Mocarstwowe plany, rozczarowanie w Europie, mistrzostwo Francji. Luis Enrique próbuje wyrwać Paris Saint-Germain z corocznej spirali.
W PSG pod rządami Katarczyków próbowano już wszystkiego. Zatrudniając trenerów, szukano różnych koncepcji, osobowości, stylów gry. Carlo Ancelotti, Laurent Blanc, Unai Emery, Thomas Tuchel, Mauricio Pochettino i Christophe Galtier mają niewiele wspólnych mianowników. Poza jednym - należą do światowego topu i mają bogatą listę sukcesów w innym otoczeniu, jednak żaden nie zdobył z PSG upragnionej Ligi Mistrzów. Ich wymagający szefowie znosili porażki, czasem upokarzające i choć chełpili się kolejnymi tytułami we Francji, nie pozbyli się rozczarowania. W końcu w klubie, który na sztandarach miał niesubordynację zawodników, w którym wielokrotnie kipiało od przerośniętego ego, zatrudniono latem Luisa Enrique. Jak mu idzie porządkowanie paryskiego bałaganu?
Na pierwszy rzut oka – całkiem dobrze. Zespół jest liderem Ligue 1. W Lidze Mistrzów wyszedł z grupy. Znacznie większą rolę odgrywają francuscy piłkarze. Trzeba zajrzeć głębiej, by zrozumieć jaką drogę przeszli klub i trener w ostatnich miesiącach. Po drodze były typowe dla Enrique sytuacje. Niekonwencjonalne pomysły. Wychodzenie poza schematy taktyczne. Szpilki wbijane Mbappe tuż po meczu, w którym strzelił trzy gole. Zarzuty do dziennikarzy, że nie znają się na piłce i skupiają się na szukaniu negatywów. Relacje z prasą od wielu lat miał szorstkie, więc nas interesuje bardziej, co działo się na boisku.
Na kilkanaście dni przed startem ligi drużyna przypominała plac budowy. Burzono istniejącą konstrukcję i w pośpiechu próbowano tworzyć coś nowego. W zamyśle architektów – trwalszego. To wtedy Kylian Mbappe był w paryskim „Klubie Kokosa”. Neymar już pakował walizki, Marco Verratti oswajał się z myślą o transferze do Arabii Saudyjskiej, a wyniki sparingów były niepokojąco słabe, a zamiast galaktycznego tercetu Mbappe, Lionel Messi, Neymar, linię ataku tworzyli Marco Asensio, Carlos Soler i Warren Zaire-Emery.
Ten ostatni może być symbolem zmian wprowadzonych przez Enrique, mimo że szansę dał mu jeszcze Galtier. Lecz dopiero po zmianie trenera stał się piłkarzem przodującym. Jego błyskawiczny rozwój zadziwia obserwatorów, gdyż spośród piłkarzy urodzonych w 2006 roku nikt w ligach TOP5 nie może z nim się równać pod względem liczby minut spędzonych na boisku, ale przede wszystkim realnego wpływu na wyniki. Na początku listopada miał dwa kolejne mecze ligowe z golami, a chwilę potem dostał pierwsze powołanie do kadry seniorskiej. Zadebiutował z Gibraltarem. Strzelił nawet gola w wygranym 14:0 meczu, ale odniósł też kontuzję, która wyłączyła go do końca 2023 roku. Piłkarsko dojrzał. Zupełnie nie widać po nim, że dopiero w marcu stanie się pełnoletni. Jego rozwój to jeden z większych plusów kadencji Luisa Enrique.
Hiszpan sporo eksperymentuje. Zmienia ustawienia. Wymyśla piłkarzom nowe pozycje. Zachęca ich do rotacji. PSG grywa w ustawieniach 1-4-3-3, 1-3-4-3 i — rzadko widywanym — 1-4-2-4. To oczywiście ogólny rysunek taktyczny, bo boiskowe zadania zmieniają się bardzo często. Soler może grać jako prawy obrońca, Kang-in Lee może być skrzydłowym, by po chwili stać się ofensywnym pomocnikiem. Mbappe wymienia się pozycjami z Randalem Kolo Muanim, a Nordi Mukiele grywa na każdej pozycji w defensywie.
Enrique chce, by jego drużyna była nieprzewidywalna dla rywali. Cel osiągnął, tyle że jest to broń obosieczna. Trener buduje nową tożsamość, lecz wciąż napotyka na dobrze znane problemy z przeszłości. Niefrasobliwość w grze obronnej. Wolne odbudowywanie pozycji po stracie piłki. Widoczne braki koncentracji w meczach ze słabszymi zespołami. O ile w Ligue 1 daje się to zamaskować jakością piłkarzy, o tyle już w Lidze Mistrzów mankamenty PSG obnażyły Newcastle (wygrana u siebie 4:1) i Milan (2:1), przez co awans do fazy pucharowej był zagrożony.
Kluczowa okazała się decyzja Szymona Marciniaka, który w szalonym meczu z Newcastle podyktował kontrowersyjny rzut karny, zamieniony na gola przez Mbappe. W tym spotkaniu paryżanie wypracowali xG na poziomie 4,38, lecz razili nieskutecznością. Rywalizacja z BVB, Milanem czy Newcastle pokazała, że przed Hiszpanem sporo pracy. Ma drużynę zdolną do rzeczy wielkich w ofensywie, ale też nieuporządkowaną w grze bez piłki. Real Sociedad w 1/8 finału LM zweryfikuje mistrzów Francji pod tym kątem.
Niezmiennie największą wartością jest Kylian Mbappe. Po załagodzeniu konfliktu z klubem znów robi to, co potrafi najlepiej. Strzela gole, zachwyca zwinnością, sprytem i szybkością. W dobrym kierunku idzie odbudowa Ousmana Dembele. Wciąż irytuje nieskutecznością, ale potrafi kreować mnóstwo okazji partnerom i coraz lepiej współpracuje z Achrafem Hakimim, a ich wymiany piłek i pozycji wprowadzają wielki zamęt w szeregach rywali. PSG ma z tego wiele okazji bramkowych.
Udanie wprowadził się Kang-in Lee oraz – zwłaszcza na początku – Manuel Ugarte. Coraz lepiej wyglądał Bradley Barcola. Nie można tego powiedzieć o napastnikach. Kolo Muani i Goncalo Ramos są mało kompatybilni z zespołem. Znikają na długie fragmenty meczów. Strzelają mało goli. Momentami wyglądają jak obce ciała. Przekonują się, że gra w cieniu Mbappe nie jest łatwa. Lucas Hernandez i Milan Skriniar przychodzili do Paryża po problemach zdrowotnych. Lepiej odnalazł się Francuz. Słowak ma braki szybkościowe, co w pakiecie z wysoko ustawioną linią obrony daje przeciwnikom sporo możliwości. Do dziś wielu dziwi się, że obrońca o takim profilu trafił do Paryża.
W jednym z satyrycznych rysunków w L’Equipe przedstawiono cykl sezonu PSG. Zaczyna się od mocarstwowych planów, spektakularnych zwycięstw i efektownej gry. Po udanej jesieni przychodzi zazwyczaj rozczarowanie w Lidze Mistrzów oraz mistrzostwo Francji, które nie łagodzi gorzkiego smaku porażki. Lato to czas rozliczeń i zmian kadrowych, a cykl zaczyna się od nowa. Najważniejsze zadanie dla Luisa Enrique to wyrwanie się z tej spirali.
AUTOR: KRZYSZTOF MARCINIAK (CANAL+SPORT)