Informacja o spadku nie przeszkodziła Niebieskim w wygraniu trzeciego meczu z rzędu. Zapraszamy na skróty meczów 32. kolejki Ekstraklasy.
Niedzielna wygrana Puszczy Niepołomice z Wartą Poznań sprawiła, że zawodnicy Ruchu Chorzów już przed wejściem na boisko wiedzieli, że stracili szanse na utrzymanie w Ekstraklasie. Nie przeszkodziło im to jednak w rozegraniu dobrego spotkania. W Radomiu wygrali po debiutanckim trafieniu 17-letniego Bartłomieja Barańskiego oraz Adama Vlkanowy, co oznacza, że ich seria zwycięstw została już przedłużona do trzech. Niebiescy zachowali szanse na przeskoczenie w tabeli Korony Kielce, z którą zagrają za tydzień i mogą już być pewni, że nie ukończą ligi na ostatnim miejscu. Radomiak natomiast wciąż nie zapewnił sobie utrzymania.
Już przed meczem było wiadomo, że klasyk Lecha z Legią to gwarancja wydarzeń, niezależnie od okoliczności, w jakich do niego dochodzi. Tak właśnie się stało. Kibice Kolejorza już na początku spotkania zaprezentowali oprawę z napisem „Wstyd”, a ich piłkarze jakby się do niej dostosowali. Już przed przerwą dwa razy trafili bowiem do własnej siatki. Legia miała jeszcze rzut karny, którego nie wykorzystał Josue oraz bramkę anulowaną przez Szymona Marciniaka po konsultacji z VAR-em. Mimo znaczącej przewagi w posiadaniu piłki, gospodarzom udało się strzelić tylko kontaktowego gola. Wygrana sprawiła, że Legia wskoczyła na podium i w kwestii awansu do europejskich pucharów wszystko ma w swoich rękach.
Do innego ważnego meczu w kontekście walki o udział w europejskich pucharach doszło w Częstochowie. Zawodnicy Rakowa zaprezentowali się po raz pierwszy, odkąd ich klub ogłosił, że po zakończeniu sezonu rozstanie się z trenerem Dawidem Szwargą. Ich reakcja była jednak profesjonalna. Mistrzowie Polski szybko strzelili Pogoni dwa gole, w czym wydatnie pomogła im postawa Leo Borgesa, obrońcy Portowców. W drugiej połowie szczecinianie przejęli kontrolę nad wydarzeniami na boisku, ale stać ich było tylko na jednego gola. Na dwie kolejki przed końcem sezonu Pogoń jest zaledwie siódma. Traci jednak tylko dwa punkty do podium. Wszystko jest więc jeszcze możliwe.
Po tej kolejce pewne jest już, że mistrzem Polski zostanie ktoś z dwójki Śląsk Wrocław – Jagiellonia Białystok. Wrocławianie, którzy przez większość rundy wiosennej człapali po boiskach, notując rozczarowujące wyniki, w odpowiednim momencie złapali formę. Wygrali dwa spotkania z rzędu i wywierają presję na liderze z Białegostoku. W 32. kolejce rozegrali jedno z najlepszych spotkań w tym sezonie. Cracovia we Wrocławiu została zmiażdżona. Już do przerwy przegrywała trzema bramkami i nie była w stanie dobrać się do skóry ludziom Jacka Magiery. Jedno z trafień zaliczył Erik Exposito, który pewnie zmierza po koronę króla strzelców.
Do sobotniego meczu z Koroną Jagiellonia przystępowała jako wicelider, znając już wynik Śląska. Gracze Adriana Siemieńca tym razem udźwignęli jednak presję związaną z grą o mistrzostwo i strącili rywala z podium. Białostoczanie zagrali dojrzale. Szybko strzelili dwa gole, a później nie szli swoim zwyczajem po kolejne, lecz starali się kontrolować spotkanie, pilnując defensywy. Dopiero w końcówce zadali trzeci cios, który przypieczętował ich awans do europejskich pucharów. Korona z kolei traci do bezpiecznej strefy już cztery punkty. W tej chwili to ona jest najbardziej zagrożona podzieleniem losu ŁKS-u i Ruchu Chorzów, czyli pożegnaniem z Ekstraklasą.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)