Beniaminek z Lublina wygrał czwarty raz z rzędu. Z czołówki tylko częstochowianie nie stracili punktów. Oto skróty meczów 17. kolejki Ekstraklasy.
Motor Lublin się nie zatrzymuje. Na półmetku sezonu beniaminek zajmuje rewelacyjne siódme miejsce. Wszystko dzięki odniesieniu czwartej wygranej z rzędu. Tym razem zespół ze wschodu Polski pokonał Radomiak 1:0 po bramce Pawła Stolarskiego. Motor ma już jedenaście punktów przewagi nad strefą spadkową. Aktualnie więc bliżej mu do… strefy pucharowej, od której dzieli go ledwie siedem punktów. Pod kreskę po kilku tygodniach przerwy wrócił natomiast Radomiak. Zawodnicy Bruno Baltazara ponieśli już dziesiątą porażkę w rozgrywkach. Nikt w całej stawce nie ma ich więcej.
Za sprawą Bartłomieja Pawłowskiego, kontuzjowanego kapitana Widzewa, przed sobotnim starciem w Łodzi dużo mówiło się o rzekomym „zabijaniu futbolu” przez Raków. Niespodziewanie jednak mecz okazał się znakomitym widowiskiem, rozgrywanym na wysokim poziomie i pełnym zwrotów akcji. Gospodarze szybko objęli prowadzenie, ale za sprawą Jeana Carlosa Silvy goście błyskawicznie odpowiedzieli. Do ostatnich minut spotkania utrzymywał się wynik 2:2, ale w końcówce Raków znów pokazał, że zawsze może być piekielnie groźny. W doliczonym czasie gry do siatki trafił Jonatan Braut Brunes. Było to już 11. Trafienie Rakowa w ostatnich kwadransach w tym sezonie. Dzięki temu z czołowej szóstki ligi tylko częstochowianie zdołali wygrać w tej kolejce swój mecz.
Zawodnicy Legii Warszawa po czwartkowej wygranej w Nikozji pozostali dłużej na Cyprze i bezpośrednio stamtąd udali się do Rzeszowa, skąd dojechali do Mielca. Wszystko po to, by jak najmocniej skrócić czas podróży. Zabieg nie przyniósł jednak spodziewanych efektów, bo uczestnikowi Ligi Konferencji nie udało się wywieźć kompletu punktów z Mielca. Zawodnicy Goncalo Feio dwukrotnie prowadzili, ale ambitni gospodarze za każdym razem doprowadzali do wyrównania. Goście byli bliscy wygranej, lecz w ostatnich minutach błąd bramkarza Gabriela Kobylaka wykorzystał Łukasz Wolsztyński, dżoker Janusza Niedźwiedzia. To sprawia, że Legii nie udało się wykorzystać potknięć innych drużyn z czołówki. Na półmetku stołeczna ekipa jest dopiero piąta, co na pewno nie spełnia oczekiwań nikogo w Warszawie.
Mecz Pogoni Szczecin z Jagiellonią Białystok zapowiadał się bardzo ciekawie, biorąc pod uwagę nie tylko ambicje obu klubów, ale też ofensywne nastawienie obu trenerów. W spotkaniu, w którym mogło paść więcej goli, ostatecznie padły jednak tylko dwa. W drużynie mistrzów Polski znów błysnął Jesus Imaz. Z kolei dla Pogoni trafił niezawodny Efthymis Kolouris. Białostoczanie przedłużyli serię meczów bez porażki we wszystkich rozgrywkach już do piętnastu, choć warto odnotować, że nie wygrali już od czterech spotkań. Pogoń, która do niedawna była na własnym stadionie bezbłędna, w dwóch kolejnych meczach w Szczecinie zdobyła tylko punkt.
Arcyważne zwycięstwo dla układu sił w dolnej części tabeli odniosła w sobotę Puszcza Niepołomice. Drużyna Tomasza Tułacza pokonała Śląsk Wrocław, co było dla niej dopiero trzecią wyjazdową wygraną w historii występów w Ekstraklasie, a pierwszą w tym sezonie. Dzięki niej niepołomiczanie po dwóch miesiącach wygrzebali się ze strefy spadkowej, przeskakując Radomiak i Koronę Kielce. W coraz trudniejszym położeniu są natomiast wicemistrzowie Polski. Z szesnastu meczów wygrali tylko jeden i do bezpiecznej strefy tracą już siedem punktów. Pozostałe do rozegrania w tym roku spotkania z Lechią Gdańsk i Radomiakiem, sąsiadami z czerwonej strefy, jawią się jako kluczowe dla dalszych losów tego klubu w Ekstraklasie.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)