Juergen Klopp przebudował Liverpool tak, że The Reds są liderem Premier League. Czy przed odejściem z Anfield przywiezie tam kolejny tytuł?
Jesienią ubiegłego roku, dokładnie 8 października, minęło osiem lat pracy Juergena Kloppa na Anfield. Półtora roku wcześniej Niemiec przedłużył kontrakt do czerwca 2026. Ale właśnie ogłosił, że tej umowy nie wypełni i to będzie jego ostatni sezon w Liverpoolu. The Reds są liderem Premier League. Za plecami mają City i Arsenal oraz niespodziewanie Aston Villę. Szansa, by pożegnać się drugim tytułem mistrzowskim w Liverpoolu, jest wielka. Nikt jednak nie zna dzisiaj odpowiedzi na pytanie, jak na tę sensacyjną decyzję menedżera zareaguje zespół i najbliższe otoczenie w klubie. Oraz on sam.
Klopp potrzebuje chwili wytchnienia, bo zaczyna brakować mu wewnętrznej energii i paliwa do pracy na najwyższych obrotach. W przypadku znanych menedżerów tę chwilę mierzy się różnymi jednostkami. Dla jednych jest to całkowita rezygnacja z pracy na kilka, kilkanaście miesięcy jak w przypadku Pepa Guardioli pomiędzy Barceloną a Bayernem. Prawdziwy niczym nieskrępowany oddech od nadmiaru adrenaliny. Życia w ośrodku treningowym, samolotach, autokarach, na zgrupowaniach, stadionach, wśród tych samych ludzi, w klubowym dresie – to akurat wielki komfort, że do roboty nie musisz wbijać się w marynarkę.
Dla innych czas relaksu, oczyszczania głowy, odzyskiwania balansu staje się po miesiącu jedną wielką katorgą. Sami wracają do pracy, bo uzależnienie od niej jest silniejsze. Klopp to długodystansowiec. 7 sezonów w BVB. W karierze piłkarskiej 325 meczów w barwach Mainz. Teraz ponad 460 meczów w roli menedżera The Reds. Ten niezwykły czas nad rzeką Mersey przyniósł 6 trofeów, w tym to najcenniejsze, czyli mistrzostwo Premier League. I choć liczby były kosmiczne, czyli 32 zwycięstwa, a przewaga nad rywalami gigantyczna – 18 punktów nad The Citizens – to na pewno brakowało fanom i piłkarzom The Reds pełnej oprawy wypatrywanego od trzech dekad ligowego sukcesu. To był akurat sezon pandemiczny. Puste trybuny, maseczki, brak spektakularnej fety na ulicach miasta. To może być akurat jeden z impulsów do działania w najbliższym półroczu, żeby poczuć magię wielkiego świętowania bez ograniczeń. Bez kilku gwiazd tamtej drużyny. Ale na tych samych zasadach. Na całego!
Klopp ogłasza decyzję w bardzo ciekawym momencie. Jest na szczycie tabeli Premier League, bo sprawnie przemontował drużynę po średnim ostatnim sezonie i piątym miejscu. The Reds ponownie skutecznie bronią. Mają najwięcej czystych kont. Potrafią magicznie wygrywać i zdobywać punkty z pozycji przegrywającego, co akurat jest znakiem firmowym w pracy Kloppa na Anfield.
Niemiec sprawnie przemodelował drugą linię. Znalazł wreszcie sposób na Trenta Alexandra-Arnolda, który kreuje znów na potęgę, choć na razie nie przekłada się to na liczbę asyst. Niemiecki menedżer odblokowuje konsekwentnie Darwina Nuneza po pierwszym mocno przeciętnym sezonie Urugwajczyka. Klopp ma trzon drużyny oparty na niezawodnych liderach, którzy rzecz jasna mieli na przestrzeni lat wahania formy: Alisson, Virigil van Dijk, Mo Salah. Lecz Niemiec siłą charakteru i charyzmy wprowadza do zespołu nowe twarze, które dostają, albo błyskawicznie wypracowują sobie status liderów. Na przykład Alexis Mac Allister, rzucany po wszystkich pozycjach w drugiej linii.
Dla Kloppa i jego The Reds superważny będzie teraz każdy mecz. A najważniejsze początki każdego miesiąca. Już 4 lutego wielki mecz z Arsenalem na The Emirates. 9 marca na Anfield przyjedzie City Pepa Guardioli. Kwiecień The Reds rozpoczną od mocnego uderzenia w prestiżowym starciu na Old Trafford, by w maju zagrać dwumecz z Tottenhamem i Aston Villą. Czy wtedy będzie już wszystko jasne? Czy Klopp pożegna się z Anfield drugim tytułem mistrzowskim i siódmym trofeum? Pozycja wyjściowa jest znakomita.
Jedno jest pewne – spokoju w tym czasie Niemcowi na pewno zabraknie. Już ruszyła karuzela z nowymi możliwymi pracodawcami, a spirala spekulacji i szukania drugiego dna w decyzji Kloppa, będzie się samoczynnie nakręcać. Reprezentacja Niemiec, może Barcelona. A może rola telewizyjnego eksperta, w której Klopp z miejsca będzie miał status „superstar”? W sumie to nie są zbyt wielkie zmartwienia Kloppa i jego małżonki Ulli Sandrock.
Większy zgryz mają za to w Merseyside – kto przyjdzie za Niemca, który ujął fanów The Reds naturalnością, rozbrajającą szczerością, charyzmatycznym poczuciem humoru i śmiechem. Oraz przywróceniem tego, co najcenniejsze na Anfield – poczucia wielkości Liverpoolu. Kroi nam się naprawdę szalone pół roku w Premier League!
AUTOR: MARCIN ROSŁOŃ (CANAL+SPORT)