Mirosława, kobieta po sześćdziesiątce, Matka Polka i Żona Polka, z zawodu położna, napada na bank, za broń mając schowany w torebce nóż kuchenny. Brzmi to trochę sensacyjnie, a trochę absurdalnie, jak nagłówek z „Super Expressu” lub anegdotka z filmu Patryka Vegi. Jednak w „Kobiecie na dachu” reżyserka i scenarzystka Anna Jadowska zupełnie inaczej rozgrywa ten fabularny koncept. Napad na bank, zwieńczony żałosnym antyklimaksem, służy za punkt wyjścia dla opowieści pozbawionej tanich atrakcji. Owszem, całość jest udrapowana w coś w rodzaju kryminału, w którym stopniowo poznajemy motywację bohaterki, lecz odpowiedzi jedynie trochę zaskakują i na pewno nie ekscytują. Źródłem emocji jest w filmie co innego – możliwość towarzyszenia Mirosławie w drodze poza krawędź.
Przeczytaj więcej o kwietniowych premierach CANAL+.
Tytułowa kobieta na dachu jest grana przez Dorotę Pomykałę, za swoją rolę wyróżnioną m.in. Orłem. Pomykała jest twarzą filmu – i jest to twarz niemłoda i niewesoła, a przede wszystkim nieruchoma, zastygła w maskę. Oczy, które z niej spoglądają się, są nieobecne. To syndrom wycofania, na taką odległość, że porozumienie ze światem staje się niemożliwe. Głos Mirosławy jest cichy, zdaje się dobiegać z oddali, z prywatnej strefy mroku. Bohaterka parokrotnie mówi o wstydzie i to wstyd stanowi jej główną motywację, właśnie z jego powodu schowała się w sobie i zdecydowała na amatorską bandyterkę. Paradoksalnie, lub wręcz przeciwne, w ten sposób sprowadziła na siebie jeszcze więcej wstydu.
Poznaj listę laureatów Orłów 2023.
Zbrodnia, jakkolwiek niewinna, domaga się kary. Do mieszkania Mirosławy przychodzą policjanci, kompromitując ją przy ojcu i synu. Potem jest przesłuchanie, areszt, jeszcze potem, z powrotem w domu – próba samobójcza. Lot w dół, metaforyczny i literalny. Następny przystanek: szpital psychiatryczny. Co będzie na samym dole? Po drodze jednak w Mirosławie zaczyna coś się zmieniać, kruszą się dawne blokady, powoli kiełkuje nowa siła. „Kobieta na dachu” jest filmem szarpiącym nerwy i przykrym, lecz przy tym pełnym nadziei. Nadzieja zdaje się już zaszyta w jego warstwie wizualnej, wyglądzie ekranowego świata, który mógłby być, tak po polsku, szaro-buro-brzydki, ale jest słoneczny, biało-błękitny, nieomal niebiański. Światło w powietrzu pozwala wierzyć, że upadek Mirosławy ostatecznie zmieni się we wzlot.
Autor: Piotr Mirski