Na sześć serii gier przed końcem sezonu pytań wciąż jest więcej niż odpowiedzi. Oto skróty meczów 28. kolejki Ekstraklasy.
Starcie mistrza z wicemistrzem Polski zapowiadało się w ten weekend zdecydowanie najciekawiej. Zwłaszcza że był to debiut Goncalo Feio w roli trenera Legii Warszawa, a Dawid Szwarga, prowadzący gospodarzy, pracował jeszcze niedawno w sztabie Marka Papszuna u boku sobotniego rywala. Długo zanosiło się na to, że stołeczna ekipa zostanie pierwszą w tym sezonie, która wywiezie z Częstochowy komplet punktów. Raków zasłużenie wyrównał jednak za sprawą niezawodnego ostatnio Antego Crnaca. Remis w żaden sposób nie poprawił sytuacji żadnej ze stron. Ba, wydawało się, że może je ostatecznie wykluczyć z wyścigu mistrzowskiego. Ale… nie uprzedzajmy faktów.
Choć w tym sezonie zdecydowanie nie ma powodów do zachwytów nad postawą Lecha Poznań, Kolejorz wciąż utrzymuje się w grze o mistrzostwo. A że po ostatniej wymęczonej wygranej z Pogonią Szczecin (1:0) wkroczył w serię teoretycznie łatwiejszych meczów, niektórzy spodziewali się pościgu ekipy z Wielkopolski za liderem. Okazało się jednak, że już pierwsza przeszkoda okazała się nie do przeskodzenia. Puszcza Niepołomice, która nie wygrała żadnego z ostatnich dziesięciu spotkań i jako jedyna nie wygrała w tym roku jeszcze meczu, zasłużenie pokonała faworyta. Najbardziej upokarzająca z perspektywy Lecha jest nawet nie sama porażka, a to, że mecz przebywał na warunkach beniaminka. Tak mistrzostwa nie da się zdobyć.
Przystępując w niedzielne popołudnie do meczu z Cracovią, zawodnicy Jagiellonii wiedzieli już, na czym stoją. Wygrywając, mogli skreślić z walki o tytuł Legię i Raków, rozpoczynając samotną ucieczkę. Wszystko wskazywało, że tak właśnie się stanie, bo białostoczanie szybko wyszli na prowadzenie. Sprawy skomplikowała jednak czerwona kartka dla Adriana Diegueza. Grając w przewadze, krakowianie strzelili trzy gole i odnieśli wyczekiwane zwycięstwo, oddalające ich od strefy spadkowej. Nowy trener Dawid Kroczek zanotował więc wymarzony debiut.
Biorąc pod uwagę, że po Jagiellonii potknął się w niedzielę jeszcze Śląsk, z czołowej szóstki wygrała w ten weekend jedynie Pogoń. Portowcy nie pozostawili w piątkowy wieczór żadnych złudzeń beniaminkowi z Chorzowa. Już do przerwy prowadzili 2:0, a później sprawy w swoje ręce wziął Efthymis Kolouris, strzelając szybkiego hat-tricka. Portowcy pozostali tym samym w grze o podwójną koronę, a Niebiescy obsunęli się na ostatnie miejsce w tabeli. Gonitwa za bezpieczną strefą wydaje się już coraz mniej realna.
Trudno mówić o wielkich powodach do optymizmu w przypadku zespołu, który już od dawna jedną nogą jest w I lidze, ale ŁKS przeżywa naprawdę dobre tygodnie. Tym razem ograł u siebie Radomiaka po świetnym występie Kaya Tejana i po wielu miesiącach uciekł z ostatniego miejsca. Perspektyw walki o utrzymanie szczególnie to nie zmienia, ale łodzianom udaje się zacierać złe wrażenie, które pozostawiali, seryjnie przegrywając przez większość sezonu. Radomiak z kolei znów nie zdołał dokończyć meczu w komplecie. Tym razem za dwie żółte kartki wyleciał z boiska Rafał Wolski. Była to już szósta czerwona kartka dla gracza Radomiaka w dziewiątym meczu tej rundy.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)