Tryptyk na horyzoncie. Napoli i Milan zaczynają elektryzującą serię

Tryptyk na horyzoncie. Napoli i Milan zaczynają elektryzującą serię

1 April 2023

Wielki Milan Silvio Berlusconiego rodził się w bólach. O ile perspektywa historyczna od razu przywołuje na myśl gablotę uginającą się od żelastwa, o tyle rzeczywistość bywała momentami dotkliwa. A nawet przygnębiająca. Przynajmniej na mecie rozgrywek. Sprawcą figli było Napoli, które wkrótce stoczy z AC Milan dwumecz o miejsce w półfinale Ligi Mistrzów. To piękna para dla fanów Serie A. 

Każdy słyszał w ostatnich latach o kompleksie północy, o biedzie południa, o zawirowaniach politycznych we Włoszech. Zabawne, że tak wiele dyskusji rodzi się na bazie piłki w ośrodku, który wkrótce przymierzy koronę. A miejscowi uznają, że odbierają prawowite im insygnia. Nawiązując do grabieży bogactwa Neapolu, które nastąpiło w momencie zjednoczenia Włoch. 

Kiedy klub ze stadionu imienia Diego Armando Maradony sięgnął po swoje pierwsze, historyczne Scudetto z rzeczonym Maradoną na boisku — lokalny dziennik „Il Mattino” nie skupiał się tylko na bohaterach. Obligatoryjne było pokazanie wała największym konkurentom. Już na pierwszych stronach gazety w maju 1987 przekaz był jasny. Nawet gigantyczne zasoby finansowe i majątek Silvio Berlusconiego nie były w stanie uczynić go mistrzem Włoch wraz z bandą, którą opłacał na San Siro. 

NAPOLI: TOWAR EKSPORTOWY SERIE A

Teraz wchodzimy jako widzowie w kluczowy moment współczesnej historii klubu spod Wezuwiusza. Okres wyprostowanej piersi, głowy zadartej ku niebu. Zero kompleksów, a jedynie poczucie niesprawiedliwości. Świadomość bycia niedoszacowanym w sposób krzywdzący. To „La Gazzetta dello Sport” napisała, że Napoli zmierza po mistrzostwo Włoch ze względu na beznadziejne letnie okienko transferowe w wydaniu Milanu, Juventusu i Romy. Jakby zapominając, że jakość prezentowana przez piłkarzy Luciano Spallettiego zasługuje na wyrazy największego uznania. Włosi nie mieli takiego towaru eksportowego od czasów… Napoli Maurizio Sarriego. Gdyby to z kolei ograniczyć tylko do walorów estetycznych, pięknej gry, ale też pięknego przegrywania. Nie było mowy nawet o awansach do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Nie było też mowy o Scudetto, mimo zdobyczy 91 punktów na mecie, bo Juventus i tak okazał się lepszy. Nawet gdyby przenieść w czasie tamtą ekipę „Bianconerich” do dziś, Napoli by się nie ukłoniło. 

NAPOLI MYŚLAMI PRZY SCUDETTO 

Grupa jest swoją drogą tak skupiona na celu, że Kim po ostatnim zgrupowaniu Korei Południowej dał do zrozumienia, że nie wie, po jaką cholerę przyjechał na dwie partie kadry. Ciężkie podróże, zmuszenie do spędzenia po 90 minut w dwóch spotkaniach, inna strefa czasowa. Dzisiaj każdy taki suplement, choć zwykle napawałby w życiu zawodowym dumą, jest tylko drzazgą pod paznokciem. Każdy z piłkarzy jest już gotów do dekoracji. Zmierza po schodach na podium. Czeka na medale. Ale po drodze pozostaje jeszcze stoczenie zaciętych gier o półfinał Champions League. Z pewnym elementem prestiżowej rozgrzewki. 

NAPOLI – MILAN: PRZEKAZANIE WŁADZY 

Najbliższy weekend to dla Milanu wizyta w instytucie badawczym. „Rossoneri” wpadną do Neapolu (mecz można oglądać w CANAL+online w ramach pakietu Wielka Piłka) jeszcze na partię ligową obłożoną dodatkową presją. Jeśli dostaną po łbie, zaczną drżeć o miejsce gwarantujące występy w LM w następnych rozgrywkach. Nie chodzi zatem o symboliczne i wymuszone przekazanie prymu w Italii. To także przekazanie pałeczki. Rafael Leao, a więc MVP poprzedniego sezonu, musi uznać wyższość Chwiczy Kwaracchelii. Ta sama pozycja i ta sama waga — ciężka, choć Leao często wypadał w tym sezonie z własnej kategorii. Ich droga do miana najlepszych zawodników ligi była zupełnie inna. Ścieżka karier odseparowana najdalej jak to możliwe. 

NAPOLI – MILAN. GWIAZDY WŁOSKIEJ PIŁKI 

Leao przychodził z Lille i bywał na początku nad wyraz irytujący. Samolubny. Podejmujący złe decyzje. Uderzający regularnie poza światło bramki. Dryblujący dla własnej satysfakcji, nie dla wymiernych korzyści zespołu. Spore wymagania i kiepska aura również nie pomagały. Był już członkiem szatni, o której Zlatan Ibrahimović mówił: „Ten Milan to tragedia. Nie ma już klubu, w którym zakochiwały się miliony ludzi”. Z upływem czasu wszystko potoczyło się w sposób niemal naiwny, bajkowy. Choć Szwed twierdził wielokrotnie, że najtrudniej zawsze było mu dotrzeć do głowy w Leao, który był oporny na jakiekolwiek uwagi. Metodą prób i błędów wykluł się z niego absolutnie dominujący zawodnik. Ktoś à la Gruzin, który obecnie nie ma sobie absolutnie równych. 

GRUZIŃSKI GIGANT W NEAPOLU 

Kwaracchelia przechodzi do historii nawet bez rekordów i zapisów w annałach w szczegółowych statystykach. Jest po prostu fenomenem, jakiego nie zaznano w tej lidze od niepamiętnych czasów. Wszedł z buta znikąd, z Rosji przez Gruzję. Zaczął rozgrywki od pozostawienia wrażenia, że będzie ich pozytywną niespodzianką. Potem przerodził się w sensację. A następnie w absolutnego giganta. Na jego widok trzeba sobie ostrzyć zęby w pierwszej kolejności. Jego ojciec upierał się przez lata, że syn może grać z dala od wielkiego Zachodu, z dala od naszywki z logotypem Ligi Mistrzów na ramieniu. Najważniejszy był proces nauki, nim obaj doszli do wniosku, że czas już na poważny krok. Pora by jego partnerzy też byli skorzy taki postawić. Bo dla Neapolu półfinał Ligi Mistrzów byłby takim samym obłędem jak dla Gruzina to, że z miejsca podbije cały Półwysep Apeniński… 

AUTOR: FILIP KAPICA (CANAL+)

Udostępnij

Oferta

Polska (PL) Poland flag
CANAL+ Polska S.A., al. gen. W. Sikorskiego 9, 02-758 Warszawa, skr. pocztowa nr 8, 02-100, Warszawa NIP 521-00-82-774, REGON: 010175861, wpisana do Rejestru Przedsiębiorców, przez Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy, XIII Wydział Gospodarczy KRS pod nr KRS: 0000469644, kapitał zakładowy: 441.176.000 zł, w całości wpłacony, Nr BDO: 000030685.
© CANAL+ 2024