Mieli grać o utrzymanie, a w tabeli wyprzedza ich tylko PSG. Stade Brest to objawienie sezonu Ligue 1, które może marzyć o Lidze Mistrzów.
To było piękne jesienne popołudnie 2022 roku na Półwyspie Bretońskim. W niedzielę, w blasku słońca na stadionie miejskim Francis-Le-Ble zjawiło się 10 tysięcy widzów, którzy obejrzeli niezwykle prestiżowy mecz dla regionu Bretanii. Derby. Ostatni w tabeli po 10. kolejkach Stade Brest podejmował rewelacyjną na tamtym etapie rozgrywek drużynę Lorient. Pozycja Michela Der Zakariana, uznanego nad Sekwaną trenera gospodarzy, wisiała na włosku. Jedynie zwycięstwo w tym wyjątkowym meczu pozwoliłoby doświadczonemu szkoleniowcowi zachować posadę. Niestety. Brest, mimo początkowego prowadzenia 1:0 i wyrównanej gry, przegrało z lokalnym rywalem 1:2.
Czerwona lampka zaświeciła się nie tylko w tabeli, ale również w gabinetach. Dlatego rozpoczęto poszukiwania trenera, który wyciągnie zespół z kryzysu i uratuje dla miasta oraz kibiców miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej. Głównym odpowiedzialnym za selekcję i dobór kandydatów był Gregory Lorenzi, dyrektor sportowy, a wcześniej koordynator pionu sportowego i były piłkarz tego klubu, od lat związany z Brestem. Tymczasową funkcję trenera powierzono Bruno Grougiemu, który został powołany z drużyny rezerw. Dano sobie czas, by wybrać człowieka, który podoła zadaniu.
W końcu, po dwóch miesiącach rozmów i negocjacji z kandydatami, 3 stycznia 2023 roku uniósł się nad ośrodkiem treningowym Centre Sica – Prince de Bretagne biały dym. Jakie było jednak zaskoczenie kibiców, kiedy okazało się, że nowym trenerem Brestu został Eric Roy. Przecież 55-letni szkoleniowiec po raz ostatni prowadził drużynę w sezonie 2010/2011, czyli 11 lat temu! Przez wcześniejsze 3 lata pełnił funkcję eksperta telewizyjnego. W okresach grudzień 2019-lipiec 2020 i wrzesień 2017- kwiecień 2019 był dyrektorem sportowym odpowiednio w Watfordzie i Lens. Nie były to jednak czasy, o których wspomina się w tych klubach z zachwytem. W przeciwieństwie do jego długiej kariery defensywnego pomocnika, na którą złożyło się m.in. prawie 350 występów w Ligue 1 barwach Olympique Lyon, Nicei i Olympique Marsylia.
Dyrektor sportowy Brestu był mocno krytykowany za ten wybór. Decyzję argumentował tym, że nie szukał trenera, który pełnił już funkcję „strażaka” i miał w swoim CV wiele klubów Ligue 1. Z jednej strony szukał raczej kogoś nieoczekiwanego, komu bardzo zależy na odbudowie reputacji, a z drugiej znającego realia ligi. Ponadto uważał, że nabyte przez Roy’a doświadczenie dyrektora sportowego, pozwoli mu na lepsze relacje w klubie na nierozbudowanej zbyt mocno linii: pion sportowy – drużyna, co wpłynie na mniejszą liczbę konfliktów w tym trudnym dla wszystkich momencie.
Z Royem podpisano tylko półroczny kontrakt. Jak to się mówi we Francji: Ҫa passe ou ҫa casse (w wolnym tłumaczeniu: wóz albo przewóz – przyp. red.). Jedni i drudzy wiedzieli, jakie biorą na siebie ryzyko. Walka o utrzymanie przerodziła się w walkę o przetrwanie. Budżet Stade Brest wynosił w tamtym czasie 33 mln euro i był jednym z najmniejszych w lidze.
Od pierwszego treningu Roy wziął za punkt honoru poprawę gry w obronie. Drużyna traciła dotąd średnio prawie 2 gole na mecz, co było jednym z najgorszych wyników w lidze. Brest miał przede wszystkim nie tracić goli i z takim nastawieniem wychodził na mecz. W tym kontekście zremisowany bezbramkowo pierwszy mecz w lidze z bardzo dobrze dysponowanym w ofensywie Lille był dobrym prognostykiem. W sumie w pierwszych pięciu meczach Brest nie przegrał, stracił tylko 2 gole i wygrał z Angers, jednym z głównych kandydatów do spadku, aż 4:0. To było najwyższe zwycięstwo Brestu od ponad roku. W klubie odżyły nadzieje, że misja Roya może zakończyć się powodzeniem.
Brest skończył rozgrywki na 14. miejscu z 9-punktową przewagą nad strefą spadkową. Zespół na 21 meczów nie przegrał 70% spotkań. Średnia straconych goli spadła z 2 do 1 na mecz. Bilans bramkowy z -15 poprawił się w tym okresie na +5! Radość z utrzymania była ogromna. Lorenzi i Roy mogli sobie wzajemnie gratulować i rozpocząć przygotowania do nowego sezonu.
Najważniejszą decyzją było podpisanie nowego, 2-letniego kontraktu z trenerem. Z klubu odszedł z kolei Franck Honorat, jeden z liderów drużyny, za którego transfer Borussia Moenchengladbach zapłaciła 8 mln euro. Mimo prób wyciągnięcia z klubu kolejnych piłkarzy podstawowa jedenastka pozostała już praktycznie niezmieniona. Kluczowe było niewątpliwie pojawienie się wśród akcjonariuszy klubu funduszu inwestycyjnego CVC Capital Partners. Dzięki temu budżet na sezon 2023/24 wskoczył na nieosiągalny dotychczas poziom 48 milionów euro.
