Przez ponad 10 miesięcy liderka światowego rankingu potrafiła utrzymać niezwykle stabilną dyspozycję. To był bardzo dobry sezon Igi Świątek.
Doha, Stuttgart, French Open, Warszawa, Pekin i WTA Finals. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego dołożyła do swojego dorobku sześć tytułów WTA, w tym czwarty wielkoszlemowy oraz premierowe zwycięstwo w prestiżowej imprezie dla ośmiu najlepszych tenisistek roku. W skrócie: Świątek wykonała kawał dobrej roboty. A dokonań z poprzedniego sezonu po prostu nie dało się powtórzyć.
Być może taki rok jak 2022 w karierze zawodniczki z Raszyna już nigdy się nie powtórzy. Wyniki były przecież absurdalne. Dwa Szlemy. 8 wygranych turniejów, w tym Sunshine Double. Seria 37 meczów bez porażki. Zero kontuzji. W 2023 pojawił się problem z żebrami, przez który Świątek nie zagrała w Miami. Były gorsze momenty. Porażki z Rybakiną i Ostapenko w czwartych rundach Australian Open i US Open, przegrana w ćwierćfinale imprezy w Tokio z Veroniką Kudermetovą. Spójrzmy jednak całościowo. Iga w żadnym turnieju nie przegrała wcześniej niż na etapie czwartej rundy. Co istotne, wygrała najwięcej meczów w całym tourze (68). To też więcej niż w 2022 roku. Drugi raz z rzędu zakończyła sezon jako liderka rankingu. Takie wyniki po prostu trzeba doceniać.
Świątek znalazła się w gronie trzech tenisistek, które dwa sezony z rzędu były nr 1. Dokonały tego w przeszłości Simona Halep i Caroline Wozniacki. Od 1975 roku jedynie dwanaście zawodniczek potrafiło zakończyć sezon na pozycji liderki więcej niż raz. Iga bije więc kolejne rekordy. Warto zauważyć, że w Cancun podczas WTA Finals straciła jako zwyciężczyni w całym turnieju najmniej gemów (20) od wprowadzenia fazy grupowej, czyli 2003 roku. Jeszcze nigdy w finale tej imprezy tenisistka nie przegrała tylko jednego gema. Ta końcówka sezonu w wykonaniu Polki była więc imponująca. Wygrany Pekin, wygrane Cancun. W ostatnich jedenastu wygranych spotkaniach przegrała… jednego seta. W pamiętnym meczu z Caroline Garcią. Meczu, który bez żadnych wątpliwości możemy nazywać starciem sezonu.
Malkontenci będą wspominać Australian Open i US Open. Będą mówić o kompleksie Rybakiny i Ostapenko. O tym, że Iga ma problemy z serwisem. Musimy zrozumieć, że nie da się wygrywać wszystkiego. Wszak tenisie jest to fizycznie niemożliwe. To niezwykle trudna i wymagająca dyscyplina sportu. Również poza kortem. Wystarczy wspomnieć dalekie podróże, trudny proces aklimatyzacji i adaptacji do nowych warunków. Każda zawodniczka ma w sezonie słabsze momenty. To jest sytuacja całkowicie normalna. A serwis? Popatrzmy na statystyki Polki:
1) Najwyższy procent pierwszego podania z TOP 10 - 65,5%
2) Trzeci najwyższy procent punktów wygranych po 1 serwisie z TOP 10 (70%), tylko Sabalenka i Rybakina zanotowały wyższy
3) Najmniej podwójnych błędów serwisowych z TOP 10
4) Najwyższy procent wygranych piłek po drugim serwisie z TOP 10 (54,5%)
Nie mam wątpliwości, że Iga zrobiła w tym elemencie gry progres. To nie oznacza, że praca dobiegła końca. Niewątpliwie drugie podanie może być lepsze. Jednocześnie trzeba jednak przyznać, że w całym cyklu nie ma wielu tenisistek umiejących podawać z takim „kickiem” jak Świątek. Można natomiast popracować nad siłą drugiego serwisu. W meczach z big hitterkami, chociażby wspomnianymi tutaj Rybakiną i Ostapenko, to mógłby być element robiący różnicę.
Jako fana gry ofensywnej bardzo cieszy mnie większą aktywność liderki rankingu przy siatce. Iga atakuje chętniej. Częściej decyduje się na akcje wolejowe i coraz lepiej sobie w tej części kortu radzi. To efekt wielomiesięcznych treningów z Tomaszem Wiktorowskim, który na samym początku współpracy wspominał, że widzi w tej sferze spore rezerwy. Myślę, że w nowym sezonie Iga będzie grała jeszcze ofensywniej. Na pewno do takiej postawy będzie przekonywana przez sztab.
Wybiegając w przyszłość, zanosi się na to, że rok 2024 będzie jeszcze trudniejszy. Kalendarz WTA jest jeszcze bogatszy. Aż 10 turniejów rangi 1000, w tym 5 dwutygodniowych. Więcej imprez rangi 500 oraz Igrzyska Olimpijskie. Dobrze wiemy, jak dużo dla Igi znaczy turniej olimpijski. A że będzie rozgrywany na jej ukochanych kortach ziemnych w Paryżu, taka szansa może już się nie powtórzyć. Myślę więc, że to będzie główny cel Polki na ten sezon. Niewątpliwie będą też cele mniejsze. Można tu wymienić progres na trawie, kolejne tytuły, lepsza gra z big hitterkami, czy obrona pozycji liderki rankingu. Prawdopodobnie wszystko to jednak będzie mniej ważne niż Igrzyska.
AUTOR: MACIEJ ZARĘBA (CANAL+SPORT)