Na koniec kolejki padło aż siedem goli. Weekend przejdzie jednak do historii z innego powodu. Oto skróty meczów Ekstraklasy.
Stadion w Grodzisku Wielkopolskim dotąd raczej nie kojarzył się z fantastycznymi widowiskami. Tym razem było jednak zupełnie inaczej. W poniedziałkowy wieczór Warta rozbiła Stal Mielec aż 5:2. Bohaterem Zielonych był Adam Zrelak, który trafił do siatki trzy razy. Dwie wygrane z rzędu w roli gospodarza pozwoliły graczom Dawida Szulczka, który po sezonie rozstanie się z klubem, odskoczyć od strefy spadkowej. Mielczanie z kolei przełamali wreszcie strzelecką niemoc. W ostatnich tygodniach psują jednak dobre wrażenie z początku wiosny. Ich seria meczów bez zwycięstwa przedłużyła się już do pięciu. Gracze Kamila Kieresia na wygraną czekają od sześciu tygodni.
W poprzednim sezonie Puszcza Niepołomice sensacyjnie awansowała do Ekstraklasy dzięki temu, że w barażach najpierw pokonała na wyjeździe Wisłę Kraków, a potem Bruk-Bet Termalicę Nieciecza, czyli sąsiadów z Małopolski. Teraz beniaminek jest na dobrej drodze, by wpędzić w kłopoty kolejnego sąsiada. Gracze Tomasza Tułacza wygrali w ten weekend z Cracovią i zrównali się z nią punktami. Gracze Pasów znaleźli się po tej kolejce tuż nad strefą spadkową, mając w perspektywie bardzo trudny terminarz. Widmo spadku, które w razie wygranej z Puszczą byłoby już na dobrą sprawę zażegnane, zaczęło bardzo poważnie zaglądać w oczy piłkarzy Dawida Kroczka.
Korona Kielce pokazała dobrą reakcję po porażce z Wartą Poznań, czyli bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Tym razem gracze Kamila Kuzery wręcz rozbili Radomiak w starciu, które ma duże znaczenie dla kibiców obu drużyn. Kielczanie zaaplikowali rywalom cztery gole, co jednak nie pozwoliło im wydostać się ze strefy spadkowej. Przed tą kolejką strata do bezpiecznych miejsc wynosiła dwa punkty i nic się w tej kwestii nie zmieniło. Radomiak natomiast po raz kolejny zaprezentował się naprawdę fatalnie i wciąż jeszcze musi oglądać się za siebie. Pięciopunktowa przewaga nad Koroną przy pięciu kolejkach do rozegrania tylko pozornie wygląda bezpiecznie.
Wydarzeniem tej kolejki niewątpliwie był jednak frekwencyjny rekord na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Po raz pierwszy od 49 lat na meczu polskiej ligi pojawiło się ponad 50 tysięcy kibiców. Drużyny Ruchu nie poniosło to jednak do trzeciego zwycięstwa w sezonie. Łodzianie szybko wyszli na prowadzenie, a w drugiej połowie, wykorzystując błędy Dantego Stipicy i Patryka Stępińskiego, jeszcze je podwyższyli. Niebiescy dobrymi zmianami zdołali jeszcze zapewnić emocje w końcówce, ale ostatecznie przegrali. Widzew utrzymał tym samym status czołowej drużyny 2024 roku. Wiosną lepiej od graczy Daniela Myśliwca punktuje tylko Górnik Zabrze.
Zabrzanie z kolei w tej kolejce pokazali, że w tym roku nie ma na nich mocnych. Jako pierwsi w tym sezonie zdołali bowiem wygrać na boisku mistrza w Częstochowie. Nie przyszło to łatwo, bo bramkarz Daniel Bielica kilkakrotnie musiał wznosić się na wyżyny umiejętności. Nawet grając w dziesiątkę, po czerwonej kartce Giannisa Papanikolaou, zawodnicy Dawida Szwargi potrafili dochodzić do dogodnych sytuacji. Górnik wykorzystał jednak w końcówce błąd Dusana Kuciaka, doświadczonego bramkarza debiutującego w Rakowie i golem po rzucie rożnym zapewnił sobie zwycięstwo. Do podium piłkarzom Jana Urbana brakuje już tylko trzech punktów, a terminarz pozwala im marzyć o sensacji.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)
Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.