Śląsk Wrocław został mistrzem jesieni, a Puszcza Niepołomice po zwariowanym meczu zimuje nad strefą spadkową. Oto skróty meczów Ekstraklasy z 19. kolejki.
Już w piątek stało się jasne, że Śląsk Wrocław spędzi zimę na pierwszym miejscu w tabeli. By tak się stało, gracze Jacka Magiery musieli zrewanżować się Zagłębiu Lubin za domową porażkę z drugiej kolejki sezonu. Pierwsza połowa na to nie wskazywała, bo Miedziowi mieli wyraźną przewagę. Po przerwie lider pokazał jednak pazury. Już pierwsza akcja drugiej połowy zakończyła się trafieniem Michała Rzuchowskiego, a później wynik podwyższył niezawodny Erik Exposito. Derbowa wygrana przypieczętowała fantastyczną jesień drużyny z Wrocławia, która wiosną, zamiast walczyć o utrzymanie, będzie się bić o mistrzostwo Polski.
Zdarzały się już w tym sezonie Ekstraklasy mecze, w których trzybramkowe prowadzenie nie wystarczało do zwycięstwa. Ale nie było jeszcze chyba spotkania, którego dwie części aż tak diametralnie by się od siebie różniły. Przed przerwą zawodnicy Jagiellonii grali w Krakowie koncert. Prowadzili 3:0 i strzelali gole na wszelkie możliwe sposoby: po bezpośrednim rzucie wolnym, po bezpośrednim zagraniu za linię obrony i wreszcie po cudownej kombinacji zakończonej strzałem do pustej bramki. W przerwie Tomasz Tułacz, trener Puszczy, zmienił zespół tak mocno, jak tylko było to możliwe. I oglądał skuteczną pogoń swojej drużyny. Historia mogła być jeszcze bardziej spektakularna, ale w ostatniej akcji meczu Jagiellonię przed stratą czwartej bramki uratowała poprzeczka.
Kiedy Widzew Łódź okazale pokonywał niedawno Lecha Poznań, trudno było nie zachwycać się drużyną Daniela Myśliwca. Ostatnie trzy tygodnie mocno pohamowały jednak entuzjazm co do niej. Łodzianie przegrali kolejne trzy spotkania ligowe, które rozegrali od wygranej przy Bułgarskiej. Tym razem nie dali u siebie rady Pogoni Szczecin, choć jako pierwsi trafili do siatki. Portowcy tradycyjnie zaczęli grę dopiero od stanu 0:1, ale tym razem dość szybko odrobili straty, a potem skutecznie przypilnowali korzystnego wyniku, utrzymując kontakt z czołówką.
Mecz Radomiaka z Lechem Poznań zapowiadał się ciekawie głównie ze względu na starcie trenerów. Maciej Kędziorek, prowadzący gospodarzy, do niedawna pracował jako asystent Johna Van Den Broma w Poznaniu. Długo wydawało się, że to mistrz przechytrzy ucznia, bo Kolejorz prowadził dwiema bramkami. Wypuścił jednak tę zaliczkę, grając w osłabieniu po czerwonej kartce dla Jespera Karlstroema. Jak się okazało, był to ostatni mecz holenderskiego trenera w roli szkoleniowca Lecha. Tuż po ostatnim gwizdku pojawił się komunikat o rozstaniu z Van Den Bromem i zatrudnieniu Mariusza Rumaka do końca bieżącego sezonu.
Poprzednie sezony przebiegały dla Piasta Gliwice wedle powtarzalnego scenariusza. Jesienią zespół notował wyniki powyżej oczekiwań, by w rundzie rewanżowej spektakularnie odrabiać straty. Są powody, by sądzić, że w tym sezonie może być podobnie. Zawodnicy Aleksandara Vukovicia miesiącami pracowali na miano królów remisów, ale od rozpoczęcia rundy rewanżowej zaczęli wygrywać. 2023 rok zakończyli dwiema wygranymi z rzędu. Po ograniu Lecha w Poznaniu pożegnali się z własną publicznością, pewnie rozbijając Stal Mielec. Wszystkie trzy gole padły w drugiej połowie, a gliwiczanie mieli przy ich strzelaniu odrobinę szczęścia, którego tak mocno brakowało im przez większość rundy. Czy to właśnie wyczekiwane przełamanie?
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)