Po kapitalnym golu Erika Janży w meczu Słowenii z Danią na Euro 2024 znów PKO Bank Polski Ekstraklasa została zaznaczona na piłkarskiej mapie Europy. Występy zagranicznych piłkarzy z polskich klubów na wielkich turniejach nie są tylko ciekawostką. Oczywiście: liczebnością z najlepszymi ligami nie możemy się równać. Natomiast nie jesteśmy totalnie nieobecni. Wróćmy pamięcią do tych momentów.
Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Janża wybrał najlepszy możliwy moment, by przedstawić się światu. Choć gol padł po rykoszecie, do złudzenia przypominał trafienie w meczu Górnika Zabrze z Jagiellonią Białystok z sierpnia 2022 roku. Słoweniec strzelił też miesiąc później. Od tamtej pory nie uświadczyliśmy jego gola na boiskach ligowych ani w Zabrzu, ani poza nim. A w kadrze? Trafia z rzutu wolnego (też przeciwko Duńczykom), trafia zza pola karnego także z akcji.
To dobra chwila, by naszych piłkarskich ambasadorów przypomnieć, łącząc tematy ekstraklasowe z bieżącymi.
Grupę ligowców tworzą też dwaj Gruzini, którzy polegli w 1. meczu z Turcją 1:3: Otar Kakabadze (Cracovia) i Nika Kwekweskiri (Lech) - wywalczyli awans przez baraże. Miha Blażić z Lecha to kolejny wybraniec Matjaża Keka w reprezentacji Słowenii (jak również Benjamin Verbić, były legionista).
Oczy skupiły się na Janży choćby i z innego powodu. Jak zauważył Wojciech Bajak, statystyk Ekstraklasa SA, dzięki trafieniu Janży Górnik stał się drugim polskim klubem (obok Legii), którego piłkarze zdobywali bramki i na Euro, i na MŚ.
Świetnie turniej rozpoczęli też Rumuni, pokonując Ukrainę 3:0. Wśród nich jest Bogdan Racovitan, były mistrz Polski z Rakowem Częstochowa. Jak podaje dalej wspomniany red. Bajak, dzięki jego występowi, Raków został 11. polskim klubem w historii, którego piłkarz wystąpił na ME.
Dawnych ekstraklasowiczów dostrzeżemy też wśród Słowaków: to choćby Vernon de Marco (kiedyś Lech Poznań, dziś Hatta Club), Henrich Ravas (dawniej Widzew Łódź, dziś New England Revolution), Ondrej Duda (kiedyś Legia Warszawa, dziś Hellas Verona), Lubomir Tupta (dawniej Wisła Kraków, teraz Slovan Liberec) oraz Lukas Haraslin (były piłkarz Lechii Gdańsk, dziś mistrz Czech ze Spartą Praga).
Do reprezentacji Gruzji powołany został też Lasza Dwali (dawniej Śląsk Wrocław i Pogoń Szczecin, a teraz piłkarz APOEL-u Nikozja) oraz Giorgi Citaiszwili (kiedyś Lech Poznań i Wisła Kraków, obecnie Dinamo Batumi).
Grono byłych ligowców wieńczą Albańczyk Ernest Muci (dawniej Legia, dziś po transferze za 10 mln euro Besiktas), Rumun Deian Sorescu (dawniej Raków, dziś Gaziantep), Serbowie Vanja Milinković-Savić (dawniej Lechia, dziś Torino) i… piłkarz Panathinaikosu Filip Mladenović, o których więcej za chwilę. Podobnie jak i o Chorwacie Josipie Juranoviciu z Unionu Berlin.
Mladenović szybciej zagrał na mundialu niż na mistrzostwach Europy. Taka to przypadłość Serbów, że na MŚ łatwiej im było przez lata awansować niż na czempionat swojego kontynentu. Przygodę w Katarze zakończył na fazie grupowej, po porażce 0:2 z Brazylią, szalonym, a także bolesnym remisie 3:3 z Kamerunem oraz przegranej 2:3 ze Szwajcarią.
Oprócz niego Ekstraklasę reprezentowali już tylko powołani do polskiej kadry przez Czesława Michniewicza Kamil Grosicki (Pogoń), Artur Jędrzejczyk (Legia) i Michał Skóraś (Lech).
Więcej czasu w oku kamery spędził już na… Euro 2024.
