Lech obronił pozycję lidera, przełamując wyjazdową niemoc. Pewnie wygrał także Raków. Czas na skróty meczów 23. kolejki Ekstraklasy.
Piłkarzom Rakowa Częstochowa zdarzało się już w tym sezonie zgotować swoim kibicom przykre niespodzianki. Tym razem do niczego takiego jednak nie doszło. Lechia, która dobrze weszła w rundę wiosenną, przegrała drugi mecz z rzędu, po raz kolejny popełniając bardzo proste błędy w obronie. Gdańszczanie zdołali stworzyć sobie więcej szans, niż zwykle udaje się to rywalom Rakowa. Sami za mocno ułatwiali jednak gospodarzom zadanie pod własną bramką. Zawodnicy Marka Papszuna wcale nie musieli rozegrać wielkiego spotkania, by dopisać sobie kolejne trzy punkty i utrzymać kontakt z liderem z Poznania.
Do meczu z Lechem Pogoń wygrała wszystkie pięć tegorocznych meczów. Żadna inna drużyna nie wkroczyła w rundę wiosenną z takim przytupem. Początek starcia w Szczecinie też zapowiadał, że to Portowcy będą nadawać ton wydarzeniom. Lider przetrwał jednak trudne chwile, a potem sam zaczął wyprowadzać ciosy. Gdy Pogoń się wyszalała, na boisku rządził zespół Nielsa Frederiksena. Pewna trzybramkowa wygrana na tak trudnym terenie musi robić wrażenie. Zwłaszcza że dla Kolejorza było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo od października. Tym samym poznaniakom udało się obronić pozycję lidera, którą zajmują od sierpnia.
Do wielkiego wydarzenia w skali lokalnej doszło w niedzielę w Niepołomicach, gdzie Puszcza rozegrała pierwszy domowy mecz w Ekstraklasie. Powrót do domu po półtorarocznej przerwie nie udał się jednak zawodnikom Tomasza Tułacza. Beniaminek był lepszy i zasłużenie prowadził po główce Arkadiusza Najemskiego, który zdobył debiutancką bramkę w Ekstraklasie. Motor miał kilka okazji do podwyższenia prowadzenia, a w końcówce mógł je utracić, bo sędzia Marcin Kochanek podyktował rzut karny za zagranie ręką Herve Matthysa. Po obejrzeniu powtórek arbiter zmienił jednak zdanie, co jest jedną z największych kontrowersji tej kolejki. Motor, po ospałym wejściu w rok, zanotował drugą wygraną z rzędu. Puszcza nie wykorzystała natomiast okazji, by wydostać się ze strefy spadkowej.
Legia Warszawa pokazała reakcję po zeszłotygodniowej wpadce w Radomiu i w ciągu kilku dni wygrała dwa domowe mecze. Najpierw w Pucharze Polski wyeliminowała Jagiellonię, później w lidze nie dała szans Śląskowi. Wrocławianie znów popełniali w stolicy katastrofalne błędy, nie dając sobie szans na wywiezienie lepszego wyniku z boiska faworyta. W pięciu kolejkach pod wodzą trenera Ante Simundży zanotowali tylko jedno zwycięstwo. W ten sposób Ekstraklasy nie uda się im uratować. Legia z kolei skorzystała z potknięcia Pogoni i ponownie wskoczyła na czwarte miejsce w lidze. Do podium traci jednak sześć, a do lidera aż osiem punktów.
Pasy, które były rewelacją rundy jesiennej, najdłużej w lidze czekały na zwycięstwo. W końcu jednak przypomniały sobie, że są jedną z najlepiej grających na wyjazdach drużyn w lidze. Zawodnicy Dawida Kroczka wywieźli komplet punktów z meczu w Zabrzu i są niepokonani w siedmiu kolejnych spotkaniach. Jedynym golem tego spotkania było samobójcze trafienie Rafała Janickiego. Zawodnicy Jana Urbana potwierdzili tym samym, że w pierwszej fazie rundy wiosennej nie są w najlepszej formie. Z pięciu rozegranych spotkań zdołali w tym roku wygrać tylko jedno i zamiast ścigać czołówkę, obsunęli się do środka tabeli.
AUTOR: MICHAŁ TRELA (CANAL+SPORT)
Twój komentarz pozostanie anonimowy i tylko do wiadomości Redakcji CANAL+ Blog. Komentując akceptujesz regulamin.