Nic dziwnego, że Gregory Lorenzi cieszył się dodatkowo. Uważał bowiem, że drużynę w tym składzie stać na utrzymanie w Ligue1. O niczym innym nie śmiał nawet marzyć. To zrozumiałe, bo wystarczy popatrzeć na budżety i średnie roczne wynagrodzenie w klubach Ligue 1, aby poczuć, że walka o coś więcej niż pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej to dla Brestu myślenie z gatunku science-fiction.
Paris SG €700 milionów
Olympique Marseille €270
Olympique Lyon €220
AS Monaco €205
RC Lens €118
Stade Rennes €110
Lille OSC €100
OGC Nice €85
FC Nantes €75
Stade Reims €75
FC Lorient €70
RC Strasbourg €65
Montpellier HSC €50
Toulouse FC €50
Stade Brest €48
FC Metz €45
Le Havre €35
Clermont Football €22
Żródło: Sportune
Paris SG €11.25 milionów
Olympique Marsylia €3.13
Olympique Lyon €2.16
AS Monaco €1.86
Stade Rennes €1.56
OGC Nice €1.5
Lille OSC €1.12
RC Lens €0.98
FC Nantes €0.96
RC Strasbourg €0.84
Montpellier HSC €0.83
FC Lorient €0.72
Stade Brest €0.6 million
Toulouse FC €0.47
Stade Reims €0.43
FC Metz €0.42
Le Havre €0.36
Clermont Football €0.34
Żródło: Sportune
Tyle że w futbolu nie ma rzeczy niemożliwych. I Brest jest tego kolejnym przykładem. W meczu otwierającym obecne rozgrywki pokonał u siebie wicemistrza Francji, drużynę Lens 3:2. Po 6 kolejkach i wygraniu z Olympique Lyon był liderem tabeli! Gdy po 12. kolejkach zespół wylądował na 8. miejscu, wszystkim wydawało się, że spadkowy kurs Brestu jest naturalnym efektem przypadkowego, zbyt dobrego startu w lidze. Tymczasem Eric Roy i jego drużyna od tego czasu zanotowali serię 6 zwycięstw. W sumie w okresie grudzień 2023 – marzec 2024 „Piraci” płynęli na rekordowej w historii klubu fali 13 meczów bez porażki.
Przyczyniła się do tego rzecz jasna świetna gra w defensywie. Brest stracił bowiem w tym czasie tylko 4 bramki, w ośmiu spotkaniach zaliczając czyste konto! Trzeba jednak dodać, że w obecnych rozgrywkach zespół nie bazuje już tylko na solidnej grze defensywnej, stałych fragmentach gry i kontrze. Nic bardziej mylnego, wszak Roy rozwinął zespół do tego stopnia, że potrafi również pokazać ciekawe oblicze w ataku pozycyjnym. Przecież pod względem posiadania piłki to szósta drużyna ligi (53%). Pod względem liczby strzałów – trzecia. A pod względem liczby goli (35) – piąta. Ostatnia statystyka stawia ich na równi z takimi zespołami jak Lens i Lille, na dziś głównymi rywalami w walce o cztery miejsca premiowane grą w przyszłorocznej Lidze Mistrzów.
Strategia Brestu polega na budowaniu drużyny z mieszanki doświadczenia z młodością. Według Lorenziego zbyt szybko rezygnuje się ze starszych zawodników. Niewątpliwie dyrektor sportowy wie, że wynika to z chęci sprzedaży młodych, mających potencjał piłkarzy. Jego zdaniem jednak opieranie się tej tendencji przynosi korzyści. Z jednej strony wartość rynkowa bardziej doświadczonych piłkarzy jest relatywnie mniejsza. Z drugiej jednak przydatność do zespołu odpowiednio większa. Patrząc na kręgosłup drużyny, zbudowany jest on wokół takich właśnie piłkarzy. Między słupkami pewnym punktem jest 33-letni Marco Bizot. W obronie 32-letni Kenny Lala i 29-letni Brendan Chardonnet. W środku pomocy 30-letni Pierre Lees-Melou. A w ataku 29-letni Steve Mounie. Najmłodszy zawodnik w wyjściowej jedenastce ma 21 lat. To Bradley Locko na lewej stronie obrony.
Marzenia, które wydawały się być tylko wytworem fantazji, coraz bardziej nabierają realnych kolorów. Od miesiąca Brest utrzymuje się na pozycji wicelidera, co na 9.kolejek przed zakończeniem rozgrywek zmusiło władze klubu do poszukiwania stadionu gotowego do gry w Lidze Mistrzów. Obecny, miejski obiekt Francis Le-Ble nie spełnia wielu wymagań UEFA, począwszy od liczby miejsc parkingowych, strefy miejsc dla VIP-ów i mediów, wejść dla kibiców, a na sile oświetlenia skończywszy.
Rok temu Eric Roy i spółka udowodnili, że potrafią sprostać presji walki o utrzymanie. Teraz „Piraci” chcą zaatakować o wiele bardziej wartościowe skarby. Byłby to ich największy sukces w historii. Historii, która pisze się na naszych oczach! Ahoj, przygodo! Cała naprzód!
AUTOR: FILIP SURMA (CANAL+SPORT)