W 1. kolejce fazy grupowej zaznaczył obecność na boisku. Zastąpił kontuzjowanego Filipa Kosticia i to był dokładnie ten sam Mladenović, jakiego pamiętamy z Ekstraklasy. Pierwszy do dyskusji, sygnalizujący sędziemu Daniele Orsato, że powinien podejść do monitora. Nie da się ukryć, że mogły być to słuszne pretensje.
W 59. minucie meczu Serbia – Anglia przy stanie 0:1 Mladenović wbiegł w pole karne Anglików i dośrodkował do pojawiającego się Aleksandara Mitrovicia. W nogę napastnika trafił Kieran Trippier. Orsato karnego nie przyznał, czym zirytował byłego piłkarza Lechii Gdańsk i warszawskiej Legii.
Chorwaci przystępowali do Euro 2020 jako wicemistrzowie świata. Juranović był wraz z Mladenoviciem czołowym wahadłowym Ekstraklasy. Serbsko-chorwacki duet doprowadził warszawską ekipę do ostatniego jak dotąd tytułu mistrza Polski. Legionista zapracował na powołania do kadry Zlatko Dalicia. Udział w ME zakończył na szalonym meczu 1/8 finału z Hiszpanią (3:5), zagrał też wcześniej w grupie ze Szkocją (3:1). A Legia zarobiła na nim po turnieju około 3 miliony euro, sprzedając do Celtiku. Juranović jest zresztą powołany też do kadry na Euro 2024.
Poza tym oczywiście oglądaliśmy w akcji Polaków. Paulo Sousa powołał takie grono: Kacper Kozłowski (Pogoń Szczecin), Kamil Piątkowski (Raków), Tymoteusz Puchacz (Lech) i Jakub Świerczok (Piast Gliwice). W grupie z biało-czerwonymi zmierzyli się Słowacy, wśród których byli m.in. Robert Ivanov (piąte miejsce w sezonie 2020/21 Ekstraklasy z Wartą Poznań), a także Dusan Kuciak (wówczas bramkarz Lechii Gdańsk). Wygrali bezpośrednie starcie 2:1.
Do kadry czeskiej (ćwierćfinalistów ME 2021) powołano zaś innego mistrza z Legii Warszawa: Tomasa Pekharta. Na radarze Jaroslava Silhavego był również Tomas Petrasek, ówczesny lider obrony Rakowa Częstochowa, który był niegdyś piłkarzem prowadzonej przez Silhavego Viktorii Żiżkov (praski klub z dzielnicy Żiżkov — red.). Przygoda jednak nie miała miejsca z uwagi na kontuzję, którą leczył wciąż Petrasek.
Mieli zaufanie ekstraklasowicze w tamtym czasie. Trener Bernd Storck, poprzednik Marco Rossiego, obecnego selekcjonera Madziarów, powołał ich aż czterech. Byli to Richard Guzmics (Wisła Kraków), Tomas Kadar i Gergo Lovrencsics (Lech) oraz Nemanja Nikolić (Legia), ówczesny król strzelców polskiej ligi, mistrz i zdobywca Pucharu Polski. Pięknie wyglądał obrazek, gdy Węgrzy z pierwszego miejsca wyszli z grupy z 5 punktami, a grali w niej z drużyną, która te mistrzostwa wygrała: Portugalią. Polegli jednak w 1/8 finału, aż 0:4 z Belgią.
Ondrej Duda był dosłownie w przeddzień wielkiego, drogiego na ówczesne czasy transferu z Ekstraklasy do Bundesligi (konkretnie Herthy Berlin, za 4,2 mln euro). Na dodatek trafił do siatki w przegranym meczu z Walijczykami, późniejszymi półfinalistami. W grupie z Rosją, Anglią i właśnie Walią Słowacy zajęli trzecie miejsce i awansowali dalej. Turniej zakończyli jednak na 1/8 finału, przegrywając 0:3. Mecz o tyle istotny z polskiego punktu widzenia, gdyż… sędziował go Szymon Marciniak.
Osman Chavez (Wisła Kraków) pojechał na niego jako JEDYNY ekstraklasowicz. Honduranin był już wtedy "postprime", nie przypominał zawodnika, który kapitalnie wpasował się do ostatniej mistrzowskiej drużyny "Białej Gwiazdy" z sezonu 2010/11.
Zresztą do Wisły trafiał właśnie jako reprezentant kraju, który był jednym z najbardziej sensacyjnych uczestników edycji 2010 mistrzostw świata.
