Skoro zaczęło się lato, w futbolu znów nastał czas wielkich zakupów. A to oznacza, że transfery w Premier League mogą znów rozpalać wyobraźnię. Co się wydarzy na angielskim rynku w najbliższych tygodniach?
Kupię, sprzedam, wypożyczę… Nie ma dnia w trakcie letniego transferowego okna, by dziennikarze nie informowali o planowanych lub już dokonanych zmianach klubowych barw piłkarzy z Premier League. Piszemy więc i mówimy o dziesiątkach milionów funtów przelewanych z konta na konto. O transakcjach, które mogą mieć znaczący wpływ na przebieg rywalizacji w przyszłym sezonie.
Do tej pory to okno było tylko uchylone. Wielu zawodników nie chciało sobie zaprzątać głów przeprowadzkami w czasie walki o punkty w eliminacjach mistrzostw Europy czy meczów towarzyskich. Ale właśnie czerwcowe reprezentacyjne granie się skończyło i to okno wreszcie otwarto na oścież.
Do końca sierpnia zatem, a dokładnie to nawet do 1 września do godziny 23.00, należy spodziewać się wielu mniej lub bardziej sensacyjnych transferowych rozstrzygnięć. Czy także rekordowych? Na wszelki wypadek przypomnijmy, że najdroższym piłkarzem w historii Premier League jest – od stycznia tego roku – argentyński mistrz świata Enzo Fernandez. Chelsea zapłaciła za niego Benfice aż 106,8 mln funtów. Odebrała w ten sposób transferowy rekord Manchesterowi City, który półtora roku wcześniej wydał na Jacka Grealisha z Aston Villi równiutki milion funtów mniej.
Za wcześnie jeszcze na typowanie króla polowania. Na pewno można jednak wskazać przynajmniej kilku piłkarzy, którzy już dziś rywalizują o miano najgorętszego transferowego towaru tego lata na Wyspach. Zawodników, o których bić się będą najbogatsze kluby, i to nie tylko te z Premier League. Harry Kane z Tottenhamu. Declan Rice z West Hamu. Mason Mount i Kai Havertz z Chelsea. James Maddison z Leicester. Czy Moises Caicedo z Brightonu są już albo spakowani, albo w trakcie pakowania walizek. Czekają tylko na sygnał od swoich agentów.
Ale już na początku czerwca dyrektorzy sportowi w kilku klubach Premier League uwijali się jak w ukropie. Chyba najgoręcej było na Anfield, bo Liverpool żegnał się z Jamesem Milnerem, Roberto Firmino, Nabym Keitą oraz Alexem Oxlade-Chamberlainem. I nie chce się wierzyć, że w ich miejsce Juergen Klopp nie ściągnie nikogo oprócz już zakontraktowanego Alexisa Mac Allistera z Brightonu. Owszem, argentyński pomocnik, za którego zapłacono ok. 40 mln funtów, to mistrz świata i z pewnością drugą linię „The Reds” wzmocni. Ale to stanowczo za mało, by włączyć się do walki o mistrzostwo Anglii i powrót do Ligi Mistrzów.
Po kilkunastu latach do europejskich pucharów wraca Aston Villa. A ponieważ jej hiszpański menedżer Unai Emery jest seryjnym zwycięzcą Ligi Europy (trzy razy triumfował z Sevillą, a raz z Villarreal), więc na Villa Park wiele sobie po zbliżającym się sezonie obiecują. Żeby ułatwić menedżerowi podbój Ligi Konferencji Europy, do klubu sprowadzono Monchiego z Sevilli, jednego z najlepszych dyrektorów sportowych na europejskim rynku. Do kadry „The Villans” dołączył Jouri Tielemans, reprezentant Belgii ze zdegradowanego właśnie Leicester City. A to dopiero początek budowy zespołu, który ma nawiązać do największych sukcesów Aston Villi w historii (mistrzostwo Anglii 1981, Puchar Europy 1982)…
Aston Villa do europejskich pucharów wraca, a debiutuje w nich Brighton. Jego włoski menedżer Roberto De Zerbi nie zamierza płakać po stracie Mac Allistera ani lamentować po wielce prawdopodobnym odejściu Caicedo. Zadbał bowiem o następców w trybie natychmiastowym. W klubie z The Amex zjawili się już weteran Milner, ale także dużo młodsi od niego — Mahmoud Dahoud, niemiecki pomocnik urodzony w Syrii z Borussii Dortmund i Joao Pedro, brazylijski napastnik z Watfordu. Menedżer nie ukrywa też, że bardzo liczy na powrót do zdrowia i formy rekonwalescenta Jakuba Modera. Za kadencji De Zerbiego polski pomocnik jeszcze nie grał, więc jest dla Włocha jak… nowy nabytek.
