
Weekend przyniósł w lidze wiele dramaturgii i zaskakujących wyników. Oto skróty meczów 15. kolejki Ekstraklasy.
W Legii Warszawa od miesięcy nie działo się dobrze, ale i tak to, do czego doszło w niedzielę przy Łazienkowskiej, można uznać za sensację. Zawodnicy Inakiego Astiza mierzyli się bowiem z ostatnią drużyną ligi, która przyjeżdżała do nich z serią jedenastu meczów bez zwycięstwa. Ostatnią wygraną beniaminek zanotował trzy miesiące temu, a po niedawnej porażce 0:3 z GKS-em Katowice Marcin Brosz, jego trener, przyznał: „jesteśmy na dnie”. Niespodziewane przełamanie nastąpiło na stadionie Legii. Zwycięskiego gola goście strzelili po kontrataku w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Dla zdobywców Pucharu Polski to nie tylko kosztowna strata punktów, ale wręcz upokorzenie.
W lepszych nastrojach niż w Warszawie nie są wcale kibice w Poznaniu. Lech również uległ bowiem beniaminkowi. Porażkę w Gdyni trudno traktować w kategoriach wstydu, bo Arka u siebie jest niewygodnym rywalem i nie przegrała jeszcze żadnego spotkania. Mimo wszystko jednak od mistrzów Polski należy oczekiwać znacznie więcej, niż zaprezentowali na tle drużyny Dawida Szwargi. W Wielkopolsce przerwa na mecze reprezentacji nie upłynie w dobrych nastrojach, skoro Lech z ostatnich siedmiu spotkań wygrał tylko jedno: w Pucharze Polski z IV-ligowym Gryfem Słupsk.
Na trudnym terenie nie dał sobie rady również lider tabeli z Zabrza. Zagłębie Lubin po trzech wyjazdach z rzędu wróciło na własny obiekt i pokonało w piątkowy wieczór graczy Górnika. Na Dolnym Śląsku w tym sezonie nie wygrał jeszcze nikt, a ostatnią porażkę domową gracze Leszka Ojrzyńskiego zanotowali już prawie pół roku temu. Zabrzanie, osłabieni brakiem Patrika Hellebranda, lidera drugiej linii, nie byli w stanie przeciwstawić się Miedziowym. Nie kosztowało ich to utraty pozycji lidera, ale druga Jagiellonia zbliżyła się do nich już na dwa punkty, wciąż mając w zanadrzu jedno spotkanie do rozegrania.
À propos Jagiellonii – białostoczanie po ostatnim trudniejszym momencie wrócili na zwycięski szlak. Doszło do tego jednak w przedziwnych okolicznościach, bo Pogoń stworzyła przeciwko nim mnóstwo sytuacji, którymi można by obdzielić kilka spotkań. Grzeszyła jednak nieskutecznością, a świetnie w bramce gości spisywał się Miłosz Piekutowski, który kilkakrotnie utrzymał zespół z Podlasia w grze. Drugim bohaterem drużyny Adriana Siemieńca okazał się Oskar Pietuszewski, który w końcówce dał jej zwycięstwo kompletnie wbrew przebiegowi gry. Na tym też jednak polega dojrzałość Jagiellonii, że potrafi wygrywać mecze, które jej się nie układają. Dzięki temu uczestnicy Ligi Konferencji wciąż mają w swoich rękach samodzielne liderowanie w Ekstraklasie, gdy odrobią już wszystkie zaległości.
Do ważnego meczu doszło w sobotni wieczór na Górnym Śląsku, gdzie GKS Katowice podejmował w małych derbach Piasta Gliwice. Gospodarze byli zdecydowanym faworytem. Wygrali bowiem cztery ostatnie spotkania i znajdowali się na wyraźnej fali wznoszącej. Gracze Daniela Myśliwca pokazali jednak znak życia i odnieśli pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w sezonie. Dla nowego trenera Piasta była to pierwsza wygrana od przejęcia zespołu z rąk Maksa Moeldera. Wobec późniejszej wygranej Bruk-Betu w Warszawie nie pozwoliło to gliwiczanom wprawdzie dźwignąć się z ostatniego miejsca, ale na pewno dało zastrzyk optymizmu do pracy w trakcie ostatniej w tym roku przerwy na mecze reprezentacji.
Komentując akceptujesz regulamin.