Na 6 kolejek przed zakończeniem sezonu Paris Saint-Germain ma 8 punktów przewagi nad wiceliderem i zmierza po 11. mistrzowski tytuł. Stanie się więc najbardziej utytułowanym klubem we Francji. Mimo to, bieżący sezon uważany jest za najgorszy dla paryskiego klubu w erze katarskiej. Lato przyniesie liczne wyzwania na różnych polach.
15 kwietnia PSG podchodziło do konfrontacji z ówczesnym wiceliderem Ligue 1 Lens z przewagą 6 punktów. To mógł być mecz, który zmieniłby oblicze sezonu. Sprawiłby, że walka o tytuł nabrałaby rumieńców. Przez pierwsze 18 minut goście dominowali na Parc des Princes. Niestety dla nich, w minucie 19. Salis Abdul Samed został jak najbardziej zasłużenie wykluczony z gry. 20 minut później PSG prowadziło 3-0 i było po meczu. Druga połowa, którą grający w osłabieniu goście wygrali 1-0 dzięki bramce z rzutu karnego Przemysława Frankowskiego, niczego już nie zmieniła.
Znamienny jest przekaz trenera Christophe’a Galtiera po ostatnich meczach PSG. „Jestem zawiedziony postawą moich zawodników” lub „jestem zawiedziony postawą moich zawodników w drugiej połowie”. Ten lub podobny komunikat wybrzmiewa na każdej konferencji pomeczowej. Również po spotkaniach wygranych. Przebłyski talentu doskonale rozumiejącego się duetu Mbappe – Messi wystarczą, by doczołgać się do mety na pierwszym miejscu.
Po porażce na początku kwietnia u siebie z Olympique Lyon, na konferencji pomeczowej do sytuacji w PSG odniósł się Laurent Blanc, trener gości, który w latach 2013-16 prowadził PSG. Stwierdził, że doskonale rozumie, co przeżywa Galtier. Kiedy PSG odpada z LM, która jest głównym celem klubu, wszyscy myślą już tylko o kolejnym sezonie. A przecież sezon trwa i trzeba go godnie dokończyć! Blanc trzy razy z rzędu odpadał w ćwierćfinale LM. Po jego odejściu paryski klub aż 5-krotnie w 7 lat żegnał się z elitą rundę wcześniej. Bez względu na okoliczności, wpływ Galtiera na zespół jest już niewystarczający. Jego dni wydają się policzone.
W pierwszej części wszystko wyglądało prawie idealnie. PSG grało ładnie i skutecznie. Nie przegrało żadnego meczu. Tercet Mbappe – Messi – Neymar brylował, a najlepiej z całej trójki prezentował się Brazylijczyk. Perspektywa mundialu w Katarze napędzała cały tercet. Jedynym zgrzytem były dwa remisy z Benficą w fazie grupowej LM. W konsekwencji PSG zajęło drugie miejsce w grupie i trafiło na Bayern. Po MŚ wszystko się posypało. Zmęczenie po światowym czempionacie. Mniejsza mobilizacja. Liczne kontuzje (w tym Neymara). Źle zrównoważona kadra zespołu. Nietrafione letnie transfery. Brak wzmocnień w styczniu. To wszystko sprawiło, że PSG przegrało w 2023 roku 8 meczów, odpadając przy okazji z LM i Pucharu Francji.
Blisko rok temu klub zaufał Luisowi Camposowi. Portugalczyk, dobry znajomy Jose Mourinho czy Jorge Mendesa, zbudował zespoły Monaco, który zdobył mistrzostwo w 2017 roku i Lille, które sensacyjnie triumfowało w 2021roku. Trenerem Lille był wówczas Galtier, którego Campos namaścił na szkoleniowca PSG. W Monaco Portugalczyk poznał młodziutkiego Kyliana Mbappe oraz jego rodzinę i zachował bardzo dobre relacje z otoczeniem gwiazdy PSG. Ten drobny szczegół na pewno miał wpływ na zatrudnienie go w klubie ze stolicy. Rok temu Szejk Kataru Tamim bin Hamad Al Thani marzył podobno o Zinedinie Zidanie. Prezes Nasser El-Khelaifi chciał Thiago Mottę, byłego piłkarza PSG i byłego trenera rezerw. Ale decydował Campos.