Wiele emocji, a może nawet najwięcej, wzbudzają wydarzenia w klubie, który do europejskich pucharów nie awansował, mimo przynależności do elitarnej Big Six. Najpierw, po długich poszukiwaniach, znaleziono w Tottenhamie nowego menedżera. Wybór padł na australijskiego szkoleniowca Ange’a Postecoglou, który ostatnio z Celtikiem sięgnął w Szkocji po potrójną koronę. Potem wypożyczenie szwedzkiego skrzydłowego Dejana Kulusevskiego zamieniono na stały kontrakt, wpłacając Juventusowi około 25 milionów funtów. Zmian z pewnością będzie więcej. Ale wszyscy kibice Spurs czekają na decyzję, jaką podejmie – wspólnie z prezesem klubu Danielem Levym — Harry Kane, kapitan reprezentacji Anglii, trzykrotny król strzelców Premier League. Zostanie w klubie, w którym jest już legendą, czy opuści strefę komfortu i przeprowadzi się w miejsce, w którym — łatwiej niż Tottenhamie — będzie mu zdobywać prestiżowe trofea? Oto jest pytanie.
I jeszcze jeden stołeczny klub, który w przyszłym sezonie nie zagra w europejskich pucharach. A przecież Chelsea, bo niej mowa, tylko w ostatnich pięciu latach wygrała zarówno Champions League, jak i Ligę Europy. Nikt na świecie w ostatnich 12 miesiącach nie wydał takiej fortuny na transfery jak rządzony przez amerykańskiego biznesmena Todda Boehly’ego klub ze Stamford Bridge. Efekt? Dopiero 12. miejsce w Premier League! I co robi Amerykanin? Wydaje kolejne 52 miliony funtów na francuskiego króla strzelców Bundesligi, Christophera Nkunku…
Nieprzypadkowo nie wspomniałem jeszcze o transferowych dokonaniach klubów, które w tym sezonie będą reprezentować Anglię w Lidze Mistrzów. Obrońca głównego trofeum, Manchester City, a także Arsenal, Manchester United i Newcastle plany na lato mają mocarstwowe. Na łowy jeszcze jednak nie wyruszyli. Liczą pieniądze w kasie. Monitorują sytuację na rynku. Negocjują. Dopinają szczegóły kontraktów. Lecz wystrzałowym zakupem pochwalić się – na razie — nie mogą. Ale to piłkarzy, których wymieniłem na początku artykułu, aspirujących do miana transferowego hitu lata, należy spodziewać się na Etihad, The Emirates, Old Trafford i St. James Park już w najbliższych dniach, może jeszcze w czerwcu.
Premier League niezmiennie przyciąga najlepszych piłkarzy. Ze względu na szansę sportowego rozwoju, możliwość wygrania Champions League (trzy triumfy angielskich zespołów w ostatnich pięciu sezonach!). No i wysokie tygodniówki, nie tylko dla gwiazd.
Ale z tej obrzydliwie bogatej Premier League piłkarze także wyjeżdżają. I to niekoniecznie do innej topowej ligi. Odkąd Cristiano Ronaldo zamienił Manchester United na Al-Nassr, po tym, jak Arabia Saudyjska pokonała Argentynę na mundialu — to ten kierunek stał się bardzo modny.
Brytyjskie media niemal codziennie informują o ogromnym zainteresowaniu saudyjskich klubów zawodnikami angielskiej ekstraklasy. N’golo Kante z Chelsea już się skusił. Oferty gry w Saudi Professional League rozważają, między innymi, Ruben Neves z Wolverhampton, Pierre-Emerick Aubameyang, Hakim Ziyech, Kalidou Koulibaly i Edouard Mendy (wszyscy z Chelsea), Hugo Lloris (Tottenham) oraz David de Gea (Manchester Utd). Jeszcze nie tak dawno wyjazdy w tym kierunku decydowali się głównie piłkarze zbliżający się do emerytury, chcący do niej dorobić, podpisując swoje ostatnie w karierze lukratywne kontrakty. Ale dziś wyjeżdżają tam coraz młodsi, przedkładając nad podbój futbolowego świata luksus i wielkie pieniądze.
Piszę ten tekst wieczorem, a niewykluczone, że już w rano, któraś z moich spekulacji stanie się faktem, albo… wyleci gdzieś w kosmos. Bo przecież transferowe okno otwarte jest na oścież.
AUTOR: RAFAŁ NAHORNY (CANAL+SPORT)