Docelowym miejscem wielkich sportowców pozostaje szczyt, a bohater milionów zbyt długo zawieruszył się gdzieś za peletonem. Fernando Alonso może nam osłodzić sezon F1, który zapowiada się jednostronnie.
Był 2006 rok, kiedy po raz drugi zostawał mistrzem świata. Bez cienia zawahania się chlapnął wtedy przed mikrofonami: „Dorzucę jeszcze jedno i kończę karierę. Wystarczy”. Był u szczytu sław. Miał najbardziej atrakcyjne nazwisko na rynku. Wydawało się, że wszystko od tego momentu musi przychodzić mu łatwo. A tak się składa, że Fernando Alonso nigdy więcej nie wpisał do swojego CV podobnego sukcesu. Pora się łudzić, że może nadszedł ten czas. I dla pokoju ducha wszyscy powinniśmy być tacy sami jak on przed dalszymi zmaganiami w
sezonie 2023. A więc do bólu naiwni.
FERNANDO ALONSO: MAGICZNE WEJŚCIE W SEZON F1
Raz — wymaga tego konieczność, bo Red Bull jest tak przepotężny. Całkowicie racjonalny wydaje się scenariusz, w którym ekipa z Milton Keynes wyciera podłogę rywalami aż do wielkiego finału sezonu, który można teraz śledzić w
ofercie łączonej CANAL+ z Viaplay. Tym bardziej potrzebujemy usposobienia hiszpańskiego kierowcy, jak i jego samego. Walczącego. Po raz kolejny pokazującego, że można wyjść nawet z najgłębszej strefy mroku. W 2018 roku Nico Rosberg podzieli się refleksją: „Alonso nie ma żadnej przyszłości w Formule 1. Nie mówiąc o tym, że nie wygra wyścigu”. Pięć lat później jesteśmy świadkami magicznego wejścia w sezon, a więc uplasowania się w najlepszej trójce. A to już czyni Fernando wyjątkowym w pewnej statystyce, która bardziej jawi się jako ciekawostka.
ZNAKOMITE DEBIUTY
Jest jedynym kierowcą w historii, który trzykrotnie stawał w swoich debiutach w nowych zespołach na pudle. Dla doprecyzowania: dokonał tego w kombinezonie McLarena w 2007 roku w Australii. Zrobił to w Ferrari w Bahrajnie w 2010 roku. Powtórzył na tym samym torze na inaugurację bieżących zmagań w barwach Astona Martina. Przypomina się jego wypowiedź sprzed dekady, konkretniej — z 2011 roku. Ilustrowała ona niegasnący upór: „Nigdy nie przestanę się starać, nigdy nie przestanę próbować. Nienawidzę przegrywać. Dlatego nigdy się nie poddaję. Nawet jeśli kończę wyścig i jestem 100 punktów za liderem klasyfikacji generalnej, do kolejnej rundy przystąpię z założeniem, że chcę ją wygrać”.
Naturalnie nie miał prawa nawet tak myśleć, jeżdżąc takimi rupieciami jak McLaren podczas drugiej kadencji. Ale jego motywacja zwykle pozostawała nienaruszona. Owszem, narzekał. Obrażał się na sport. Tymczasowo kończył karierę. Lecz wracał niestrudzony. Jolyon Palmer podsumował jego ostatni, a pierwszy w barwach Astona wyścig słowami: „Tyle lat jeżdżąc w środku stawki, nie stracił ani umiejętności, ani apetytu”.
Od zawsze upierał się, że wiek to tylko liczba. Ale kiedy już miał wejść w detale, zaznaczał: „W żadnej dyscyplinie sportowcy nie mają daty ważności, ale twój organizm reaguje na wszystko lepiej pomiędzy 25, a 30. rokiem życia. Potem rolę odgrywa doświadczenie”.
SUKCES W F1 JAKO PRACA ZBIOROWA
Doświadczenie, które nauczyło go, że sukcesu nie osiąga się w Formule 1 wyłącznie w pojedynkę. Kiedy zgarnął swój pierwszy tytuł w 2005 roku, uśmiechnął się pysznie: „Dedykuję ten tytuł wyłącznie samemu sobie i nikomu więcej”. Druga korona miała już inny wydźwięk. Padły słowa o rodzinie i przyjaciołach. Skrupulatnie ich wtedy policzył — zaznaczając, że ma trzy lub cztery osoby godne zaufania wokół siebie. Wszystkie naturalnie poza światem F1, gdzie uwielbiał stawać po stronie barykady ze wzrokiem utkwionym we wszystkich. Pal licho już atmosferę wokół jego jazdy u boku Lewisa Hamiltona w 2007 roku. Alonso naturalnie, kiedy tylko mógł, używał zapałek.
Znał pedantyczne słabości Rona Dennisa, szefa ekipy. Wiedział, że jego kierowcy muszą być ostrzyżeni od linijki, nie mogąc sobie pozwolić też na żaden zarost. Fernando chciał go wyprowadzić z równowagi, więc po prostu przyjechał z brodą na Grand Prix Turcji w 2007 roku. Cieszył się drobiazgami. Sześć lat później nazwał swoich mechaników z Ferrari idiotami. Oczywiście w barwach Scuderii ostatecznie nie zdobył żadnego tytułu. Dwa miał na wyciągnięcie ręki. Oba stracił w ostatnich rundach sezonu: w 2010 i 2012 roku.
