
W „Niewidzialnej wojnie” Vega jawi się jako antypatyczne indywiduum, w znacznie większym stopniu niż mogło być to zamierzone. To mizantrop, który gardzi ludźmi bawiącymi się w sylwestra, kiedy on pracuje nad scenariuszem mającym zmienić bieg historii kina. Pretensjonalny buc, wygłaszający natchnione, elokwentne à rebours monologi na temat samego siebie. Cyniczny pragmatyk, dla którego oddanie się w ręce Boga oznacza zawarcie przymierza z najsilniejszym gangusem w okolicy. A nawet i psychopata – to połączenie narcyzmu i skłonności do manipulowania wygląda sugestywnie, szczególnie w kontekście podejrzanie bliskiej relacji z matką.
Filmowy Vega jest też śmieszny, i to nie tylko z powodu tego, jak grubą kreską zostaje narysowany. Odgrywają go w większości scen Rafał Zawierucha ma lekko pucołowatą twarz hobbita, niepasującą do spiżowości powierzonej mu postaci. Nie mówiąc już o tym, że kuriozalny efekt daje obsadzenie tego ponad trzydziestoletniego aktora w roli licealnego wcielenia Vegi; przypomina to „7 uczuć” Marka Koterskiego, opartych na surrealistycznym pomyśle, aby dorośli grali uczniów.
Happy end?
Filmowa „Niewidzialna wojna” spotkała się ze spodziewanym przyjęciem, zarówno ze strony krytyków, jak i widzów. Spodziewanym, czyli negatywnym. Ze strony krytyków, bo od dłuższego czasu traktowali Vegę jak czarną owcę, twórcę niekompetentnego i reprezentującego gusta najniższe z niskich. Ze strony widzów, bo w pewnym momencie odwrócili się od dawnego króla box office’u, co mogło wynikać ze zmęczenia taśmowo kręconymi i bliźniaczymi produkcjami, ale też mieć związek z nasilającymi się w nich tendencjami publicystycznymi i ewangelizacyjnymi. Być może Vega zrealizował radykalnie wsobną „Niewidzialną wojnę”, chcąc na dobre spalić za sobą wszystkie mosty. W końcu ma być to jego ostatni polski film, poprzedzający rozpoczęcie kariery za granicą.
Film poległ w kinach, lecz serial okazał się streamingowym hitem; tydzień od premiery figuruje na drugim miejscu pośród najczęściej oglądanych pozycji w CANAL+ online. To w jakimś stopniu kwestia różnych warunków odbioru. Użytkownik serwisu nie będzie lamentował nad pieniędzmi zmarnowanymi na bilet i czasem straconym na wycieczkę do multipleksu. Do tego w domowym zaciszu swobodniej można praktykować hatewatching lub oglądanie dla beki. „Niewidzialna wojna” – będąca groteskowym przykładem megalomanii, ale też niechlujnie zrealizowanym półproduktem – kwalifikuje się do kategorii dzieł tak złych, że aż fascynujących. To materiał na pozycję kultową, przy czym bardziej jak cringe’owy „The Room” niż transgresyjny „Rocky Horror Picture Show”. Może ta historia będzie miała hollywoodzki twist i porażka Vegi zmieni się w jego największy tryumf.
Przeczytaj także
Najbardziej kontrowersyjny polski reżyser. Filmy i seriale Patryka Vegi w CANAL+ online
Kochacie go. Albo nienawidzicie. Albo czujecie wobec niego mniej lub bardziej wstydliwą fascynację. Na pewno jednak dobrze znacie jego nazwisko, przyjęte po granej przez Johna Travoltę postaci z „Pulp Fiction”. Na przestrzeni dwóch dekad kariery Patryk Vega stał się najbardziej kontrowersyjnym reżyserem z Polski. W 2006 roku, po premierze filmu i serial „Pitbull” , zyskał […]
Wojciech Smarzowski a sprawa polska
Wojciech Smarzowski – obok Patryk Vegi jedyny polski reżyser, którego nazwisko potrafi przyciągnąć przed ekrany tłumy widów. Tych dwóch łączy nie tylko popularność, ale i upodobanie do dosadnych środków: okrucieństwa, turpizmu, bezlitosnej satyry. Smarzowski jednak, w przeciwieństwie do specjalizującego się w kinie rozrywkowym Vegi, jest artystą, filmowcem po mistrzowsku operującym formą i mierzącym się z […]
Filmy i seriale w styczniu. Premiery CANAL+ online
Styczniowe premiery CANAL+ online będą zdominowane przez kobiety. Poznacie niedole macierzyństwa, dowiecie się, jak to jest być kobietą na królewskim dworze, razem z młodą aktorką będziecie szukać odpowiedzi na pytania o ludzką seksualność. Ale to nie wszystko. Sprawdźcie, jakie będą filmowe i serialowe premiery CANAL+ online. Planeta Seks – premiera 4 stycznia „Chcę poznać ludzi, […]