W RPA wystąpił we wszystkich trzech spotkaniach grupowych. Gorzej było już w Brazylii. Chociaż przeglądając zdjęcia z jedynego występu w Ameryce Południowej, można od razu zaobserwować go… w walce z Karimem Benzemą. Francja wygrała ten mecz 3:0.
Słoweniec Andraż Kirm (Wisła Kraków) może i przyjeżdżał do RPA jako wicemistrz Polski. Ale i tak przeżył przygodę życia. Słoweńcy po raz drugi w historii przyjechali na wielką imprezę. Zajęli zresztą drugie miejsce w grupie… z Polską, pokonując ją w ostatnim meczu Leo Beenhakkera w Mariborze aż 3:0. W barażach o awans na MŚ zmierzyli się z Rosją, a Kirm zagrał w obu meczach barażowych w pierwszym składzie. Co ciekawe, selekcjonerem kadry słoweńskiej był… Matjaż Kek, jej obecny trener.
W sparingu z Nową Zelandią przed mundialem Kirm trafił do siatki. Na mistrzostwach umiejętności już zabrakło. Wystarczyło na remis z USA (2:2), porażki po 0:1 z Anglią i Algierią wyrzuciły Słoweńców z turnieju.
Dwuosobowe grono ekstraklasowiczów uzupełnił zupełnie zapomniany dziś w gronie stranieri Serb Bojan Isailović (bramkarz Zagłębia Lubin).
Polacy? Nie awansowali na mistrzostwa.
***
Najprostsza sytuacja jest z Euro 2004, kiedy to z naszej ligi... nie pojechał nikt.
Na MŚ 2002 i MŚ 2006, a także Euro 2008 z Ekstraklasy zabierano jedynie polskich zawodników. Tak samo było też na polsko-ukraińskim Euro 2012 i rosyjskim mundialu w 2018 roku.
Statystyki zawyżyli tam nam wybrańcy Jerzego Engela z 2002 roku — Arkadiusz Bąk (Widzew Łódź), Arkadiusz Głowacki (Wisła Kraków), Cezary Kucharski, Maciej Murawski oraz Jacek Zieliński (Legia Warszawa), Adam Matysek (RKS Radomsko) i Paweł Sibik (Odra Wodzisław Śląski).
Zrobili to także kadrowicze Pawła Janasa na mundialu w Niemczech z 2006 roku — Marcin Baszczyński, Radosław Sobolewski, Paweł Brożek oraz Dariusz Dudka (Wisła K.), Łukasz Fabiański (Legia), Piotr Giza (Cracovia) i Bartosz Bosacki (Lech Poznań).
Na ME 2008 Leo Beenhakker powołał z kolei następujące grono ligowców: Roger Guerreiro (Legia), Dariusz Dudka, Adam Kokoszka oraz Wojciech Łobodziński (Wisła Kraków), Łukasz Garguła (GKS Bełchatów), Wojciech Kowalewski (Korona Kielce), Rafał Murawski (Lech), Michał Pazdan i Tomasz Zahorski (Górnik Zabrze).
Na Euro 2012 Franciszek Smuda zabrał z kolei Grzegorza Wojtkowiaka, Marcina Kamińskiego i Rafała Murawskiego (Lech), Grzegorza Sandomierskiego (Jagiellonia), Jakuba Wawrzyniaka i Rafała Wolskiego (Legia).
Również Adam Nawałka ufał piłkarzom z Ekstraklasy. Na Euro 2016 pojechali Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk i Tomasz Jodłowiec (Legia), Bartosz Kapustka (Cracovia), Karol Linetty (Lech), Krzysztof Mączyński (Wisła Kraków), Jakub Wawrzyniak i Sławomir Peszko (Lechia Gdańsk), Filip Starzyński (Zagłębie Lubin) oraz Mariusz Stępiński (Ruch Chorzów). Na MŚ 2018 obok legionistów Jędrzejczyka i Pazdana pojawił się też lechista Peszko oraz Rafał Kurzawa (Górnik Zabrze), który kończył ten turniej z asystą w meczu z Japonią.
Gwiazdy jutra. Talenty z Ligue 1, które mogą błysnąć na Euro 2024
Polska na EURO 2024: przewodnik po ME w Niemczech
Michał Probierz oczami kamer CANAL+ – selekcjoner reprezentacji Polski doczekał się wielkiej szansy