Cztery tenisistki i dwóch tenisistów. A lista chwały ciągle się wydłuża. Oto Polacy, którzy wygrywali tenisowe turnieje.
„Chcę tylko powiedzieć, że marzenia się spełniają, na pewno” – powiedziała uradowana Magdalena Fręch, z pięknym granatowym sombrero na głowie. Kilka minut wcześniej posłała bekhendowego winnera po linii i padła na kort ze szczęścia. Udało się! 26-latka wykorzystała drugą piłkę mistrzowską na wagę triumfu w solidnie obsadzonym turnieju WTA 500 w meksykańskiej Guadalajarze. W drodze po pierwszy tytuł w ramach WTA Tour Fręch pokonała m.in. utytułowaną Caroline Garcię. W finale rozprawiła się zaś z Olivią Gadecki, Australijką polskiego pochodzenia, zwyciężając 7:6 6:4.
„To najbardziej niesamowity sezon w mojej karierze”, dodała później Polka. I trudno się dziwić. Anno Domini 2024 zaczęła od najlepszego dotąd występu w turnieju wielkoszlemowym, docierając do czwartej rundy Australian Open. Dzięki wygranej w Guadalajarze i dobrym występom w rozgrywanych obecnie turniejach w Azji po raz pierwszy zameldowała się w czołowej trzydziestce rankingu WTA. W najnowszym zestawieniu zajmuje 27. miejsce. A przecież szansę na zgarnięcie premierowego triumfu w tourze (wcześniej wygrała tylko turniej WTA 125 w Concord – ale imprezy tej rangi nie wliczają się do tourowego dorobku) miała już pod koniec lipca. W Pradze jednak, w finale turnieju rangi WTA 250, doznała porażki 2:6 1:6.
„Gratulacje dla Magdy. Wiedziałam, że czeka mnie bardzo ciężki mecz, musiałam pokazać swój najlepszy tenis. Gratuluję osiągnięcia finału, na pewno będziesz miała ich jeszcze wiele”, usłyszała wtedy Magdalena Fręch od triumfatorki zawodów, czyli… Magdy Linette. 26 lipca 2024 roku na trwałe zapisał się w historii polskiego tenisa. Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, by finał turnieju WTA czy ATP miał wyłącznie polską obsadę. Tego wyjątkowego dnia lepsza była Linette, jednak jej słowa do 5 lat młodszej rodaczki okazały się prorocze.
Być może o losach pojedynku w Pradze zdecydowało doświadczenie. Fręch rozgrywała pierwszy finał imprezy WTA Tour, Linette – ósmy. Poznanianka triumfowała w trzech z nich. Pierwszy tytuł zgarnęła pod koniec sierpnia 2019 roku w Bronx Open (kategoria WTA International Series, odpowiednik dzisiejszej WTA 250). Dokonała tego jako kwalifikantka! Po drodze rozprawiła się z wyżej notowanymi Alaksandrą Sasnowicz, Karoliną Muchovą i Kateriną Siniakową. W finale po trzysetowej batalii pokonała Camilę Giorgi 5:7 7:5 6:4. Na drugie turniejowe zwycięstwo Linette czekała pół roku – do lutego 2020 i turnieju rangi WTA International Series w tajskim Hua Hin. W finale Polka mierzyła się z Leonie Kueng ze Szwajcarii i wygrała 6:3 6:2.
24 sierpnia 2019 był wyjątkowy nie tylko dla Magdy Linette, lecz także dla Huberta Hurkacza. Podczas gdy poznanianka święciła premierowy triumf w tourze na nowojorskim Bronxie, wrocławianin cieszył się z pierwszego turniejowego zwycięstwa w Winston-Salem. Hurkacz, rozstawiony z „trójką”, w drodze po wygraną rozprawił się z wyżej notowanymi tenisistami: Denisem Shapovalovem (2.) w półfinale oraz Benoit Paire’em (1.) w finale.
Aktualny dorobek Hubiego to 8 turniejowych zwycięstw. 5 w imprezach ATP 250 (Winston-Salem 2019, Delray Beach 2021, Metz 2021, Marsylia 2023 i Estoril 2024). 1 w turnieju ATP 500 (Halle 2022). Oraz 2 w najbardziej prestiżowych zawodach rangi Masters 1000. W kwietniu 2021 Hurkacz (26.), w drodze po tytuł w Miami, odprawił z kwitkiem Shapovalova (6.), Milosa Raonicia (12.), Stefanosa Tsitsipasa (2.), Andrieja Rublowa (4.), wreszcie w finale w dwóch setach, 7:6 6:4, pokonał Jannika Sinnera (21. – ale obecnie to numer jeden męskiego tenisa). Na drugi „tysięcznik” Hubi wspiął się rok temu. W październiku 2023 w Szanghaju również otrzymał dwucyfrowe rozstawienie (16.). Nie przeszkodziło mu to w pokonaniu w finale Rublowa – turniejowej „5” – 6:3 3:6 7:6.
