Luis Enrique będzie ósmym trenerem PSG ery katarskiej. Dobrych fachowców w Paryżu nie brakowało. Ale czy Hiszpanowi uda się to, czego nie dokonali jego poprzednicy?
Kiedy Katarczycy przejęli paryski klub latem 2011 roku, szkoleniowcem zespołu był Antoine Kombouare. Mimo liderowania na półmetku tamtego sezonu został zastąpiony przez Carlo Ancelottiego, który walkę o mistrzostwo przegrał sensacyjnie z Montpellier. W 2013 roku zastąpił go Laurent Blanc. Trzy lata później drużynę na dwa sezony przejął Unai Emery. Potem nastąpiła era Thomasa Tuchela, który doprowadził PSG do finału Ligi Mistrzów, by 3 miesiące później stracić pracę na rzecz Mauricio Pochettino, którego podopieczni zatrzymali się na półfinale tych elitarnych rozgrywek. Rok temu zastąpił go Christophe Galtier, który właśnie kończy swój pobyt w klubie.
Rok po odejściu z PSG Ancelotti zdobył LM z Realem. Trzy lata po odejściu z Paryża Emery zdobył LE z Villareal (w sumie czwartą w karierze). Niespełna pół roku po odejściu z PSG Tuchel wywalczył LM z Chelsea. W Paryżu nie brakowało dobrych fachowców na ławce trenerskiej. Teraz pojawi się na niej kolejne wielkie nazwisko: Luis Enrique. Hiszpan będzie ósmym szkoleniowcem ery katarskiej, siódmym przez Katarczyków wybranym. Czy to dobry wybór? Dlaczego jemu ma się udać to czego nie dokonali jego poprzednicy, nie dając właścicielom klubu i kibicom upragnionego triumfu w LM?
Problemem w Paryżu na pewno nie byli trenerzy. Brak cierpliwości zarządzających PSG. Zbyt wielkie przywileje dawane niektórym gwiazdom. Zbyt małe wsparcie dla trenerów. Błędy w polityce transferowej. Obsesja na punkcie wygrania LM. Gierki wewnętrzne między poszczególnymi działaczami oraz między dyrektorami sportowymi a trenerami. Zbyt wielkie umiędzynarodowienie szatni. Deprecjonowanie krajowych trofeów. To były w przeszłości, lekko upraszczając, grzechy główne projektu PSG. Czy to są kwestie, na które wpływ ma trener? Raczej nie. Dlatego to musi przede wszystkim się zmienić, by spełnić marzenia paryskich kibiców.
Najważniejszy jest oczywiście zespół. To w końcu piłkarze wychodzą na boisko. I tu jest spora niewiadoma. Wciąż nie wiemy, na kogo będzie mógł liczyć Luis Enrique. Mbappe wywołał burzę miesiąc temu, wysyłając do klubu list, w którym oświadczył, że nie zamierza przedłużać o rok wygasającej w czerwcu 2024 umowy. Pośrednio potwierdzając, że za rok planuje odejść za darmo, zapewne do Realu. Działacze PSG poczuli się oszukani i dają do zrozumienia, że król strzelców Ligue1 obiecał im, że umowę przedłuży i za darmo nie odejdzie. Sugerują, że ktoś z jego otoczenia ma na niego zły wpływ i najprawdopodobniej mają na myśli jego matkę.
Prezes Nasser Al-Khelaifi dał jasno do zrozumienia, albo Mbappé przedłuża umowę, albo odchodzi w tym oknie transferowym. Klub nie może sobie pozwolić na oddanie za darmo „aktualnie najlepszego piłkarza świata” (słowa prezesa). Zawodnik dostał czas do końca lipca, żeby się określić. Rozmowy trwają. Ale wszystkie karty w rękach wydaje się mieć reprezentant Francji, bo jakoś trudno sobie wyobrazić by wylądował w „klubie Kokosa”. Równocześnie żaden klub w Europie nie jest w stanie zapewnić mu takich apanaży, jakie oferuje PSG. W Realu zarabiałby kilka razy mniej. Lecz gdyby przyszedł za darmo, mógłby liczyć na solidną „premię za podpis”, która osłodziłaby mu znaczącą obniżkę pensji.
Jednym z celów klubu, odkąd doradcą do spraw sportowych został Luis Campos, ma być sprawienie, by szatnia PSG była bardziej francuska. Letnie okno transferowe sprzed roku tego nie pokazało. Czas pokaże, jak będzie tym razem. PSG chciało Marcusa Thurama, ten wybrał jednak Inter, bo tam może się spodziewać, że będzie dużo grał. Na tapet znowu został wzięty Randal Kolo Muani, o którym w kontekście transferu do PSG mówi się od stycznia. Przypomnijmy, że napastnik Eintrachtu urodził się tak jak Mpappe w miejscowości Bondy na przedmieściach Paryża w grudniu 1998 roku. Teraz ten duet współtworzy atak reprezentacji Francji. Odtworzenie go na Parc des Princes brzmi ekscytująco.
PSG marzy o Bernardo Silvie. Czy te marzenia mogą się ziścić? Portugalczyk zasugerował, że nie wyklucza odejścia z City. Grał już we Francji w Monaco, do którego sprowadzał go z rezerw Benfiki za blisko 16 mln euro … Luis Campos. Obaj panowie podobno pozostają w dobrych relacjach. Tylko czy Saudyjczycy z City dogadają się z Katarczykami z PSG?
