Lech wrócił na pozycję lidera i zmierza po mistrzostwo. Zapadły już wszystkie rozstrzygnięcia na dole tabeli. Oto skróty meczów 32. kolejki Ekstraklasy.
Śląsk Wrocław przystępował do piątkowego meczu w Zabrzu ze świadomością, że tylko zwycięstwo przedłużało jego pobyt w Ekstraklasie bez oglądania się na wyniki innych spotkań. Mimo wielu stworzonych szans zawodnikom Antego Simundży nie udało się uniknąć porażki z Górnikiem. Dwa dni później, gdy wiadomo już było, że Zagłębie Lubin wygrało z Widzewem Łódź, a Lechia Gdańsk pokonała Koronę Kielce, wicemistrz Polski stracił matematyczne szanse na pozostanie w lidze.
Równolegle ze Śląskiem w niedzielne popołudnie o spadku z ligi dowiedzieli się piłkarze Stali Mielec, którzy jeszcze nie zdążyli w tej kolejce rozegrać meczu. W poniedziałek, wchodząc na boisko w Niepołomicach, mieli już świadomość, że kolejny sezon spędzą w I lidze. Gospodarze mieli jeszcze iluzoryczne szanse na utrzymanie, ale Stal pociągnęła ich ze sobą na dno. Już do przerwy było 3:0 dla zdegradowanej drużyny z Podkarpacia. Puszcza dzielnie walczyła w drugiej połowie o odmianę losu, ale ostatecznie skompletowała ona grono spadkowiczów.
Raków Częstochowa miał prostą sytuację: gdyby nie potknął się już ani razu do końca sezonu, sięgnąłby po mistrzostwo Polski. W trudnym starciu z Jagiellonią Białystok wszystko zdawało się iść po myśli graczy Marka Papszuna, którzy objęli prowadzenie w pierwszej połowie. Z rzutu karnego odpowiedział jednak Afimico Pululu, a na początku drugiej części gry z boiska wyleciał Fran Tudor. Szala zaczęła się przechylać w stronę wciąż aktualnych mistrzów Polski, którzy za sprawą drugiego trafienia Pululu odnieśli arcyważne zwycięstwo. Umocnili się na trzeciej pozycji, dającej grę w europejskich pucharach i znacznie skomplikowali sytuację w walce o tytuł.
Lech przystąpił do wyjazdowego meczu z Legią, znając już wynik z Częstochowy. Wiedział więc, że w razie prestiżowego zwycięstwa przy Łazienkowskiej wróci na pozycję lidera. Zawodnicy Nielsa Frederiksena zagrali inaczej, niż przyzwyczaili. Pokazali oblicze bardziej zachowawcze i pragmatyczne. Zdołali jednak nie stracić gola, a w drugiej połowie zadać decydujący cios za sprawą Alego Gholizadeha. To może okazać się trafienie na wagę tytułu. Jeśli Lech wygra z GKS-em Katowice i Piastem Gliwice, sięgnie po mistrzostwo.
Pogoń Szczecin po przegraniu drugiego z rzędu finału Pucharu Polski ma jeszcze o co walczyć, bo miejsce na podium, dające grę w europejskich pucharach, wciąż jest w jej zasięgu. Portowcy skomplikowali sobie jednak sprawę, niespodziewanie przegrywając w Radomiu. Gospodarze objęli prowadzenie już na samym początku spotkania, a w końcówce zadali decydujący cios. W międzyczasie doszło do kontrowersji. Pogoń doprowadziła bowiem do wyrównania, ale sędziowie VAR dopatrzyli się zagrania ręką w bardzo wczesnej fazie bramkowej akcji. Nie wszystko jest jeszcze dla Pogoni stracone, bo ma przed sobą jeden mecz więcej niż Jagiellonia, którą goni, ale gracze Roberta Kolendowicza muszą zacząć prezentować się lepiej.
Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.