Skoro los Christophe’a Galtiera wydaje się przesądzony, kto będzie jego następcą? We francuskich mediach pojawiły się pierwsze nazwiska. Te same, co rok temu: Zidane, Motta, a także Marcelo Gallardo i Mourinho. Poprzedniego lata Zinedine Zidane prawdopodobnie liczył na posadę selekcjonera po MŚ w razie niepowodzenia kadry Francji. Po dotarciu do finału katarskiego turnieju federacja francuska przedłużyła jednak umowę z Didierem Deschampsem. Za dwa miesiące miną dwa lata, odkąd Zizou odszedł z Realu i jest bez pracy. Czy nie pora wrócić na trenerską karuzelę?
Thiago Motta pozostaje faworytem prezesa. Gallardo i Mourinho to chyba bardziej spekulacje dziennikarskie lub „wrzutki” agentów. Sposób gry Mourinho raczej nie byłby kompatybilny z wyobrażeniami Katarczyków o atrakcyjnym futbolu. Z kolei atutem Gallardo jest fakt, że to były gracz PSG. Decyzja o przyszłym trenerze ma tym razem jednak zapaść w Dausze, czyli w gabinecie szejka.
Nie mniej ważne od tego, kto poprowadzi zespół w kolejnym sezonie, jest to, jaki to będzie zespół. Znaków zapytania nie brakuje. Messi jest bliski odejścia. Tylko czy Barcelonę faktycznie będzie na stać na zapewnienie odpowiednich apanaży mistrzowi świata? O Messim marzą też w MLS. A kolosalne pieniądze ma Argentyńczykowi oferować także jeden z arabskich klubów – 400 milionów euro ze sezon! Messi jednak nie wyraża na razie zainteresowania tym kierunkiem.
Po kontuzji wróci Neymar, który ma niezwykle komfortowy kontrakt do 2027 roku i z Paryża nie zamierza się ruszać. Dwa dni przed spotkaniem z Lens Mbappe powiedział w wywiadzie telewizyjnym: Jestem paryżaninem, mam ważny kontrakt, zostaję w PSG i chcę z nim wygrać LM. Czyli w tej kwestii też wszystko jasne.
Ten sezon pokazał, że zespół ma krótką ławkę i deficyty na kilku pozycjach. Latem do defensywy ma dołączyć Milan Skriniar, który w ostatnich dniach przeszedł operację pleców w Bordeaux. Po operacji Achillesa jest Presnel Kimpembe. Do gry będzie pewnie gotowy późną jesienią. Nieznana jest na razie przyszłość Sergio Ramosa.
Do środka pola zespół potrzebuje wzmocnień. Wszystkie trzy letnie transfery pomocników (Fabian Ruiz, Carlos Soler, Renato Sanches) okazały się mniejszymi lub większymi niewypałami. Do drugiej linii zespół potrzebuje zawodnika o profilu, którego w klubie nie ma. Silny, agresywny, umiejący zdobywać teren z piłą przy nodze. Manu Kone z Borussi Moenchengladbach jest podobno pod lupą. Ciekawym rozwiązaniem byłby również Kephren Thuram z Nice. PSG marzy o Bernardo Silvie, którego Luis Campos ściągał swego czasu do Monaco z rezerw Benfiki za blisko 16 mln euro. Łakomym kąskiem mógłby być urodzony w grudniu tego samego roku i w tej samej podparyskiej miejscowości co Mbappe Randal Kolo Muani, który robi furorę w Bundeslidze w barwach Eintarchtu Frankfurt.
Luis Campos ma za sobą dwa okna transferowe w Paryżu i na razie trudno jego pracę ocenić pozytywnie, tym bardziej że zimą nie udało się w ogóle wzmocnić zespołu. Tym razem musi stanąć na wysokości zadania.
