Pięć punktów. Taką stratę do zajmującego pierwsze miejsce w tabeli Arsenalu mieli piłkarze Manchesteru City, gdy ze względu na finały mistrzostw świata, przerwano na kilka tygodni rozgrywki Premier League. Dużo to czy mało? W każdym razie szans na trzeci z rzędu tytuł MC na pewno jeszcze nie stracił.
Żaden angielski klub nie wysłał do Kataru tak licznej reprezentacji, jak ten z siedzibą na Etihad Stadium. Pep Guardiola mógł podczas mundialu trzymać kciuki za aż szesnastu podopiecznych, bo z tych największych gwiazd „The Cityzens” na finały nie pojechali tylko Erling Haaland i Riyad Mahrez.
Menedżer z pewnością nie przypuszczał jednak, że pierwsi z turnieju, i to w roli wielkich przegranych, wrócą jego dwaj kluczowi zawodnicy – Belg Kevin de Bruyne i Niemiec Ilkay Guendogan. Za to udziału w ostatecznej walce o złote medale reprezentacji Argentyny z Julio Alvarezem w składzie wykluczyć już nie mógł. Ale czy przewidział boss MC, że jego napastnik odegra w turnieju tak wielką rolę, że wróci na Wyspy jako mistrz świata?
Leo Messi przyznał, że jego 22-letni kompan z ataku grał w Katarze nadzwyczajnie, chociaż selekcjoner Scaloni w pierwszej fazie turnieju chętniej stawiał na Lautaro Martineza, a Alvareza sadzał na ławce rezerwowych. Ale gdy tylko trener pozwolił młokosowi z tej ławki wstać, to potrafił Julio taką szansę wykorzystać. Bo gdy w meczu z Meksykiem wchodził w 62. minucie na boisko, był bezbramkowy remis, a gdy z niego schodził, było 2:0 dla Argentyny.
Wreszcie selekcjoner znalazł Alvarezovi miejsce w wyjściowej „11”. Efekt zaś takiego ruchu chyba przeszedł najśmielsze oczekiwania samego szkoleniowca – gol z Polską, gol z Australią i popis w półfinale z Chorwacją (3:0), gdzie usunął w cień Messiego. Wypracował rzut karny, a potem sam zdobył dwie bramki. Zwłaszcza ta pierwsza była wspaniała, no cud, miód, ultramaryna. Dorwał Julio piłkę jeszcze na swojej połowie. Przebiegł z nią około 50 metrów i wpadł w pole karne rywali, gdzie trzech chorwackich obrońców, po kolei, próbowało powstrzymać jego szarżę. Nie dali rady, tak samo, jak bramkarz Dominik Livaković. Wyglądało to, jak napad na bank w biały dzień, gdy bezczelny włamywacz, skazany na niepowodzenie, rozpruwa sejf i ucieka z gotówką.
Guardiola, rzecz jasna, mundial oglądał. Ale jeszcze na początku turnieju głowę zaprzątały mu także inne sprawy, bo przecież w tym czasie podpisywał z MC nowy kontrakt, ważny do 2025 r. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż przy uzgadnianiu poprzedniej umowy, tej do 2023 r., nie mówił Pep publicznie, że chciałby już zmienić pracodawcę, sugerując, że chętnie poprowadziłby którąś z reprezentacji.
Lecz od tamtej pory sporo na Etihad się zmieniło, bo choć piłkarze zdobyli kolejne mistrzostwo Anglii, to już jednak wygrać Champions League znów nie potrafili. Sprowadzono za to do klubu norweskiego supersnajpera Haalanda, z którym Guardiola zamierza teraz zawojować nie tylko Wyspy, ale całą Europę. W Katarze okazało się ponad wszelką wątpliwość, że w podboju futbolowego świata, już w najbliższej przyszłości, menedżer może liczyć również na wspomnianego Alvareza. Jednak pod jednym warunkiem, że zmieni mu Hiszpan status w drużynie – z rezerwowego na zawodnika podstawowego składu.
Miał już Guardiola w drużynie Argentyńczyka, który strzelał gole na zawołanie i dzięki temu stał się klubową legendą. Nazywał się Sergio Aguero i pomógł MC zdobyć kilkanaście trofeów, w tym pięć mistrzowskich tytułów. Na to, by dorównać mu pod tym względem, musi Alvarez jeszcze poczekać, ale mistrzem świata już jest, a „Kun” nigdy nie był i już nie będzie.
Manchester City kupił Alvareza 1,5 roku temu — za 14 mln funtów z River Plate, w którym wcześniej szlifowali strzelecki talent tacy wyborowi snajperzy jak Alfredo di Stefano, Omar Sivori, Radamel Falcao czy Gonzalo Higuain. Ale też MC od razu wypożyczył Julio do argentyńskiego klubu i ściągnął go z powrotem na Etihad dopiero na początku tego sezonu. Alvarez zaś, tak na dzień dobry, już w debiucie w MC, z Liverpoolem w meczu o Tarczę Wspólnoty, wchodząc – rzecz jasna – z ławki, strzelił gola i natychmiast… znów wylądował wśród rezerwowych.
Łatwo zgadnąć, kto blokuje Alvarezowi miejsce w podstawowym składzie MC. To oczywiście Haaland, najskuteczniejszy snajper całej Premier League. Odpowiedź na pytanie, czy Argentyńczyk z Norwegiem nie mogą grać obok siebie już od pierwszej minuty, dał Guardioli ligowy mecz z Nottingham Forest, w którym Haaland ustrzelił hattrick, a Alvarez dublet. Ale co innego grać tak odważnie z beniaminkiem, a co innego z rywalem do tytułu. A menedżer musi pamiętać nie tylko o strzelaniu goli, ale przede wszystkim o równowadze w zespole, o tzw. balansie, o tym, że akcenty w obronie i ataku należy rozkładać umiejętnie, by niczego nie zaniedbać.
W tym sezonie Alvarez wystąpił w 20 meczach w lidze i pucharach, w tym 8 razy w podstawowym składzie, a strzelił w nich 7 goli. Manchester City walczy jeszcze na czterech frontach, więc ważnych meczów przed nim co niemiara. Ale jako mistrz świata pewnie nie chciałby ich zaczynać na ławce rezerwowych, tak samo, jak nie chciałby być tylko alternatywą dla Haalanda. Kibice „The Cityzens” są przekonani, że z takimi kłopotami bogactwa w ataku Guardiola sobie poradzi. Znajdzie miejsce w składzie dla obu zawodników, a MC odrobi straty do Arsenalu i po raz trzeci z rzędu zdobędzie mistrzostwo Anglii. Mecz z Leeds United, rozpoczynający tę drogę, będzie można oglądać w środę 28 grudnia w CANAL+ SPORT.
autor: Rafał Nahorny [CANAL+ SPORT]