37 lat. Tyle musiało upłynąć, zanim Polak znów zatriumfował w singlowej imprezie rangi ATP Tour. Hurkacz przerwał to oczekiwanie w 2019 roku. Nietrudno zatem wydedukować, kto stał za poprzednim zwycięstwem, jeszcze w XX wieku, w 1982 roku. Oczywiście, był to Wojciech Fibak, dla którego wygrana w Chicago była 15. w karierze. Wszystko zaczęło się w 1976 roku, od triumfu w Sztokholmie nad Rumunem Ilią Nastase, byłą „jedynką” światowego tenisa. Niedługo później Fibak dołożył triumfy w Bournemouth i Wiedniu, a na zakończenie sezonu dotarł do finału Masters w Houston. Tam jednak po pięciosetowym boju musiał uznać wyższość Hiszpana Manuela Orantesa. Tego samego, z którym rozprawił się w finale w Bournemouth. W trakcie swojej wyjątkowej kariery Fibak wygrywał turnieje singlowe na trzech kontynentach (Europa, Ameryka Północna i Ameryka Południowa). Jego bilans w finałach wyniósł 15 zwycięstw i 19 porażek. Hubert Hurkacz z 8 triumfami jest zatem w połowie drogi, by przebić osiągnięcie legendarnego poprzednika.
Jako pierwsza „dwójkę z przodu” w klasyfikacji wygranych turniejów osiągnęła Agnieszka Radwańska, kolejna niekwestionowana bohaterka polskiego tenisa. Pisaliśmy o niej na niniejszym blogu jako o jednej z pionierek. A to dlatego, że jako pierwsza zawodniczka w historii naszego kraju wygrała turniej z cyklu WTA Tour. Dokonała tego jako 18-latka, zwyciężając w lipcu 2007 w Sztokholmie. Ogółem krakowianka może pochwalić się bilansem finałów 20:8, triumfami na każdej z nawierzchni (najwięcej – bo aż 17 tytułów – zdobyła na kortach twardych) oraz zwycięstwem w prestiżowych WTA Finals. W turnieju wieńczącym sezon 2015 została rozstawiona z „5”. Wyszła z grupy, w półfinale okazała się lepsza niż Garbine Muguruza (2.). W finale zaś, po trzysetowej walce, rozprawiła się z Petrą Kvitovą (4.) 6:2 4:6 6:3. Ostatni tytuł w tourze Radwańska zgarnęła osiem lat temu – w październiku 2016 w Pekinie, pokonując w finale Johannę Kontę 6:4 6:2.
O ile na przebicie rekordu Wojciecha Fibaka trzeba było czekać 33 lata (16. turniejowe zwycięstwo Radwańskiej nastąpiło w 2015 roku), o tyle Agnieszka Radwańska spędziła na polskim tenisowym tronie niespełna dekadę. W maju 2024, zwyciężając w imprezie WTA 1000 w Rzymie, 21. tytuł na koncie zapisała Iga Świątek. Miesiąc później „jedynka” kobiecego tenisa dołożyła kolejny, czwarty już triumf w wielkoszlemowym Roland Garros. I tak licznik wygranych turniejów przez Igę wskazuje obecnie liczbę 22.
O tym, jak spektakularny jest to wyczyn, niech świadczy fakt, że Świątek na przebicie wyniku Radwańskiej potrzebowała zaledwie 4 lat (!) od pierwszego zwycięstwa w tourze. Zresztą, jakie to było zwycięstwo! Mało kto otwiera konto wygraną w turnieju wielkoszlemowym – a tak było w przypadku Igi i jej niezwykłego triumfu na kortach Rolanda Garrosa 10 października 2020, niemal równo cztery lata temu.
Imponuje również bilans Polki w finałach: 22 do 4. Od maja 2023 roku Iga zwyciężyła w 9 meczach mistrzowskich z rzędu (!), pokonując tak znamienite rywalki, jak Jelena Rybakina, Jessica Pegula czy Aryna Sabalenka. Ponadto niemal trzy czwarte tytułów (16 z 22) wywalczyła w imprezach o najwyższej randze: w turniejach wielkoszlemowych (5), WTA Finals (1) oraz WTA 1000 (10). Dlatego też teraz, w niełatwym dla Igi czasie (dłuższa przerwa od gry, koniec współpracy z trenerem Tomaszem Wiktorowskim, poszukiwanie nowego szkoleniowca) warto spojrzeć na te spektakularne osiągnięcia, by uświadomić sobie, w jak krótkim czasie i w jak młodym wieku 23-latka dokonała czegoś niezwykłego. I jak wielkie mamy szczęście, że możemy kibicować jej na korcie i przed ekranami.
Chociaż skupiamy się na polskich singlistach, którzy zwyciężali w turniejach ATP i WTA, nie sposób nie wspomnieć o deblistach. Tym bardziej że w dwuosobowej odmianie tenisa możemy poszczycić się o wiele większą liczbą zarówno triumfów, jak i triumfatorów. Najwięcej turniejów deblowych wygrał Wojciech Fibak: aż 52, w tym wielkoszlemowy Australian Open 1978. O połowę mniej zwycięstw (27), za to dwa razy więcej tytułów wielkoszlemowych (AO 2014, Wimbledon 2017) ma na koncie Łukasz Kubot. O wygraną w deblowym Wielkim Szlemie otarli się Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, triumfatorzy 18 imprez z cyklu ATP Tour. Wśród pań deblową rekordzistką jest Alicja Rosolska z 9 zwycięstwami w turniejach WTA. Łącznie smak wygranej w deblowym turnieju na tourze poznało aż 18 reprezentantów Polski.
Z tej perspektywy można byłoby wręcz stwierdzić, że polski tenis deblami stoi. Natomiast w przypadku singla nie wolno spłycać wszystkiego do dwójki Iga Świątek, Hubert Hurkacz. 2024 rok przyniósł nam czwórkę zwycięzców turniejów WTA i ATP. Dlatego też warto wspierać i oglądać w akcji obie Magdy. I pamiętać, o czym w Guadalajarze przypomniała wszystkim uradowana Magdalena Fręch, że marzenia się spełniają.
AUTOR: GRZEGORZ KACZMARCZYK (CANAL+SPORT)