Portugalczyk podobno intensywnie pracuje nad kadrą zespołu na przyszły sezon, ale na razie udaje mu się zachować dyskrecję. Na pewno sporą przeszkodą będą powroty z wypożyczeń niechcianych i znakomicie opłacanych zawodników, których znowu trzeba będzie gdzieś „upchnąć”. Keylor Navas, Mauro Icardi, Julian Draxler, Georginio Wijnaldum, Leandro Paredes, Layvin Kurzawa czy Abdou Diallo… Jak widać, lista jest długa. Te nazwiska bardzo mocno obciążają budżet. Większość z tych piłkarzy również w tym sezonie część swoich apanaży dostaje z PSG, gdyż ich aktualne kluby nie są w stanie płacić takich pensji. Budżet paryskiego klubu nie jest z gumy. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy „eksperci”, PSG musi cały czas uważać na finansowe fair-play. Na takie szaleństwa, na jakie pozwolił sobie nowy właściciel Chelsea, absolutnie nie może sobie pozwolić.
W cieniu końcówki sezonu, poszukiwań nowych zawodników i trenera pozostaje temat stadionu.
Dla kibiców PSG Parc des Princes jest tym, czym Bernabeu dla fanów Realu, Camp Nou dla socios Barcy czy Anfield dla kibiców Liveroolu. Świątynią. Ten obiekt może dziś pomieścić 48 tysięcy widzów. I tylu właśnie mieści na każdym meczu. Dla klubu to za mało. Katarczycy chcieliby ten stadion wykupić od miasta, unowocześnić, powiększyć do około 60 tys. miejsc, przybliżyć trybuny do murawy. Można by się tym zająć po Igrzyskach Olimpijskich, które odbędą się za rok w Paryżu. Problem w tym, że PSG miało zaoferować za ten obiekt 38 mln euro, a dla miasta ten stadion to bezcenne dziedzictwo narodowe. Jeśli miałby zostać sprzedany, to za blisko 10 razy więcej. Miasto wycenia obiekt na 350 mln euro, niezależni eksperci na ok. 200 mln. W tej sprawie na linii klub — władze Paryża na razie jest zima. I to taka syberyjska, nie paryska.
Klub rozpatruje więc inne możliwości. Budowa zupełnie nowego stadionu lub zakup Stade de France, który akurat zostanie wystawiony na sprzedaż przez państwo francuskie, a PSG ma zamiar uczestniczyć w przetargu. Trzeba mieć jednak świadomość, że dla starych kibiców PSG wyprowadzka z Parku Książąt nie wchodzi w rachubę.
Wróćmy jednak do spraw czysto sportowych. PSG człapie w kierunku 11. tytułu mistrzowskiego, ale drugi sezon z rzędu odpadł w 1/8 finału LM i na tym samym etapie Pucharu Francji. A przecież w 2020 był finał, a rok później ½ finału LM. Po blisko 12 latach PSG wróciło do punktu wyjścia. Co prawda przybyło trofeów krajowych, ale marzenie o LM dawno nie wydawało się tak odległe. To, co na pewno udało się zbudować, to marka PSG na świecie. Marka szczególnie popularna wśród dzieci i młodzieży. W tych grupach wiekowych udało się dogonić, a może i przegonić futbolowe firmy takie jak Barca czy Real. Większość koszulek w rozmiarze dziecięcym wyprodukowanych na ten sezon jest już dawno wyprzedana. Sklepiki przy Parc des Princes i na Champs Elysees pękają w szwach, a wśród klientów dominują obcokrajowcy. Do klubowego muzeum ustawiają się coraz dłuższe kolejki. Dochód z dnia meczowego jest jednym z największych na świecie.
Kluczowe pytanie jest następujące: czy chodziło o zbudowanie wielkiej marki, czy wielkiego zespołu? To pierwsze już się udało. To drugie wciąż jest w powijakach.
autor: Rafał Dębiński (CANAL+)