Ranking UEFA wyrasta na nowy polski sport narodowy. Polska już wykonała w nim ogromny skok. A teraz może jeszcze pójść za ciosem.
Pół roku temu na naszym blogu opisywaliśmy zasady działania krajowego rankingu UEFA. Przybliżyliśmy też profity, jakie polski futbol otrzyma za zajęcie 15. miejsca na koniec sezonu 2024/25. Czas przyszły jest tutaj kluczowy – prawo wystawienia pięciu zespołów w eliminacjach pucharów otrzymamy latem 2026 roku. Przywilej ten nie jest dany raz na zawsze. Aby go zachować, nie wolno wypaść poza czołową „15” rankingu na zakończenie rozgrywek.
Perspektywy są jednak optymistyczne. Jako że ranking UEFA obejmuje zawsze pięć sezonów (aktualny i cztery poprzednie), Polsce – przynajmniej na razie – „odcinane” są punkty z czasów pucharowej posuchy. Właśnie dlatego, choć poprzedni sezon zakończyliśmy na 15. miejscu w klasyfikacji, nowy rozpoczęliśmy na pozycji… 13.
W bieżącym sezonie już wydarzyła się rzecz bez precedensu. Wszystkie polskie zespoły, biorące udział (jeszcze na starych zasadach) w eliminacjach europejskich pucharów, przedostały się do fazy zasadniczej. Lech, Raków, Jagiellonia i Legia wystąpią w Lidze Konferencji, która stała się naszą specjalnością. Polska jako pierwsza federacja krajowa w historii wystawi aż cztery zespoły w fazie ligowej najmłodszego z europejskich pucharów.
Zapewnia nam to doskonałą pozycję wyjściową w walce o obronę miejsca w czołowej „15” rankingu UEFA. Zresztą, nie chodzi wyłącznie o samą obronę – pojawia się ogromna szansa, by w ciągu najbliższych miesięcy powalczyć o kolejne profity, dostępne od lata 2027.
Najpierw jednak przypomnijmy, jak będzie wyglądał podział miejsc dla polskich zespołów w przyszłorocznych eliminacjach europejskich pucharów (sezon 2026/27):
Obecność aż czterech polskich zespołów w fazie ligowej Ligi Konferencji 2025/26 pozwala kreślić szereg scenariuszy – od pesymistycznych aż po hurraoptymistyczne. Jedno wiemy na pewno: w obecnym sezonie Polska dorzuci do krajowego rankingu UEFA co najmniej 7,375 pkt. Tyle może zarobić „na czysto”, za samą obecność czterech klubów w fazie ligowej Ligi Konferencji.
Gdybyśmy natomiast założyli, że dwie polskie drużyny osiągną ćwierćfinał, a dwie odpadną po fazie ligowej lub po barażach, oznaczałoby to zakręcenie się w okolicach 13-16 pkt do rankingu. I byłaby to potężna zdobycz (dla porównania: ubiegły, bardzo udany sezon, zakończyliśmy z 11,750 pkt). Z kolei wariant niepoprawnie optymistyczny – cztery polskie zespoły w ćwierćfinale LK – pozwalałby snuć marzenia o wzbogaceniu się o około 20 pkt.
Z punktu widzenia rankingowego – jest o co walczyć. Kolejne progi nagród obejmują miejsca 13-14 oraz 11-12. Gdyby Polska pozostała w klasyfikacji tam, gdzie jest obecnie – czyli na 14. miejscu – eliminacyjny krajobraz latem 2027 wyglądałby następująco:
Oznaczałoby to gwarancję co najmniej fazy ligowej Ligi Europy dla mistrza kraju (w razie niepowodzenia w play-offach Ligi Mistrzów). Jeszcze ciekawiej robi się, gdy spojrzymy na benefity dla federacji z miejsc 11-12 w krajowym rankingu:
Wówczas zarówno mistrz Polski, jak i zdobywca Pucharu Polski mieliby zapewniony występ w fazie ligowej jednego z pucharów (mistrz – LM lub LE, triumfator PP – LE lub LK). Konieczność rozegrania jedynie dwóch, a nie sześciu meczów eliminacyjnych, znacząco wpłynęłaby również na sposób przygotowań tych zespołów do sezonu.
W ciągu nadchodzących miesięcy czwórka naszych pucharowiczów może więc nie tylko przedłużyć profity za 15. miejsce na kolejny rok, lecz także zaprowadzić Polskę na nieznane wcześniej wyżyny krajowego rankingu UEFA. Trudno nie patrzeć w przyszłość z optymizmem; trzeba jednak znać ewentualne zagrożenia.
W rankingu ścigamy zajmujących 11. miejsce Greków (3 drużyny w grze) oraz 12. Norwegów (2 drużyny w grze). Strata wynosi odpowiednio około 1,1 i 2,5 pkt. Obydwa kraje wydają się w naszym zasięgu, dlatego raczej nie należy trzymać kciuków za Bodo/Glimt i Olympiacos w Lidze Mistrzów. Podobnie rzecz ma się w przypadku FC Kopenhagi. Sezon zaczęliśmy przed Danią (2 drużyny w grze), ale ta wyprzedziła nas po pierwszej kolejce LM i LE – jej przewaga jest jednak minimalna (0,1 pkt). Z kolei 15. Austria (3 zespoły) traci do nas około 4 pkt, a 16. Szwajcaria (3 kluby) – nieco ponad 5 pkt.
To dość solidny bufor, choć trzeba śledzić postępy Lozanny (LK), Young Boys i Bazylei (LE), a także Salzburga i Sturmu (LE) oraz Rapidu (LK). Do Wiednia w ramach fazy ligowej zawitają zresztą Raków i Lech, co polsko-austriackiej rywalizacji w rankingu doda sporo pikanterii.
Często uważa się, że Liga Konferencji to cheat mode dla polskich zespołów – i że trzeba wyciskać ją jak cytrynę, zanim UEFA zmieni zasady punktacji do rankingu. Przypomnijmy – 2 pkt za wygraną i 1 pkt za remis to standard dla wszystkich trzech pucharów (przy czym do rankingu krajowego wszystkie punkty dzieli się przez liczbę wszystkich drużyn, które w danym sezonie reprezentują daną federację na arenie międzynarodowej). W teorii łatwiej wygrywać spotkania na poziomie Ligi Konferencji niż w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy. Tyle że faza ligowa trwa tu 6, a nie 8 kolejek (jak w przypadku LM i LE).
Inaczej też prezentuje się rozkład bonusów. Zespół, który zakończy fazę ligową LM z kompletem porażek, zgarnie dla siebie 6 punktów. Na poziomie Ligi Konferencji taką zdobycz daje dopiero pierwsze miejsce w fazie ligowej i awans do finału („goły” występ w fazie ligowej z kompletem porażek jest wart 2,5 pkt). Warto zatem śledzić pucharowe postępy zespołów z Grecji, Norwegii, Danii, Austrii i Szwajcarii, mając świadomość, że uczestnicy LM i LE mogą dorzucić sporo punktów do rankingowych garnuszków.
Przede wszystkim jednak nasza uwaga powinna skupiać się na polskich klubach. Już dokonały czegoś historycznego – i stoją przed ogromną szansą, by przesunąć granicę naszych możliwości. Miłośników rodzimego futbolu oraz pasjonatów arkuszy kalkulacyjnych łączy to samo marzenie: aby była to niezapomniana pucharowa przygoda.
Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.