FERNANDO ALONSO W F1: WALKA Z PRZEZNACZENIEM
Nieustannie się tarmosi. Walczy z przeznaczeniem. A przy okazji zarabia niewyobrażalne pieniądze. Pod kątem finansowym zawsze podejmował dobre decyzje. Pod kątem sportowym krzywdził się jak nikt inny w historii tego sportu. Dziś ma ludzkie odruchy. Dziś potrafi poklepać po ramieniu kolegę z zespołu. Otoczyć go względną opieką. Nawet jeśli to początek nowej gry, bo Lance Stroll to naturalnie najbardziej antypatyczna postać w padoku.
„El Matador” potrafi odpowiednio komunikować się z szeregowymi pracownikami i dać im odczuć, że mają dla niego wielkie znaczenie. Bo o ile wiek to liczba, tak doświadczenie jest czymś absolutnie bezcennym. Parafrazując wyłącznie jego słowa. Mądrość i wciąż unikalny wachlarz umiejętności może nam osłodzić sezon zdominowany przez jedną markę. Sezon, w którym potęga kolorów Red Bulla może przenikać się z butelkową zielenią samochodu Fernando. I a'propos butelek - oby pił ich jak najwięcej z podium, bo wszyscy tego potrzebujemy. Docelowym miejscem wielkich sportowców pozostaje szczyt, a bohater milionów zbyt długo zawieruszył się gdzieś za peletonem.
AUTOR: FILIP KAPICA (CANAL+)
Przeczytaj także
Jean-Michel Aulas odchodzi z Olympique Lyon. Koniec ery wiecznego prezydenta
W nocy 8 maja L’Equipe opublikowało artykuł, który wstrząsnął piłkarską Francją. „Jean-Michel Aulas et l’OL, c’est fini”. Koniec, którego teoretycznie można było się spodziewać. Ale na który nikt nie był gotowy. Po 36 latach kończą się rządy bezsprzecznie najlepszego prezydenta w historii francuskiej piłki. Jean-Michel Aulas przekształcił Olympique Lyon z drugoligowego biedaka w europejską markę. […]
Polskie nadzieje motorsportu. Kto może pójść w ślady Roberta Kubicy?
Kierowcy Formuły 1 z Polski? Wciąż możemy mówić tylko o jednym. Robert Kubica startował tam w wyścigach w latach 2006-2010, 2019 oraz 2021. Do tego był przez kilka sezonów kierowcą testowym oraz rezerwowym, goszcząc regularnie w padoku MŚ GP. Czy komuś jeszcze uda się dotrzeć do tego miejsca? Jakie są prawdziwe polskie nadzieje motorsportu oraz […]
Bestie ze Złego. Poznaj historię „najlepszego amatorskiego klubu piłkarskiego”
Jako wartość wskazuje demokrację – bo taki właśnie jest ten klub. Nikogo nie wyklucza, każdego chętnego bierze pod ramiona. AKS Zły jednoczy reprezentantów różnych kultur, ras, światopoglądów, płci i orientacji seksualnych. Prezesem jest tutaj każdy. W równym stopniu może wpływać na jego dalsze losy. Jak piszemy w serwisie PREMIERY CANAL+, „Zły nie chce być kolejnym […]
Bezcenny garnek. Jak Erik ten Hag odbudowuje Manchester United
Fani Manchesteru City — parafrazując słowa Kamila Kosowskiego, eksperta CANAL+, o Lidze Konferencji — nazwaliby to angielskim Pucharem Biedronki. Ale to kamień węgielny o znaczeniu nie do przecenienia. Wyczekany moment prężenia muskułów i zasłużony przerywnik na wyjście z pieczary. Piszę to z wielką satysfakcją, nie kryjąc swoich sympatii — po tym jak Erik ten Hag objął Manchester United, klub zakończył działalność cyrkową i wrócił […]
Formuła 1 – sezon czas zacząć. W oczekiwaniu na wielkie ściganie
Legendarny i prestiżowy wyścig o Grand Prix Monako będzie częścią kolejnego fantastycznego sezonu Formuły 1. Startuje on już 3 marca, kiedy to zaplanowane są pierwsze treningi przed tegorocznym Grand Prix Bahrajnu. Królowa sportów motorowych powróci – jeszcze szybsza, jeszcze bardziej zachwycająca. Lewis Hamilton, Max Verstappen i Charles Leclerc będą jednymi z bohaterów, których będzie można […]
Adam Małysz idolem i wzorem. Małyszomania, czyli skoki narciarskie i ich fenomen
Dokument CANAL+ dotyczący zjawiska Małyszomanii ukazuje wszystko to, co zaczęło się w styczniu 2001 roku. Wystarczyło zwycięstwo skoczka z Wisły w 49. Turnieju Czterech Skoczni, żeby Polsce ukazał się idol. Kamery śledziły go wszędzie. Nazywał się Adam Małysz, pochodził z Wisły. Przyszły następne sukcesy, których nie było końca przez kolejną dekadę. Polacy kibicowali też następcom […]
Fernando Santos nowym selekcjonerem. Portugalczyk, styczeń, roczna przygoda? Oby nie tym razem
Skądś to już znamy. Portugalski trener, druga połowa stycznia, przywitanie z krajem nad Wisłą. Przylatuje tutaj po to, aby poprowadzić biało-czerwonych. Nie Vladimir Petković, nie Steven Gerrard, nie Andrij Szewczenko, nawet nie Paulo Bento. Fernando Santos został nowym selekcjonerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. To człowiek, który poprowadził m.in. ojczystą kadrę do mistrzostwa Europy w […]