Kompletni w ataku, w obronie jak pszczoły. Oto nowy mistrz NBA

Kompletni w ataku, w obronie jak pszczoły. Oto nowy mistrz NBA

24 June 2025

Oklahoma City Thunder to nowy mistrz NBA. Triumf zapewnili sobie wszechstronnością w ataku oraz tym, że w obronie przypominali rój pszczół.


Na szczycie NBA trudno o stabilność. Triumf OKC oznacza, że ostatnie 7 sezonów miało 7 różnych mistrzów. „7” to również liczba meczów, które dostaliśmy w finałach, co bardzo cieszy. W końcu podobnie długie finały ostatni raz oglądaliśmy w 2016r, gdy Cavaliers pokonali Warriors 4-3. Tegoroczne finały nie potrafiły przyciągnąć tak licznej widowni. Thunder i Pacers, nie posiadają, delikatnie mówiąc, największej bazy kibicowskiej na świecie. W ich grze wybija się zespołowość, młody talent, zamiast weterańskiej gwiazdy, która od lat kojarzy nam się z play-offami. Dostaliśmy zatem coś świeżego, innego. Koszykówkę przyszłości, która brutalnie eliminowała na teraźniejszość. Jeszcze kilka miesięcy temu taką „koszykówkę przyszłości” utożsamialiśmy ze stylem Celtics – zasypywaniem przeciwnika „trójkami” na potęgę, co dzięki dobrym wykonawcom doprowadziło ich do mistrzostwa rok temu. W tym sezonie Celtics rzucali z dystansu jeszcze częściej. Ale w Oklahoma City już od dawna wdrażano inny przepis na sukces.


Nowy mistrz NBA: długa droga do tytułu


Droga do tego mistrzostwa rozpoczęła się latem 2020 r. Bo kosmiczna era z Kevinem Durantem, Paulem Georgem, Russellem Westbrookiem i Jamesem Hardenem doprowadziła Thunder tylko do finałów konferencji. W 4 kolejnych sezonach coraz ubożsi kadrowo OKC odpadali w 1. rundzie play-off. Z pracą trenera pożegnał się Billy Donovan. Nazwiska boiskowych liderów Thunder wymieniali na liczne „picki” w przyszłych latach. Mistrzowskie marzenia wydawały się bardzo blisko realizacji. Teraz tę erę trzeba było zostawić w historii. Dla kibiców Grzmotów był to brutalny moment akceptacji nadchodzącej przebudowy.


Rewolucja w szatni


Zmiany były ogromne. Szatnię objął ledwie 35-letni Mark Daignault, który debiutował w roli w pierwszego trenera. Najlepszym punktującym drużyny został Kanadyjczyk Shai Gilgeous-Alexander, pozyskany w wymianie za Paula Georga. Wysoki rozgrywający wykazywał spory potencjał, ale w jednym z najgorszych zespołów ligi, bo Thunder zakończyli sezon z paskudnym bilansem 22-50, który jeszcze pogorszył się rok później. Thunder przyzwyczaili ligę do szorowania dna tabeli. Sle Sam Presti po cichu realizował kolejne etapy przebudowy.


Nowy mistrz NBA: młoda jakość


W ciągu tych dwóch lat OKC wybrali aż 6 zawodników w pierwszej rundzie draftu, w tym Josha Giddyego (6.), Jalena Williamsa (12.) i Cheta Holmgrena (2.). Holmgren nie zdążył jednak zadebiutować w NBA, zanim doznał kontuzji, która zabrała mu cały sezon. Dla organizacji to absolutnie nie był sezon stracony. Jakość młodych zawodników zaczęła być coraz bardziej zauważalna. Podobnie jak ręka trenerska Daignaulta. A Shai? Wskoczył na średnią 31.4pt/mecz, by zakończyć wyścig o tytuł MVP sezonu na 5. miejscu.


Przełomowy sezon


Kolejna kampania była momentem przełomowym, Thunder wygrali w niej 57 meczów. Po roku kontuzji Chet Holmgren przedstawił się lidze, długo walcząc z Victorem Wembanyamą o nagrodę dla najlepszego pierwszoroczniaka. SGA wskoczył na jeszcze wyższy poziom, do ostatniej chwili walcząc z Jokiciem o nagrodę MVP. Thunder mieli wiele…ale nie wszystko i z play-offami pożegnali się już w drugiej rundzie. Presja na tym zespole nie była jednak wysoka. W końcu był najmłodszy w całej lidze, już zaszedł daleko, a zawodnicy mieli być silniejsi z każdym kolejnym sezonem.


