Frank Grillo dał pokaz aktorstwa w filmach i serialach typu "Prison Break", "Wojownik", "Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz" i "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów". Nieważne jednak, czy oglądamy go w kinie sensacyjnym, czy komiksowym. Wszędzie daje radę. Powierzenie mu roli legendy motoryzacji oznaczało nie lada splendor. Tak jak Adam Driver w tym roku stał się Enzo Ferrarim, tak Grillo został Ferruccio Lamborghinim. Obie marki zobaczymy w długodystansowych mistrzostwach świata, a co za tym idzie: w 24-godzinnym wyścigu Le Mans w roku 2024. Widzimy je też w tle narracyjnym filmu "Lamborghini: człowiek, który stworzył legendę".
Film znany w oryginalnym brzmieniu jako "Lamborghini: The Man Behind the Legend" to opowieść w reżyserii Roberta Moresco, która przenosi nas do powojennych Włoch. Na początku działalności skromny przedsiębiorca Lamborghini trudnił się… konstrukcją traktorów (jego wczesny fach był nawet przedmiotem pytania w polskich "Milionerach" - przyp. red.). Enzo Ferrari nie rywalizował jedynie z Fordem, co ukazuje chociażby film "Le Mans '66: Ford vs Ferrari" z Mattem Damonem i Christianem Bale'em. Marka z wierzgającym koniem w logo miała rywala na własnej ziemi — firmę, która w znaku towarowym zawarła… byka. A zresztą, Sant'Agata Bolognese (miasto Lamborghiniego) i Maranello (siedziba Ferrari) znajdują się w tym samym regionie Włoch — malowniczej Emilii-Romanii.
Przez całe życie Lamborghini marzył, aby jego nazwisko stało się równie wielkie, jak Ferrariego. Nawet chciał do niego dołączyć, współpracować z wielkim Enzo. Wreszcie postanowił zrobić wszystko, aby go pokonać na rynku motoryzacyjnym. Był rok 1964, kiedy zaprezentował swoje pierwsze produkcyjne auto. Model 350 GT był idealny dla Włochów, którym Ferrari już się opatrzyło (a było już marką znaną choćby z wyścigów MŚ Formuły 1).
Miało silnik V12 o pojemności 3,5 litra i mocy maks. 270 koni mechanicznych. Od zera do 100 km/h przyspieszało w 6,4 sekundy, a prędkość maksymalną osiągało na poziomie 233 km/h.
Ferruccio w filmie stwierdza: "Kupujesz Ferrari, jeśli chcesz stać się kimś. Ale Lamborghini nabywasz, gdy jesteś kimś". W tych słowach kryje się ziarno prawdy, jeśli mówimy o samochodach cywilnych. Istotnie — zbudował on rywala dla "czerwonych". A jednak w motorsporcie, w wyścigach to Ferrari jest marką — ono żyje wręcz z motorsportu, to dla tej marki czysty marketing.
W rzeczywistym świecie Lamborghini dla przykładu straciło przywiązanie do F1 już w latach 90. XX wieku, kiedy przestało dostarczać i tak przeciętne silniki prywatnym zespołom (m.in. upadającemu Lotusowi, legendzie tego sportu).
Podjęło teraz próbę podboju serii FIA WEC — mistrzostw świata w wyścigach długodystansowych. Fabryczny zespół Lamborghini wystartuje w sezonie 2024. Będzie tam jednak nowicjuszem. Ferrari startuje w WEC od lat — najpierw samochodami GT, a od zeszłego roku najszybszymi samochodami klasy Hypercar. Jednym z nich pojedzie w tym roku Robert Kubica.
Czytaj także na CANAL+ blog: Poznaj najlepsze filmy o wyścigach
Choć w wyścigach marce Ferruccio szło różnie, to jednak Enzo w końcu miał konkurencję na rynku włoskim. W tym roku mija 60 lat od prezentacji debiutanckiego modelu skonstruowanego przez firmę człowieka zajmującego się wcześniej maszynami rolniczymi. - "Albo jesteś konstruktorem, albo jesteś marzycielem" - to inna kwestia, którą słyszy główny bohater w tym filmie. Ferruccio sprawia jednak wrażenie, jakby te dwie role w sobie łączył.
Stworzył dla świata Countacha, Miurę, a jego dziedzictwem są modele, które znamy z gier komputerowych: Diablo, Murcielago, Aventador i Huracan. Dźwięk tych silników jest wychwytywany migiem, o czym dobrze wiedzą fani i twórcy serii "Need for Speed".
Przed nowym sezonem w sportach motorowych warto zobaczyć, jak wyglądały początki marki-legendy. Film "Lamborghini: człowiek, który stworzył legendę" obejrzysz właśnie u nas. Zapraszamy do CANAL+ online — film dostępny jest od 4 lutego.
Adam Driver – „Ferrari”, długo wyczekiwany film już za chwilę w polskich kinach!
Żużlowe i wyścigowe nadzieje na rok 2024. Gdzie powalczą Bartosz Zmarzlik, Robert Kubica i spółka?
Transfery i roszady. Czym żyje PGE Ekstraliga między sezonami?