Puszcza drugi raz z rzędu wygrała u siebie, a Lech umocnił się na prowadzeniu. Zapraszamy na skróty meczów 16. kolejki Ekstraklasy.
Emocji nie brakuje na obu krańcach tabeli. O ciekawą walkę o utrzymanie w największym stopniu zadbała w tej kolejce Puszcza Niepołomice, która drugi raz z rzędu wygrała u siebie. Po tym, jak w Krakowie uległ Lech Poznań (0:2), tym razem zespół z Małopolski okazał się lepszy od Widzewa. W ekipie Tomasza Tułacza znów zaczęła działać broń z poprzedniego sezonu, czyli stałe fragmenty gry. Jeden gol padł bowiem po rzucie rożnym, a drugi po rzucie karnym. Dzięki temu Puszcza ma już tylko dwa punkty straty do bezpiecznej strefy. Widzewowi wciąż nie udaje się natomiast ustabilizować formy. Drużyna Daniela Myśliwca ma w tym sezonie tyle wygranych, ile przegranych, co daje tylko miejsce w środku tabeli.
Po przerwie na mecze reprezentacji Śląsk przystąpił do ligowej rywalizacji pod wodzą nowego duetu trenerskiego. Michał Hetel i Marcin Dymkowski na tyle dobrze nastroili zespół, że wrocławianie zdołali wywieźć punkt z terenu mistrza Polski. Gole dla gości strzelili Arnau Ortiz oraz Jakub Jezierski, którzy u zwolnionego Jacka Magiery nie odgrywali ostatnio większej roli. Białostoczanie, choć stracili punkty, przedłużyli serię spotkań bez porażki. Grającej co trzy dni Jagiellonii nikt nie zdołał pokonać już od ponad dwóch miesięcy. Punkt to za mało, by Śląsk opuścił ostatnie miejsce w tabeli, ale wystarczająco dużo, by zbudować optymizm przed arcyważnymi starciami z sąsiadami tabeli, które czekają drużynę w końcówce jesieni.
Tuż przed przerwą na kadrę Pogoń Szczecin pierwszy raz w tym sezonie straciła punkty na własnym stadionie, przegrywając z Radomiakiem (0:1). Gracze Roberta Kolendowicza błyskawicznie zdołali to jednak odrobić, pierwszy raz od lutego wygrywając na wyjeździe. Przełamanie nastąpiło bardzo pewnie, bo Portowcy pokonali beniaminka aż trzema bramkami. Drugiego hattricka w ekstraklasowej karierze zanotował Efthymis Kolouris, najlepszy strzelec szczecinian. Porażka okazała się brzemienna w skutki dla trenera Szymona Grabowskiego. Jeszcze tego samego popołudnia został bowiem odsunięty od prowadzenia drużyny Lechii. Na ligowe zwycięstwo przedostatni w tabeli zespół z Gdańska czeka od 14 września.
Legia Warszawa wróciła na dobre tory po druzgocącej klęsce w Poznaniu (2:5). O wygraną z Cracovią musiała jednak drżeć do samego końca. Początkowo nic na to nie wskazywało, bo po golach Bartosza Kapustki i Marca Guala gospodarze komfortowo prowadzili dwiema bramkami. Nawet gdy Pasom udało się złapać kontakt po golu Benjamina Kallmana, gracze Goncalo Feio znów uciekli na dwa gole za sprawą Wojciecha Urbańskiego. Gdy jednak w końcowej fazie meczu Mikkel Maigaard strzelił dla Cracovii drugiego gola, jasne stało się, że ostatnie minuty będą gorące. Legia w tej fazie meczu zmarnowała dwie sytuacje sam na sam z bramkarzem. Goście mogą natomiast pomstować na pracę arbitrów, którzy w ostatniej akcji meczu przeoczyli nieprzepisowe zagranie ręką Pawła Wszołka we własnym polu karnym. Dzięki tej wygranej Legia zbliżyła się do krakowian na ledwie punkt.
W derbach Górnego Śląska lepszy okazał się po raz kolejny Górnik, który na własnym stadionie pokonał Piasta po trafieniu Yosukego Furukawy z samej końcówki. Pomeczową dyskusję o tym spotkaniu zdominowały zachowania Lukasa Podolskiego, który najpierw brutalnie wyciął Damiana Kądziora, a później z premedytacją wpadł w Jakuba Czerwińskiego, kapitana Piasta. Choć nie powinien był dokończyć tego meczu, obejrzał tylko żółtą kartkę. Dogrywkę tej rywalizacji stanowiły jeszcze słowne przepychanki w mediach społecznościowych między Gerardem Badią, byłym zawodnikiem Piasta, a Podolskim. Zabrzanie mogą jednak triumfować, bo dzięki drugiej wygranej z rzędu są już na siódmym miejscu w tabeli.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)