6. kolejka Ekstraklasy przyniosła dominację kolorów żółtego i czerwonego. Drużyny, które grają w tych barwach, efektownie wygrały, a beniaminkowie rozegrali spotkanie pełne żółtych i czerwonych kartek.
Ależ świetny czas przeżywają kibice z Podlasia. Po czterech wygranych z rzędu drużyna Adriana Siemieńca zameldowała się na pierwszym miejscu w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Zrobiła to szczególnie efektownie, w miniony weekend rozbijając na własnym stadionie Górnik Zabrze (4:1). Jagiellonia zagrała koncertowo. Imponowały długie podania stopera Adriana Diegueza i wyjścia Dominika Marczuka za linię obrony. Kolejnego pięknego gola z rzutu wolnego strzelił Bartłomiej Wdowik. Wreszcie przełamał się Jesus Imaz. Zabrzanie już od pierwszej połowy grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Kamila Lukoszka i nie byli w stanie przeciwstawić się żółto-czerwonej nawałnicy.
Piękną niedzielę miał też inny żółto-czerwony zespół, czyli Korona Kielce, która znajduje się na przeciwległym biegunie tabeli niż Jagiellonia. Zawodnicy Kamila Kuzery pozostawali jedynym zespołem, który w tym sezonie jeszcze nie wygrał, ale z Zagłębiem Lubin pokazali, że wciąż potrafią grać tak skutecznie, jak na wiosnę. Mecz był rozstrzygnięty już po 30 minutach, gdy kielczanie strzelili dwa gole, a Bartłomiej Kłudka osłabił zespół Miedziowych, łapiąc dwie żółte kartki. Gracze Waldemara Fornalika drugi raz z rzędu zawiedli na wyjeździe. Dwa tygodnie temu równie bezdyskusyjnie przegrali w delegacji z Cracovią.
Za pewną niespodziankę można uznać porażkę Radomiaka w Mielcu. Zawodnicy Constantina Galki od początku sezonu prezentowali się dobrze i już dwa razy przywozili z wyjazdów komplety punktów. Przeciwko Stali fatalnie weszli jednak w mecz. Już do przerwy zasłużenie przegrywali 0:2, po bramkach Berta Esselinka oraz fantastycznym rajdzie Łukasza Gerstensteina. W drugiej połowie goście przeważali, dwa razy trafili w obramowanie bramki i regularnie przegrywali pojedynki z Mateuszem Kochalskim, bramkarzem Stali. Mielczanie na własnym boisku pozostają rywalem niewygodnym dla każdego. Dzięki trzem punktom wywalczonym w niezłym stylu zatarli kiepskie wrażenie, jakie pozostawili po sobie po zeszłotygodniowym wyjeździe do Częstochowy.
Z innych powodów żółto-czerwono było podczas starcia beniaminków. Sędzia Patryk Gryckiewicz pokazał w meczu Puszczy Niepołomice z ŁKS-em aż dwanaście żółtych i jedną czerwoną kartkę. Zacięte spotkanie z zadowoleniem kończyli gospodarze, którzy wygrali po golach Artura Craciuna i Mateusza Cholewiaka. Przebieli przy tym rekordowe 128 kilometrów. ŁKS był w stanie odpowiedzieć jedynie debiutanckim trafieniem Kaya Tejana na polskich boiskach. Łodzianie wciąż pozostają drużyną własnego stadionu.
Olbrzymie problemy ze strzelaniem goli wciąż trzymają się Piasta Gliwice, co jest o tyle zaskakujące, że w praktycznie każdym meczu zawodnicy Aleksandara Vukovicia kreują mnóstwo sytuacji. Tak samo było w sobotnim derbowym meczu z Ruchem Chorzów. Gliwiczanie dwa razy trafiali w słupki, a w wielu sytuacjach nie dawali rady dobrze dysponowanemu Michałowi Buchalikowi. Beniaminek może być zadowolony z dopisanego punktu, ale z przebiegu meczu trzeba ten wynik uznać za bardzo szczęśliwy dla Niebieskich.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)