Iga Świątek i Hubert Hurkacz to największe polskie nadzieje w US Open 2024. Turniej będzie można śledzić w CANAL+online.
Iga Świątek, Hubert Hurkacz, Maks Kaśnikowski, Magda Linette i Magdalena Fręch w grze pojedynczej, Jan Zieliński w grze podwójnej. Skład polskiej drużyny w Nowym Jorku mógł uzupełnić Kamil Majchrzak, który jednak odpadł w ostatniej rundzie eliminacji. Gorzej w kwalifikacjach zaprezentowały się nasze panie. Maja Chwalińska i Katarzyna Kawa pożegnały się z marzeniami o US Open już w pierwszej rundzie. Na co mogą liczyć kibice w kontekście reprezentantów Polski? Największe szanse na sukces mają Iga Świątek i Hubert Hurkacz, za którymi jednak trudne tygodnie.
Iga Świątek przyjedzie, a właściwie przyjechała, bo już od dobrych kilku dni trenuje na Flushing Meadows, do Nowego Jorku po zdobyciu brązowego medalu Igrzysk Olimpijskich i osiągnięciu półfinału w prestiżowej imprezie w Cincinnati. Odbiór tych wyników wśród polskiego społeczeństwa był różny. Jedni uważali to za porażkę, inni doceniali zdobycie trzeciego miejsca. W mojej opinii plan minimum został wykonany. Apetyty były ogromne, także dlatego, że turniej odbywał się w królestwie Świątek – na kortach Rolanda Garrosa, na jej ukochanej nawierzchni.
Nie zapominajmy jednak, że Polka, jako pierwsza tenisistka w historii naszego kraju, stanęła na podium Igrzysk Olimpijskich. Marzyła o złocie, to zrozumiałe. Ale po opadnięciu emocji potrafiła cieszyć się z brązu. Myślę, że będzie miała jeszcze co najmniej dwie okazje, aby o złoto powalczyć. Różnica jest jedna, ale zasadnicza – kolejne turnieje olimpijskie w Los Angeles i Brisbane będą rozgrywane na kortach twardych. Ale może to i lepiej? Może dzięki temu Polka nie nałoży na siebie aż tak wielkiej presji, z którą w półfinałowym meczu z Zheng po prostu sobie nie poradziła?
Przed US Open liderka światowego rankingu postanowiła zrobić sobie przetarcie w Cincinnati Open. Obsada bardzo mocna. Iga miała dużo mniej czasu niż tenisistki niebiorące udziału na Igrzyskach, aby przestawić się na duże szybszą nawierzchnię. Na konferencji prasowej przed startem imprezy mówiła, że traktuje ten występ „treningowo”. Doszła do półfinału, w którym przegrała z Aryną Sabalenką, późniejszą triumfatorką. Całkiem solidne przetarcie, chociaż w grze można było dostrzec kilka mankamentów.
Czy Iga jest faworytką do wygrania ostatniego Szlema w sezonie? Raczej powiedziałbym, że jest w gronie kilku tenisistek, które o tytuł powalczą. To nie jest jej ulubione miejsce. Korty są szybkie, piłki dość lekkie. Ale potrafiła przecież już tutaj wygrywać. Dwa lata temu w finale pokonała Jabeur, wcześniej Sabalenkę. W karierze zwyciężała w 12 turniejach na hardzie. W tym roku m.in. w Indian Wells i Dosze. Groźna będzie na pewno Sabalenka. Myślę też, że mimo wpadki w Cincinnati, trzeba uważać na Rybakinę. Nie sądzę, żeby tytuł obroniła Gauff, która ostatnio gra słabiej. Poprzednie edycje nowojorskiego Szlema pokazały, że musimy być przygotowani na niespodzianki. W ostatnich 10 turniejach triumfowało 9 różnych zawodniczek. Tylko Naomi Osaka, której występ w tegorocznej edycji jest niepewny, potrafiła wygrać US Open dwukrotnie. Może Magda Linette powtórzy znakomity wynik z Australian Open 2023? Czemu nie? Na pewno będzie szybko, ciekawie i mocno. Tego możemy być pewni.
W turnieju męskim patrzymy przede wszystkim na Huberta Hurkacza, najwyżej notowanego polskiego tenisistę, który wrócił do gry po bardzo groźnie wyglądającej kontuzji odniesionej podczas Wimbledonu. Uraz wykluczył Hubiego z gry w Paryżu, gdzie miał zagrać aż w trzech konkurencjach: singlu, deblu i mikście. Najbardziej ucierpiał w tej sytuacji Jan Zieliński, bo w Igrzyskach w ogóle nie wystąpił. Hurkacz pojawił się w tourze jednak bardzo szybko. Wystąpił już w Montrealu. Szczerze mówiąc, byłem tym bardzo zdziwiony. Sam Hubert mówił bowiem, że 8 na 10 lekarzy twierdziło, że będzie mógł wyjść ponownie na kort… dopiero w styczniu. W Kanadzie siódmy tenisista świata stoczył trzy bardzo wymagające i długie pojedynki. Dwa z nich musiał rozegrać w jeden dzień, z uwagi na niesprzyjającą pogodę. Ta sytuacja miała konsekwencje w Cincinnati. Po pierwszym secie ćwierćfinałowego starcia z Tiafoe Polak musiał poddać mecz z powodu kontuzji łydki. Obciążenia okazały się zbyt duże.
Jeśli zdrowie dopisze, Hurkacz może w Nowym Jorku namieszać. Lubi szybkie nawierzchnie. Świetnie serwuje. Dobrze gra przy siatce. Jest w czołówce rankingu. W turniejach wielkoszlemowych czasami zawodził, ale w ostatnich miesiącach mam wrażenie, że mentalnie bardzo się wzmocnił. Wśród faworytów do końcowego sukcesu na pewno znajdują się Novak Djokovic, Jannik Sinner i Carlos Alcaraz. Pierwszy – wiadomo, legenda. Drugi to lider rankingu, o którym ostatnio jest głośno, ale nie z czysto tenisowych pobudek. Media podały, że w organizmie Włocha wykryto śladowe ilości clostebolu. Został jednak całkowicie oczyszczony z zarzutów. Każdy ma swoje problemy. Alcaraz w Cincinnati przegrał z Gaelem Monfilsem, tenisowym seniorem, i połamał rakietę. Hiszpanowi ewidentnie nie sprzyjała tak szybka nawierzchnia. Mocny zapewne będzie Zverev. A może zaskoczy ktoś z drugiej dziesiątki rankingu? Trudno wskazać murowanego faworyta. Oba turnieje, zarówno damski, jak i męski mogą obfitować w niespodziewane obrazki.
AUTOR: MACIEJ ZARĘBA (CANAL+SPORT)