Miedziowi pod koniec sezonu wreszcie złapali formę. We Wrocławiu i Warszawie cieszą się z pucharów. Oto skróty meczów 33. kolejki Ekstraklasy
Zagłębie Lubin wymieniano przed sezonem jako potencjalną rewelację rozgrywek. Drużynie Waldemara Fornalika nie udało się spełnić tych oczekiwań, ale przynajmniej w ostatnich kolejkach pokazują, na co ich stać. W ostatnich pięciu seriach gier nie ma od nich w Ekstraklasie lepszej drużyny. Cztery zwycięstwa i remis zapewniły drużynie z Dolnego Śląska ósme miejsce na koniec sezonu. W 33. kolejce Zagłębie poradziło sobie z ŁKS-em. Wynik 2:1 wskazuje na znacznie bardziej wyrównane widowisko, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Łodzianie ponieśli tym samym piątą porażkę z rzędu.
Na drugim miejscu w tabeli formy, tuż za Zagłębiem, jest na finiszu sezonu Piast Gliwice. To sprawiało, że Jagiellonia Białystok stała w tej kolejce przed bardzo trudnym zadaniem. Tak było w rzeczywistości, bo gospodarze sobotniego meczu objęli prowadzenie po fenomenalnym strzale Michaela Ameyawa z dystansu. Drużyna Adriana Siemieńca zdołała jednak w końcówce odpowiedzieć za sprawą niezawodnego Jesusa Imaza. Trafienie Hiszpana sprawiło, że białostoczanie sprawę mistrzostwa będą mieć w ostatniej kolejce w swoich rękach. Jeśli wygrają z Wartą, sięgną po pierwszy tytuł mistrzowski w historii klubu.
Mistrzowskie ambicje wciąż zachowuje Śląsk Wrocław, który przed ostatnią kolejką ma tyle samo punktów, ile prowadząca w tabeli Jagiellonia. Zawodnicy Jacka Magiery wywiązali się z roli faworyta i przy komplecie publiczności nie dali większych szans Radomiakowi. Ozdobą spotkania był cudowny strzał z dystansu Nahuela Leivy. W ostatniej kolejce wrocławianie pojadą do ustępującego mistrza. Jeśli pokonają Raków Częstochowa, a równolegle Jagiellonia nie wygra z Wartą, Śląsk będzie cieszył się z trzeciego mistrzostwa w historii klubu. Po tym meczu funkcję trenera Radomiaka przestał pełnić Maciej Kędziorek.
Spośród wszystkich niezadowolonych drużyn tego sezonu, Legia będzie miała prawo być niezadowolona najmniej. W przeciwieństwie do Rakowa, Legii czy Pogoni osiągnęła ona bowiem plan minimum, jakim był awans do europejskich pucharów. Stołeczna ekipa zapewniła sobie grę w kwalifikacjach Ligi Konferencji, wygrywając na trudnym terenie w Grodzisku Wielkopolskim. Mecz ostatniej kolejki z Zagłębiem nie będzie już o niczym decydował, bo Legia na pewno skończy sezon na trzecim miejscu. Co innego Warta, która po tej porażce wciąż jest niepewna utrzymania. A w ostatniej kolejce zagra z liderem w Białymstoku. Przeprawa może więc być wyjątkowo trudna.
W najgorszym położeniu spośród drużyn walczących o utrzymanie wciąż jest jednak niewątpliwie Korona Kielce. Gdyby jednak w ten weekend zawodnicy Kamila Kuzery nie ograli Ruchu, już byliby w I lidze. Pewne zwycięstwo pozwala im jeszcze marzyć o utrzymaniu. By tak się stało, musieliby jednak sprawić sensację, wygrywając przy Bułgarskiej z niewalczącym już o nic Lechem. By rzutem na taśmę wywalczyć utrzymanie, Korona musi zdobyć trzy punkty i liczyć na korzystne dla niej rozstrzygnięcia w innych meczach: porażkę Warty w Białymstoku, brak zwycięstwa Puszczy w meczu z Piastem Gliwice albo przegraną Radomiaka z Widzewem Łódź. Jeśli żaden z tych warunków nie zostanie spełniony, Korona uzupełni stawkę spadkowiczów.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)