Brakujące elementy


Sam Presti znalazł także dwa brakujące elementy. To Isaiah Hartenstein, wsparcie dla Holmgrena pod koszem oraz Alex Caruso, jeden z najlepszych obwodowych obrońców ligi. Caruso wniósł do szatni doświadczenie weterana, w końcu miał już na palcu mistrzowski pierścień. Ale równie ważna była jego obrona. Daignault miał już w swoich szeregach wielu utalentowanych obrońców, na czele z Lu Dortem. Przyjście Caruso stworzyło w Oklahomie defensywnego potwora. Momentami zespół przypominał rój pszczół, które osaczały rywala pod koszem lub wypychały w boczne strefy, notując liczne przechwyty. Ofensywą mógł zajmować się SGA, który z asystą Holmgrena i Williamsa tworzył bardzo skuteczny tercet.


Mistrz bez presji


Z racji młodego wieku na Thunder faktycznie nie ciążyła presja. Ale mówiliśmy o jednocześnie o drużynie, która wygrała sezon regularny na zachodzie. Zachodzie najtrudniejszym od lat. Na wschodzie walkę o finał mieli rozstrzygnąć między sobą Cavaliers i Celtics. Tymczasem obie ekipy odpadły już w drugiej rundzie. To rozbudziło głęboko uśpione marzenia kibiców Thunder. Wiara w upragnione mistrzostwo ponownie stała się uzasadniona. Grzmoty dotarły do finałów, pokonując Grizzlies, Nuggets i Timberwolves.


Drugi finał Pacers


Kiedy lutym 2022 Tyrese Haliburton został wymieniony z Kings do Pacers, większość kibiców widziała w nim młodego rozgrywającego z potencjałem rzutowym. Trener Rick Carlisle widział w nim jednak przyszłość zespołu. Specjalizujący się niegdyś w obronie trener, teraz chciał wprowadzić rewolucję w ataku. Ofensywę chciał opierać na wysokim tempie, na fazach przejściowych i na zarządzaniu „kontrolowanym chaosem”. Do tego potrzebował jednak szybkiego rozgrywającego z boiskowym IQ. Kogoś takiego dostrzegł w Haliburtonie, który stał się głównym puzzlem, wokół którego zaczęto szukać kolejnych pasujących. To ten styl okazał się zbyt szybki dla Bucks, Cavaliers, a w finałach wschodu także dla Knicks, których pogrążył Pascal Siakam. Pacers znaleźli w się w finałach NBA po raz drugi w historii.


Seria z przyszłości


„Seria z przyszłości”. Tego oczekiwaliśmy od tegorocznych finałów i taki scenariusz dostaliśmy. Jakkolwiek mocno nie chwalilibyśmy jednak bohaterów dalszych planów, to bez aktorów głównych o mistrzostwie nie można było myśleć. SGA wykręcał średnie na poziomie 30pkt/mecz. Tyrese słabsze mecze przekładał wybitnymi. Na przekór wszystkim Pacers wygrali wyjazdowy mecz otwarcia. Thunder wyrównali, ale po przenosinach do Indiany zrobiło się 2-1 dla wschodu. Pod presją Grzmoty wygrały kolejne 2 spotkania. Ale na wyjeździe nie potrafiły postawić kropki nad „i” – efekt to blowout w meczu numer 6.


Nowy mistrz NBA: dramat ostatniego starcia


Decydujące starcie mogło mieć różne scenariusze, ale tak przykrego nie zakładaliśmy. Walczący z kontuzją Tyrese rozpoczął mecz od 3 celnych trójek, po czym…padł na parkiet, a czas się zatrzymał. Już pierwsza powtórka sygnalizowała najgorsze – zerwanie więzadeł, przykry koniec pięknej drogi. Bez swojego lidera Pacers wytrzymali do początku trzeciej kwarty. Tak ciężkie buty lidera próbował udźwignąć TJ McConnell. Jego desperackie ataki przynosiły jednak coraz słabsze rezultaty. Pogubiona ofensywa nie potrafiła już narzucić rywalowi wysokiego tempa. A w wolniejszym Thunder czuli się komfortowo. Shai pofrunął po 29 punktów, dokładając 12 asyst. Wynik, który przypieczętował otrzymanie nagrody dla najlepszego zawodnika finałów.


To nie musi być koniec


W cieniu przerwanych przez los marzeń Pacers…spełniły się marzenia Thunder. To historyczny sukces, który nie musi być końcem tej historii. Zespół nadal jest młody, a organizacja nadal ma kilka dodatkowych picków w najbliższych draftach, które mają zapewnić jeszcze więcej jakości. Jak będzie natomiast wyglądać przyszłość przegranych? Czarny koniec zaszedł aż do finałów, ale kontuzja Haliburtona zabierze mu większość następnego sezonu. Czy bez niego Pacers będą w stanie nękać rywali tak szybkim atakiem? A może ktoś znajdzie sposób na świeże ofensywy tegorocznych finalistów i będziemy świadkami narodzin nowego stylu? Najlepsza koszykarska liga świata powróci w październiku.

AUTOR: GABRIEL ROGACZEWSKI (CANAL+SPORT)

Udostępnij

Już przeczytane? Daj znać co myślisz o tym artykule!

Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.

Gość

0/500