Neymar niby jest wypychany z klubu od roku. Przyjście Luisa Enrique może być jednak znakomitą wiadomością dla powracającego do zdrowia po kontuzji Brazylijczyka. Obaj panowie znają się doskonale ze wspólnej pracy w Barcelonie. To pod batutą tego szkoleniowca Neymar zagrał najwięcej meczów w piłce klubowej, a w 2015 roku zdobył Ligę Mistrzów. Kwartet Neymar, Kolo Muani, Mbappe, Bernadro Sliva (dwaj ostatni doskonale się znają ze wspólnej gry w Moncao) wyglądałby zacnie. Pytanie, czy takie zestawienie, o jakim marzą w Paryżu, jest w ogóle realne?
Nad kadrą zespołu pracują już od kilku tygodni, podobno zgodnie, Luis Campos i Luis Enrique. Na razie wiadomo, że do klubu dołączą Milan Skriniar, Lucas Hernandez, Marco Asensio, Manuel Ugarte, Lee Kang-in, oraz 18-letni Włoch Cher Ndour. Najważniejsze ruchy transferowe chyba jednak dopiero przed nami. Jak co roku nie lada bólu głowy dostarczą klubowi powracający z wypożyczeń, sowicie opłacani, najczęściej niechciani już w Paryżu zawodnicy. Julian Draxler, Leandro Paredes, Georginio Wijnaldum, Keylor Navas, Layvin Kurzawa, Colin Dagba, Abdou Diallo, Mauro Icardi… Czy któryś z nich znajdzie uznanie u nowego szkoleniowca? Raczej nieliczni. Większość z tych piłkarzy trzeba będzie gdzieś „upchnąć”.
Tak na dobrą sprawę dopiero 1 września o północy poznamy pełną kadrę na przyszły sezon. Ale już wcześniej będziemy mogli się przekonać, jaki pomysł na grę zespołu ma Hiszpan. Jedno jest pewne, zespół ma grać widowiskowo! Za kadencji Katarczyków najprzyjemniej oglądało się drużynę podczas 3 -letniej kadencji Laurenta Blanca. Teraz ma być równie pięknie tylko z lepszym efektem w Lidze Mistrzów (zespół Blanca 3 lata z rzędu odpadał w ¼ LM). Błyskotliwy styl gry będzie szlifowany w nowiutkim, ultranowoczesnym, wybudowanym za 300 milionów euro ośrodku treningowym w podparyskiej miejscowości Poissy. Tym samym zawodnicy pożegnają się z ośrodkiem Camp des Loges, który był domem PSG od powstania klubu.
Na giełdzie następców Galtiera Luis Enrique pojawił się dość szybko. Początkowo jednak według francuskich mediów pierwszym wyborem miał być Julian Nagelsmann. Strony nie doszły do porozumienia. Nie wiadomo kto z kogo rezygnował, w każdym razie równolegle trwały rozmowy z Hiszpanem. Który z nich był prawdziwym numerem 1? Dziś trudno to rozstrzygnąć. Wiadomo natomiast, kto dokonał wyboru trenera. Rok temu Galtiera wybierał doradca do spraw sportowych Luis Campos, tym razem sprawy w swoje ręce wziął sam Emir Kataru. Czy to nie wróży nam w przyszłości konfliktu na linii Enrique – Campos? Biorąc pod uwagę ego obu panów, nie można tego wykluczyć. Poważnym sprawdzianem dla tej pary będzie okres transferowy. Czy Luis dyrektor spełni oczekiwania Luisa trenera? Zobaczymy.
Wróćmy do nowego szkoleniowca. Wydaje się lepszym wyborem niż Nagelsmann. Osobowość, charyzma, kariera piłkarska, zdobyta LM z Barcą. Ale również spore rozczarowanie na MŚ, a dużo wcześniej średnio udana pierwsza przygoda zagraniczna w Romie. Enrique to też bezkompromisowość, także w relacjach z mediami. Konferencje prasowe zapowiadają się smakowicie. Potencjalne konflikty w szatni? Potrafił się dogadać z gwiazdami Barcelony, więc i w Paryżu powinno się udać. Wydaje się wpisywać w hasło, które wreszcie staje się modne w Paryżu, wypowiedział je ostatnio sam prezes klubu, odnosząc się do sytuacji z Mbappe: nikt nie może być ważniejszy od klubu.
Zatrudnienie tego trenera jest na pewno bardziej zrozumiałe niż zatrudnienie Galtiera rok temu. PSG ma grać widowiskowo. Bardzo często, również z konieczności, w ataku pozycyjnym. Poprzednie drużyny Galtiera tak nie grały, zespoły Luisa Enrique jak najbardziej. Galtier nigdy z wielkimi gwiazdami wcześniej nie pracował, Luis Enrique jak najbardziej. Ten profil trenera na pewno bardziej pasuje do PSG niż profil jego poprzednika. W tak trudnym klubie, jak PSG dobry profil trenera nie jest jednak gwarancją sukcesu.
Znamy nowego trenera, możemy się domyślać, jak będzie chciał grać (widowiskowo, z czwórką obrońców, a nie z trójką, jak to przeważnie było w minionym sezonie, duże posiadanie piłki, natychmiastowy odbiór po stracie już na połowie przeciwnika). Ale znaków zapytanie jest wciąż bez liku. To będzie 50. sezon z rzędu PSG w Ligue1. Czy będzie najlepszy? Odpowiedź w maju.
TEKST: RAFAŁ DĘBIŃSKI (CANAL+SPORT)